5 miesięcy z Leą
Mam z Mają pewien zwyczaj. Prawie zawsze, gdy idziemy odwiedzić tatę w biurze, wchodzimy do osiedlowej piekarni po pieczywo i kawę na wynos dla mnie. Specjalnie dlatego zainwestowałam w kubek termiczny i teraz starać się nosić kawę ze sobą. Dziś również zajrzałyśmy w nasze miejsce, a potem ruszyłyśmy znaną trasą do taty. I w pewnym momencie doznałam uczucia deja vu. Przecież jeszcze nie tak dawno było lato, a my pokonowałyśmy tę samą drogę ubrane w lekkie ubrania, z malutką Leosią w gondoli. Teraz nasza panna podróżuje już w spacerówce, bo w gondoli przestała się mieścić i właśnie „zalicza” swoją pierwszą zimę.
Ostatni miesiąc był trudny. Młoda miała długi i męczący skok rozwojowy, który wiązał się z częstymi pobudkami w nocy, a w dzień nie chciała schodzić mi z rąk. Do tego zamilkło nam dziecię – na czas skoku zapomniała o śmianiu się, o zabawie w beatbox (plucie i „pierdzenie” buzią) oraz o guganiu. Od jakiś dwóch tygodni znów mamy szczęśliwe, gaworzące niemowlę więc już się podświadomie nastawiam na następny skok 🙂
KARMIENIE
Nadal rządzi pierś i myślę, że szybko swojej pozycji nie straci. Oficjalnie zaczniemy rozszerzać dietę za tydzień – Leosia skończy wtedy 24 tygodnie, czyli 6 miesięcy. Po ostatniej wizycie u lekarza, dostaliśmy zalecenie by już wprowadzać kleiki, ale ja staram się iść na kompromis i połączyć zalecenia WHO z mądrościami pani doktor. Nieoficjalnie młoda liznęła już marchewkę chociaż większość frajdy sprawiło jej rozgniatanie jej i wcieranie w krzesło.
Wracając do pani doktor, wciąż przekładamy szczepienia przez nasze choroby, ale wymiary Leosia ma słuszne.
Wzrost: 69 cm
Waga: 7200 g
Pieluszki: 4
Ubranka: 68/74
SPANIE
Jak mała ma dobry dzień, to ma przynajmniej trzy dłuższe drzemki w ciągu dnia. Jeśli dzień jest gorszy, to śpi po 10, 15 minut i najlepiej u mnie na rękach. Oczywiście, zdarza się tak, że dzień był dobry, ale starsza siostra postanowiła wytarmosić śpiącą młodszą i sami wiecie. W nocy Leosia je, ale trudno mi powiedzieć jak często, bo po pierwszej pobudce ląduje u nas w łóżku i jest samoobsługa.
Zabawa i rozwój fizyczny
Tak jak jakiś czas temu mała odkryła rączki, tak teraz stopy są ulubioną zabawką. Łapie się za piętki, za paluchy i ciągnie nogę do buzi. Pod koniec listopada byłam świadkiem świadomego obrotu z pleców na brzuszek i od tego czasu wyraznie widać, jak mała wysila się by stać się bardziej mobilna. Pełza ślimaczym tempem ruchem posuwisto-gąsienicowym (pupa w górę, szuram głową po podłodze). Robi planki, a ostatnio coraz częściej przyjmuje pozycję do raczkowania i kiwa się w przód i w tył. Pierwsze siniaki – już wkrótce!
Powoli pojawia się lek separacyjny, ale jeszcze mogę wychodzić z pokoju 😉 Za to nie każdy już zostanie obdarzony uśmiechem przez Leosię. Obce twarze najpierw muszą zostać zaakceptowane. Jeśli chodzi o zabawę, to młoda uwielbia jak się do niej śpiewa. Najlepiej jak są to powtarzalne frazy np. pa-pa-pa-poker-face-pa-pa-poker face 🙂 Uwielbia siostrę, z wzajemnością chociaż ta wzajemność czasem zakrawa na przemoc domową („no przytulę cię siostrzyczko” – i w ostatniej chwili powstrzymuję Maję od zgniecenia małej).
Najbliższe tygodnie pewnie będą się wiązać z dalszą nauką raczkowania. Poza tym wciąż czekamy na zęby.
Może zainteresuje cię: