Poranne rytuały
Potrzebowaliśmy prawie miesiąca by z poranków nieszczęsnych przejść do poranków dobrych. Chociaż nawet te dobre są najczęściej mocno zmęczone i żadne z nas nie pogardziłoby jeszcze jedną godzinką snu. No, nie myślmy o tym, czego nie może być ale zapraszam was na zapoznanie się z naszym porannym rytuałem.
Jeśli mam siłę i czas, to przygotowanie do poranka rozpoczynam już wieczorem. Szykuję obiad na następny dzień do pracy, zastanawiam co ma włożyć KoCórka do przedszkola następnego dnia. Bez zbędnego nadęcia, nie jestem w końcu faszionistką, ale wiem, że lepiej gdy włoży rajstopki i spódniczkę, bo i ona jest zadowolona i łatwiej jej zdjąć taki strój później w toalecie. Wstyd się przyznać ale ten tydzień, który się wreszcie kończy, był tak wypełniony zajęciami, że po powrocie do domu ostatnio o czym myślałam, to gotowanie na dzień następny. Jeszcze w bloku mamy problemy z prądem, więc musiałam zapomnieć o włączaniu pralki/ żelazka/ piekarnika/ mikrofali. Dobrze, że w zeszły weekend zrobiłam wielkie pranie…
Aktualizacja na rok 2019:
Obecnie planowanie nie tylko poranków ułatwia mi korzystanie z tygodniowych planerów suchościeralnych dla rodziny.
Poranek z reguły zaczyna się około 4 nad ranem. Wtedy to KoCórka, ignorując egipskie ciemności, bezbłędnie trafia ze swojego łóżeczka prosto między nas. Jest cieplutka i pachnie najpiękniejszym zapachem na świecie – dzieckiem. Bardzo fajnie jest znów mieć łóżko dla naszej dwójki ale to poranne przytulanie we trójkę w półśnie jest chyba nawet fajniejsze…
Wstaję pierwsza. Jeśli muszę, to idę po pieczywo. Wstawiam wodę na herbatę i czajniczek z kawą – w tym tygodniu dzięki McDonald’s odpada poranne parzenie kawy. Robię śniadanie dla mnie i dla męża. Często są kanapki, jajka w różnej formie, czasem naleśniki lub jak mi się wyjątkowo chce to świeże bułeczki drożdżowe. Moje ulubione kasze zostawiam na weekend, bo dla siebie samej nie chce mi się ich gotować.
KoCórka budzi się, gdy siadamy do stołu. Jeszcze zaspana i w piżamce siada u któregoś z nas na kolanach. Nie je z nami śniadania, bo to nie jej pora a poza tym za pół godziny i tak zje je z koleżankami w przedszkolu. Dziś miały być: chleb z masłem, sałata, kiełbasa szynkowa, pomidor, kawa mleczna, herbata.
Ten kwadrans, gdy jemy śniadanie i jesteśmy wszyscy razem, to nasz czas na przygotowanie się do nadchodzącego dnia. Przypomnienie o tym, jak ważna jest rodzina i jedzenie wspólnie posiłków. Odpuściłam już malowanie się w domu. Zrobię to w biurze a w zamian mam kilka minut więcej na przeczytanie czegoś we trójkę, krótką rozmowę – to daje nam energię na resztę dnia, nawet jeśli oczy wciąż kleją się z niewyspania.
Potem już tylko, któreś z nas pomaga ubrać się KoCórce. Dwa razy trzeba sprawdzić czy znowu nie włożyła rajstop na lewą stronę. Dajemy szczoteczkę do zębów i pastę – wreszcie zaczęła pamiętać o myciu zębów „tych z tyłu”. I już, wkładamy buty, kurtki, zamykam drzwi i lecimy do auta. Prosto w nowy dzień i korki.