Mikrokosmos – atrakcja dla dzieci w Łódzkim.
Góry czy morze? Takie to pytanie padło w mojej ostatniej rozmowie z teściową. I cóż z tego, że mnie ciągnie w góry, a ją nad Bałtyk, gdy obie mieszkamy w Polsce centralnej, czyli wszędzie mamy praktycznie jednakowo daleko, albo blisko. Zależy od podróżnika i jego lub jej nastawienia do świata.
Pandemiczne czasy, wymagają pandemicznym rozwiązań. Wymyślam więc sposoby na spędzanie czasu z dwójką moich córek, które nie wymagały dalekich podróży. W ten sposób trafiłyśmy pewnej niedzieli do Ujazdu i edukacyjnego parku Mikrokosmos.
Wielokrotnie słyszałam o tej atrakcji dla dzieci, ale jakoś nie było nam po drodze. Nie znaliśmy też nikogo, kto by tam był więc swoją wiedzę na temat tego obiektu budowałam na podstawie zdjęć z internetu. Dodajmy do tego, że starych, bo na dłuższy czas zapomniałam o tym miejscu po tym jak uznałam, że bez sensu wydać prawie 50 zł za rodzinę by sobie pooglądać rzeźby robali.
Była to kolejna niedziela bez męża. Tu przeczytasz o tym jak Edwin znalazł się w szpitalu z powodu koronawirusa. Wracałyśmy właśnie z Łodzi zostawiwszy wcześniej Edwinowi torby z zakupami – właściwie to przekazałam je pielęgniarce przed wejściem na oddział. Była piękna pogoda, w atmosferze czuć było, że to dobry moment by zrobić coś wakacyjnego. Postanowiłam więc zmienić trochę trasę powrotną i zaryzykować wizytę w Mikrokosmosie.
Pierwsza myśl – mały parking. Nie wiem, czy to przez weekend, ale musiałam chwilę czekać aż odjedzie któreś z aut, żebym mogła zaparkować. Wchodzimy na teren obiektu i miłe zaskoczenie przy kasie: nie muszę płacić za Leosię, chociaż wydawało mi się na stronie, że darmowe wejście obowiązuje tylko dla dzieci do lat 3. Albo coś źle wyczytałam, albo trafiliśmy na przemiłą obsługę. Wchodzimy na „szlak” i już wiem, że będzie szał.






Mikrokosmos nie zajmuje dużego obszaru, ale jest tak zagospodarowany, że spokojnie będziecie mieli co tam robić. Zaczynając od robali – dziewczynki zachwycone i najchętniej weszłyby na każdego owada. Przy każdym eksponacie znajduje się tabliczka z krótką informacją na jego temat. Dodatkowo mamy też oznakowane rośliny, więc momentami czuję się jak w arboretum. Jest sporo ludzi, ale spokojnie da się zachować dystans i ukryć się gdzieś pomiędzy krzakiem a wielką biedronką by poczuć, że nie ma wokół nas żywego ducha.
Jeśli same robale to za mało, to czeka na nas mały bar (kawa, lody, frytki) i plac zabaw dla dzieci. Są standardowe huśtawki i zjeżdżalnie, ale jest też tyrolka, która oczywiście cieszy się największą popularnością. Pomiędzy zwiedzającymi przechadza się dostojnie paw i wszyscy mają nadzieję na to, że rozłoży swój wspaniały ogon. Niestety, ptak nie ma dziś nastroju na takie zabawy.




Za placem zabaw w jabłkowym sadzie rozstawiono leżaki, na których można sobie odpocząć. Jeśli macie starsze dzieciaki, spokojnie dajcie im wolną rękę na placu zabaw, a sami zamknijcie oczy i się relaksujcie. Niedaleko jest mała wystawa z różnymi modelami wirusów i bakterii. Temat na czasie, chociaż akurat modelu covid-19 jeszcze nie było.
Moje dziewczynki były zachwycone. Mimo początkowych trudności z parkingiem nie było problemu by zachować dystans w czasie wizyty, ale jeśli wolicie jeszcze większy spokój, to lepiej wybrać się tam w tygodniu.
W moim odczuciu jest to ciekawe miejsce, ale raczej do zobaczenia raz na kilka lat, a nie cel cotygodniowych wycieczek.
Mikrokosmos: strona www z cennikiem
ul. Pasikonika
97-225 Ujazd