Czy da się przywrócić motyle w brzuchu? Mądrości tej, co to po ślubie już prawie 10 lat.

Published by Sara on

Odleciały już motyle. Te, które trzepotały w wbrzuchu, gdy miałam się z nim zobaczyć jak co rano przed szkołą. Mieliśmy dla siebie tylko kilka, może kilkanaście minut co rano, pocałunki skradzione w parku zanim musiałam pędzić na przedmaturalne powtórki.

Po prawie dziesięciu latach małżeństwa trudno o frywolne trzepotanie w brzuchu. Cześciej pojawia się lekki wkurw, gdy mój dzienny pasek energii i cierpliwości jest na wykończeniu. Wzdycham więc patrząc na moich przyjaciół będących na różnych etapach związków: ci świeżo po ślubie, ci myślą by ze sobą zamieszkać, tamten szykuje się na randkę i być może poznamy jego towarzyszkę, a może jeszcze nie przyszła na to pora.

Ale, ale! Jako zawzięta monogamistka i fanka długotrwałych relacji nie byłabym sobą, gdybym nie miała jakiś ukrytych asów w rękawie. Ostatecznie mija nam dekada małżeństwa, a ja nawet jak na niego warczę, to jednak za chwilę wracam się przytulić. I zdarza się, rzadko, ale jednak, że znów poczuję ten powiew świeżości, żołądek na chwilę podskakuje do góry i zapominam, że jestem stateczną mamą przed trzydziestką.

Rozmawiaj

No, dobra – to jest nudne i niezbyt ekscytujące, ale naprawdę wiele ułatwia. Nie wiem, czy umiałabym być z kimś komu nie chciałabym powiedzieć o pewnych rzeczach. Rozmawiam z moim mężem o różnych wstydliwych fantazjach, do których bym się w życiu nie przyznała publicznie. Albo o tym, że jak muszę coś zrobić na co nie mam ochoty, to wyobrażam sobie, że jestem Claire Foy w The Crown i muszę godnie wypełnić swój obowiązek. No dobra, teraz wy to wiecie, ale to nie jest aż tak straszne. Jest taka piękna scena w II sezonie Sex Education (polecam!), w którym nastolatek boi się powiedzieć swojemu partnerowi o pewnej sprawie – główny bohater sugeruje mu, że skoro nie jest gotowy porozmawiać o tak istotnej kwestii, to może nie jest gotowy na następny krok.

Rozmowa zbliża do siebie. Dzięki niej nie jesteśmy tylko dwójką ludzi, która ze sobą mieszka, płaci rachunki i wychowuje dzieci, od czasu do czasu uprawia seks. Jesteśmy przyjaciółmi.

Podróżuj

Wspólne wyjazdy są najlepsze. Sama myśl, że wsiadamy w samochód (albo w pociąg) i będziemy gdzieś jechać poprawia mi humor. Podróże sprzyjają rozmowie (patrz punkt wyżej). Jak nie macie ochoty na głębsze refleksje, można włączyć audiobooka i razem pośmiać się lub posmucić. Podróże to nowe miejsca, nowe jedzenie (nawet jeśli to stara, dobra pizza ale w nieznanej wam knajpie – jak wyjdzie źle, zgodnie możecie wystawić mało gwiazdek w Google), to nowi ludzie i nowe doświadczenia. Nasz mózg ma supermoce. Nie mam ochoty wymieniać sobie męża na nowego, ale dzięki świeżym doświadczeniom mój umysł łączy nowość z osobą, z którą jestem. Bum! System oszukany.

Graj

Ach, nutka rywalizacji albo to uczucie, że jesteście w jednej drużynie! Można grać na PS4, można w planszówki, można się wybrać na paintball (ktoś był? Bo ja bym chętnie poszła, ale boję się, że będzie mega ból). Gry są tańsze niż podróżowanie. Kupujecie więc taką planszówkę i spędzacie super wieczory. Znów jesteście razem, znów rozmawiacie, a jak spotykacie się z innymi parami to możecie wpaść w samozachwyt, jakim to jesteście super małżeństwą (żartuję, nikt tak nie robi*).

Planuj

Nie przepadam za niespodziankami. Internety jednak mówią, że są osoby, którym marzą się nagłe oświadczyny, najlepiej wśród całej masy gapiów i natychmiastowej relacji na fejsie. No i dobra. Muszę jednak ostrzec zwolenników spontaniczności, że czas nie jest waszym sprzymierzeńcem. W pracy pojawiają się coraz to nowe wyzwania, przychodzą na świat dzieci (albo i nie), i nie wiesz kiedy wracacie styrani do domu po drodze tachając zakupy z Biedronki lub Lidla marząc by zrzucić z siebie ciuchy i zalec przed telewizorem. Dlatego nie ma nic złego w planowaniu randek. Może to się wydawać mało romantyczne, bo przecież wciąż króluje mit, że powinno się być zawsze gotowym na miłosne uniesienia i pomykać w styczniowym mrozie w pończoszkach i koronkowej bieliźnie, która boleśnie wrzyna wam się w tyłek, gdy tachacie dodatkową paczkę pieluch, bo właśnie rzucili promocję w dyskoncie.

Jak sobie zaplanujecie np. jedną randkę w miesiącu **, to potem łatwiej to wszystko ogarnąć. I może nie poczujecie walentynkowej presji, bo nigdzie nie wychodzicie, a tu stary nawet nie pomyślał, żeby zarezerwować stolik w tej jednej restauracji, w której serwują coś innego niż kebab na grubym polany czosnkowym.

Dużo motyli wam życzę. A jeśli macie jakiś tajemny sposób na ich przywołanie to piszcie!

*nieprawda

** A chodźcie sobie na randki ile chceta – ten 1 raz w miesiącu, to taka moja orientacyjna sugestia bazująca na tym, jak często da się zorganizować nianie + jak to zrobić, żeby nie zbankrutować + kiedy koniecznie musicie pobyć we dwoje, bo zaraz was rozniesie jak ktoś znowu poprosi o 6 rano o płatki i zaśpiewa prosto w ucho „Baby Shark”

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
15 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
15
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x