Słówko na weekend #4

Published by Sara on

Powoli wychodzę z noworocznego rozmemłania. Wychodzę, bo dzisiaj, wraz z opromieniającym słońcem ziemię, poczułam napływ energii. Przez pierwsze dwa tygodnie miotałam się z kąta w kąt: ogarnęło mnie uczucie, że nowy rok, to nowe wyzwania, nowe sukcesy, ambicje…Miałam wrażenie, że wszyscy dookoła robią coś efektywnego i wspinają się po drabinkach mitycznego sukcesu, a mi się tak bardzo nie chciało brać w tym udziału.

Święta i po świętach

Z perspektywy ponurego stycznia święta wydają się dawno straconym, pięknym snem. Straszy mnie jeszcze duch choinki, którą planowałam rozebrać przed Trzech Króli, ale spontaniczny wyjazd w Beskid Niski pokrzyżował moje plany. Były więc święta, które minęły nam spokojnie i zdecydowanie za szybko. Może mam takie wrażenie dlatego, że większość tego gwiazdkowego czasu przypadła na weekend? A może tak to już bywa, że czekamy na coś długo, a gdy przychodzi, to mamy tylko chwilę, by się tym nacieszyć?Tak czy siak, jedliśmy dobrze, chociaż bez obżarstwa i marnowania. Wybraliśmy się do cudnie oprószonego śniegiem lasu i graliśmy w planszówki. Nasze dziewczyny dostały w prezencie „Najlepszą grę o kotach” i chociaż w mojej opinii nie jest to najlepsza gra, to jednak można z nią przyjemnie się bawić. Ma też tę zaletę, że zadziwiająco często wygrywa w nią Leosia.Po świętach przyszedł ten dziwny świat, gdy nie wiadomo, jaki mamy dzień i czemu znów na śniadanie jest sałatka jarzynowa. Nie u nas, bo jarzynowej nie robiłam w tym roku, gdyż darzymy ją umiarkowaną sympatią. Za to gyros na bazie smażonego tofu ma u nas znacznie wyższe notowania, więc polski imprezowy klasyk tj. sałatka gyros znów pojawił się na naszym stole w Sylwestra. Sylwestra, którego spędziliśmy wyjątkowo nudno, ale też bez żalu: chyba w końcu pogodziliśmy się z myślą, że żadne z nas imprezowe hieny i chociaż raz na trzy lata chętnie włożyłabym błyszczącą, cekinową kieckę i poszła na bal dla zagubionego Kopciuszka, to nie musi być to akurat ten wieczór. Znów więc graliśmy, znów poszliśmy na spacer (do paczkomatu, ale zawsze) i urządziliśmy turniej taneczny w Just Dance. No, to żeby nam się działo w tym 2022!

BESKID NISKI

Spontanicznie, zmęczeni różnymi kamieniami rzucanymi przez życie pod nogi, postanowiliśmy uciec na pierwszy w nowym roku długi weekend. Serce mnie wołało do Beskidu Niskiego, w którym zakochałam się w zeszłego kwietnia. Znalazłam mały domek w prawie pustej wsi i pojechaliśmy, jak zwykle bocznymi drogami, mijając Świętokrzyskie i już w wieczornych ciemnościach, rozświetlone tylko wciąż stojącymi świątecznymi dekoracjami na małych, miejskich ryneczkach Podkarpacie.

W mojej fascynacji opuszczonymi wioskami zagnałam naszą ekipę na krótki spacer ścieżką przyrodniczą, na której odwiedza się cmentarz dawnej wsi Żydowskie. W ramach wycieczki mieliśmy również przejścia przez strumyk oraz punkt widokowy. Rozochocona drużyna, po wyspaniu się i nagraniu w pociągi, dała się namówić następnego dnia na krótki trekking na Górę Grzywacką, na której szczycie miała na nas czekać wieża widokowa.

Z tym pięknym zachodem słońca was zostawiam. Miłego weekendu!


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x