Wrzesień 2020, podsumowanie miesiąca
Kończę ten wrzesień krótkim podsumowaniem, bo przyszedł mój ulubiony miesiąc i mogę być jesieniarą pełnią gębą 🙂
Nie spodziewałam się, że właśnie we wrześniu będę musiała włożyć więcej wysiłku w walkę z depresją. Łatwiej zrozumiałabym załamanie w listopadzie, gdy szarość i słota wygrywa ze słońcem, ale teraz? Być może wreszcie odreagowałam stres związany z pobytem Edwina w szpitalu (co ma sens, bo włosy wypadały mi wręcz garściami ). Krótko mówiąc było źle: zmęczenie, problemy z koncentracją, zapominalstwo i ogólna apatia. Nie polecam.










Wrzesień to także zmagania ze zdrowiem, a właściwie szukanie potwierdzenia, że jestem już zdrowa po zeszłorocznym zdarzeniu. Niestety, terminy na NFZ wiążą się z wielomiesięcznym oczekiwaniem, a droga prywatna również nie jest pozbawiona pułapek.

We wrześniu wybraliśmy się na kolejny, coroczny wypad we dwoje. Taki weekend to moment na złapanie oddechu. Do tego wczesna jesień to mój ulubiony moment w roku – trochę żałuję, że tym razem nie dopisała nam pogoda, ale i tak był fajnie.

