Styczeń 2020, podsumowanie miesiąca
Czy tylko mi pierwszy miesiąc nowego roku tak bardzo się dłużył? Mam wrażenie, że styczeń tym razem zamiast standardowych 31 dni upakował gdzieś w sobie kilkanaście dodatkowych.
Nie bardzo miałam też ochoty usiąść do tego wpisu. W styczniu nie działo się nic szczególnego. Nie robiłam zdjęć. Chorowałam. Zrobiło się troszkę bardziej depresyjnie, troszkę wycofałam się w głąb w siebie, co było chyba czuć po blogu, bo w styczniu powstały tylko dwa wpisy:
CZY DA SIĘ PRZYWRÓCIĆ MOTYLE W BRZUCHU?
Styczeń był dla nas bardzo intensywny zawodowo. Nastąpiło istne szaleństwo kalendarzowe. Największym powodzeniem cieszyły się oczywiście planery w formacie A1 na rok 2020 (taki nie za duży, nie za mały 🙂 ), a wszystko to trzeba było wydrukować, wyciąć, zapakować i wysłać.
W styczniu Maja miała ferie więc wybraliśmy się nad morze na kilka dni. Nie szalałam z ilością zdjęć, bo skupialiśmy się bardziej na nagrywaniu. Bardzo chcieliśmy wypróbować format vlogowy, ale jak już wróciliśmy do domu i mamy się zabrać za montaż, to dopadają nas wątpliwości. Twierdzę jednak, że od czegoś trzeba zacząć i może to właśnie vlog z Mielna będzie naszym debiutem w tej tematyce?
A jak już przy YouTube jesteśmy, to w styczniu nagraliśmy kilka odcinków:
Najbardziej jestem dumna z tego o szkole, który nie powstałby bez waszej pomocy!
Styczeń to też kolejne urodziny w rodzinie i wspólne granie w planszówki. Polecam tę grę, bo łatwo można ją przewieźć, nie ma skomplikowanych zasad i powoduje dużo śmiechu.
I tak nam minął ten styczeń: pracowaliśmy, nagrywaliśmy, odwiedzaliśmy lekarzy. Zobaczyliśmy Bałtyk zimą i zjedliśmy z przyjaciółmi dobre libańskie papu w Łodzi. Mam nadzieję, że w lutym podsumowaniu będę mniej zdołowana 🙂