Słówko na piątek #2: urodziny, polskie The Office, jarmark świąteczny i choinka
Dopadła mnie klątwa tytułu! Nie wyrobiłam się z wpisem na ostatni piątek i pomyślałam, że dziwnie byłoby puszczać w poniedziałek coś, co nazywać się ma „słówko na piątek”. Dlatego dzisiaj zapraszam na migawki urodzinowo-przedświąteczne z ostatnich dwóch tygodni.
Mam 30 lat!
Nadszedł w końcu ten wielkopomny dzień. Dzień, w którym skończyłam 30 lat. Jako nastolatka myślałam, że w tym wieku, to już dawno przestanę się starzeć i będę biegać na boso po łące oraz ubijać masło i uprawiać własne roślinki zgodnie z idylliczną wizją raju, którą zafundowała mi organizacja świadków Jehowy. Wiecie, Armagedon wiecznie czeka za rogiem.
Jednocześnie w tamtym czasie trzydziestka wydawała mi się bardzo poważnym okresem, gdy już osiągnie się wszystko, co do osięgnia było i jedyne co zostaje, to opóźnianie starzenia poprzez branie miliona tabletek przepisanych przez lekarzy. Faktycznie plecy bolą mnie często i od czasu do czasu wypada się jednak udać do lekarza, ale w gruncie rzeczy czuję się całkiem młodo (chociaż nie ukrywajmy: mam zdecydowanie „boomerskie” zapędy, gdy słucham obecnych dwudziestolatków i nastolatków). Nie czuję też, że wszystko już za mną. Wręcz przeciwnie. Dzieciaki coraz starsze i bardziej samodzielne, wiem, co lubię i czego chcę – jestem bardzo pozytwnie nastowiona w stosunku do nadchodzącej dekady. Oczywiście, jeśli nie rozjadą nas czołgi i nie rozdziobią kruki po Armagedonie.
Jarmark świąteczny w Hotelu Podklasztorze
Na mojej prywatnej liście doświadczeń do zaliczenia znalazła się wizyta na jarmarku świątecznym. Nie mam pojęcia, jak do tego doszło, bo nie przepadam za tłumami (zwłaszcza tłumami w zimne dni, gdy obijamy się o siebie opatuleni kurtkami oraz z twarzami zasłoniętymi maseczkami, które skrywają zasmarkane nosy). Nie bardzo widzę też siebie kupującą chleb ze smalcem za 30 zł. Raz, bo nie jem smalcu. Dwa, bo to zdzierstwo. Niemniej jednak postanowiłam zacząć urabiać mojego męża, żebyśmy wybrali się do Łodzi, Warszawy lub innego wielkomiejskiego przybytku.
Tymczasem trafiła mi się miła niespodzianka – w niedalekim Hotelu Podklasztorze zaczęto organizować w weekendy jarmaki świąteczne. Bliżej, kameralniej, bardziej lokalnie – no i łatwo wrócić do domu, gdy się wypełni do końca potrzeba uspołeczniania. Udało nam się zrobić zdjęcie z Mikołajem, zjeść pieczone kasztany i kupić parę lokalnych przysmaków! Jestem ukontentowana.
Jarmarki będą się odbywać do 19.12 w każdą sobotę i niedzielę. Więcej szczegółów tutaj.
Rozmowa z Justyną Mazur o naszym podejściu do świąt
W tym roku Justyna Mazur również kontynuje swój podcastowy kalendarz adwentowy, a my mieliśmy przyjemność znaleźć się w jednym odcinku: Jak to jest przeżyć pierwsze święta w wieku 30 lat. Opowiadają Światusy. Mówimy tam o tym, jakim wyzwaniem czasem był grudzień w szkole, gdy musieliśmy się trzymać z daleka od wszystkiego, co świąteczne. No i jak to się stało, że w końcu te święta obchodzimy.
Ubieramy choinkę
Skoro już jesteśmy przy świętach, to dzień przed Mikołajkami wzięliśmy się za ubieranie choinki. Ściągneliśmy nasze drzewko z pawlacza (no, dobra – technicznie zrobił to mój brat), odkurzyliśmy i zabraliśmy się za dekorowanie. Myślę, że po tych kilku latach udało nam się poznać ten zwyczaj i już nie czujemy się robiąc to, jak ludzie z innego świata 🙂