Mój dzień: Godzina po godzinie, wrzesień 2019.

Published by Sara on

Rok temu napisałam wpis Mój dzień godzina po godzinie. Z pewną nostalgią patrzę teraz na niego, bo wydaje mi się, że tamten wrzesień był łatwiejszy – ale to tylko takie wrażenie spowodowane moim przemęczeniem i tym, że się ze wszystkim nie wyrabiam przez ostatnie przeziębienia Leosi. Jak jesteś na swoim, to nie ma, że urlopik, bo dziecko zasmarkane – coś tam jednak zawsze musisz zrobić. I najczęściej zawodzisz na obu polach niestety. A zeszły poniedziałek, o którym dzisiaj piszę, jest właśnie jednym z takim dni.

Mój dzień, godzina po godzinie.

5:15 POBUDKA

Spokojnie, nie zawsze wstaję tak wcześnie – wciąż nie mogę się przestawić na te ciemności za oknem i zazwyczaj trudno mi zebrać wystarczająco dużo odwagi by wstać przed 6. Niestety, aktualnie jest to dla mnie godzina zdecydowanie zbyt późna, nie wyrabiam się z tym, co chcę zrobić i próbuję jednak zmienić swoje nawyki.

A skoro już wstałam, to wstawiam pranie, ścieram zeszły tydzień z naszego planera i wstawiam drożdżówki do piekarnika – poprzedniego wieczoru wyrobiłam ciasto.

Planer Tygodniowy – cotygodniowe ogarnianie
Owoce do drożdżówek na pierwszy dzień jesieni

6:00 KRÓTKA JOGA Z ADRIENE

Gdy drożdżówki są w piekarniku wybieram krótką sesję na YouTube z kanału Yoga with Adriene. Jednym z moich celów na ostatni kwartał jest powrót do jogi: Moje małe cele na koniec 2019. To ostatnia chwila spokoju, bo zaraz trzeba budzić dziewczynki, a Leosia od jakiegoś czasu lubi marudzić od samego rana i raczej gładko nam te pobudki nie idą.

7:00 WYCHODZIMY Z DOMU

Buty, kurtki (bo już chłodno), drugie śniadanie, pranie…tak, bo ja pranie często biorę ze sobą. W pracy mam więcej przestrzeni i podwórko, na kórym mokre ubranie mogą złapać jeszcze trochę słońca.

8:00 PRACA

Gdyby Leosia nie zachorowała, to spokojnie powędrowałaby do przedszkola a ja pewnie bym właśnie sprawdzała maile pijąc kawę. Niestety, jestem skazana na marne próby pracy przy naszej trzylatce.

Praca z dzieckiem – czyli przychodzi do ciebie klient, a twoja córka postanawia mu pokazać swoją zabawkę

9: 00 PRACA ciąg dalszy

Od kilku dni robimy porządki w naszym sklepie internetowym. Priorytetem są planery/kalendarze na rok 2021.

10:00

Czy ja piłam dziś kawę? Nie wiem, nie pamiętam, bo próobuję zapanować nad Leosią, która jeździ po całym biurze hulajnogą i w sumie nie widać po niej żadnego przeziębienia. Wszystko to wina naszej nadgorliwości, bo nawet przy pierwszym objawach złego samopoczucia wolimy ją jednak zostawić w domu. Nie zarazi innych i wirus czy co tam ją atakuje bardziej nie zmutuje od kontaktu ze smarkającym się Frankiem.

11:00 ZAKUPY

Przychodzi Maja ze szkoły więc idziemy razem na zakupy: chleb w piekarnii i kilka rzeczy z Rossmana. Lea bierze ze sobą hulajnogę, a ja już za kilka minut będę klnąc pod nosem, bo poza zakupami będą jeszcze ciągnąc za sobą jej trójkołowy pojazd.

12:00 OBIAD

Wrzucam do szybkowara kapustę, buraki, trochę passaty i robię coś a’la barszcz ukraiński na wyjątkowo szybko. Jest już Maja więc Leosia zyskała towarzyszkę zabaw, a ja mogę skreślać z listy kolejne wstawione do sklepu produkty. Tu jednak nawalam jako kronikarz, bo zapominam o robieniu kolejnych zdjęć.

13:00 KASZA

Maja wzgardziła moim barszczem i poprosiła o kaszę gryczaną. Moje starsze dziecko jest bardzo proste w obsłudze – do szczęścia wystarczy jej ugotowana kasza, bez dodatków.

14:00 SJESTA

Naprawdę będę musiała zrobić powtórkę z tego wpisu, bo kto to widział, żeby spać w pracy. Na usprawiedliwienie mam pobudkę po 5, ogólne zmęczenie i anemię, która jednak wciąż mnie osłabia.

15:00 POCZTA

Praktycznie codziennie ktoś z nas wyrusza na pocztę z paczkami. Odkąd mamy umowę z tym dostawcą (poza kurierem i paczkomatami) jestem zdziwiona jak wiele osób wybiera taki sposób dostawy. Z drugiej strony, poczta jest może wolna, ale do tej pory nie mieliśmy reklamacji z tej strony.

Za to było udawanie, że klienta nie ma w domu, paczki rzucane na podwórko, zostawiane u sąsiadów lub straszliwie zgniecione. My oczywiście zaraz wysyłamy klientowi nowy planer, ale ile potem dochodzenia się z firmami i wypełniania formularzy reklamacyjnych, to nasze.

16:00 PAKOWANIE

Normalnie pewnie jeszcze bym przedłużyła siedzenie w firmie do biura, ale nie dziś. Za godzinę jedziemy do Warszawy i muszę nas spakować na 3 dni. W planach jest nagrywanie i uwierzcie mi: spakowanie ubrań to łatwizna, gdy musisz pamiętać o lampach, kartach sd, akumulatorach, obiektywach. kablach itp.

17:00 KIERUNEK WARSZAWA

Wreszcie jedziemy. Dziewczynki już od miesiąca mówiły o tym, że wreszcie zobaczą się z Jessicą (córką Lloyda). Na szczęście droga do stolicy nie jest daleka i dobrze ją znamy więc…zaczynam pisać wpis na telefonie. Czasem się pytacie, kiedy ja wszystko ogarniam. No właśnie w ten sposób.

I tu w sumie mogłabym zakończyć nasz dzień – przyjechaliśmy do Warszawy, zaparkowaliśmy pod wynajętym mieszkaniem, trochę się rozczarowaliśmy, bo według Booking miało być coś innego, ale stwierdziliśmy, że damy radę. Podeszliśmy do LLoyda i Dijany (specjalnie wynajęliśmy coś blisko) – dziewczyny poszalały, a my ustaliliśmy plan na następne dni – mam nadzieję, że już niedługo będziecie mogli zobaczyć dokument na kanale Lloyda o sytuacji w Polsce. Wróciliśmy do domu i…padliśmy.

I taki to był, poniedziałek 23 września 2019.

W drodze do Warszawy

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x