Beyonce fotoszopuje swój Instagram, a Ty?
Internauci, głównie ci zagraniczni, strzelili focha. A obrazili się nie na byle kogo, tylko na ulubienicę mas. Przedstawiać wam jej chyba nie trzeba – Beyonce. Poszło o obróbkę zdjęć. Spostrzegawczy użytkownicy Instagram’a i Tumbl’a dostrzegli, że nie wszystko jest ładnie i cacy. Tu widać, że udko wyszczuplone, bo kieliszek się rozmazał. Tu odbicie się nie zgadza. A na jeszcze innym zdjęciu, takie pokraczne te nóżki jakoś wyszły. Oj, się grafik nie postarał. Dziwi mnie to oburzenie na sam fakt, że znane osoby gmerają przy swoich zdjęciach. Taka Beyonce ma pewnie jedną osobę od cyknięcia fotki, drugą od obróbki i trzecią, która to wstawi na Insta. Można sobie zadać jednak pytania: czy każda obróbka jest zła? I czy my przypadkiem też nie kreujemy siebie na pewne osoby w Internecie, nawet jeśli robimy to nieświadomie?
Lubię ładne zdjęcia. Ładne czyli nierozmazane, nie za ciemne, takie, na których jest przedstawione coś ciekawego. Dlatego lubię korzystać z programu do obróbki zdjęć, w moim przypadku jest to Photoshop. Czasem uda mi się uratować niedoświetlone zdjęcie a czasem po prostu delikatnie podkręcam kolory – efekty będziecie mogli zobaczyć w jutrzejszym wpisie kulinarnym. Dla mnie obróbka jest taką kropką nad i. Pozwala wyciągnąć jeszcze więcej ze zdjęcia, które już często samo w sobie jest fajne. Wciąż się uczę obsługiwać program także możecie być pewni, że się nie wyszczuplam na zdjęciach ani nie zmieniam rysów twarzy, bo po prostu tego nie umiem. Jednak nawet jeśli się tego nauczę, nie zamierzam w swojej obróbce iść w tym kierunku. Terry White, świetny grafik współpracujący z marką Adobe, powiedział kiedyś, że zabawa w Photoshopie nie powinna zmieniać naszych stałych cech. Zdarzyło się, że cię wypryszczyło w dniu robienia zdjęcia? Spoko, usuwamy, bo i tak zniknie za dwa dni. Podkrążone oczy? Naprawiamy. W końcu i tak wyśpisz się w weekend i skóra pod oczami dojdzie do ładu.
Może są ludzie, którzy nie zwracają na to uwagi ale bądźmy szczerzy: lubimy dobrze wyglądać. Gdyby tak nie było, narzeczeni nie poświęcaliby tyle czasu na szukanie fotografa. Przecież zdjęcia mógłby robić zdjęcia wujo Zdzichu swoim kompaktem. Dlaczego są tak popularne sesje rodzinne, portretowe, te z brzuszkiem; często robione w specjalnym studio? Bo mamy pewność, że będzie pięknie a my wciąż będziemy sobą na zdjęciu, z zadartym nosem i opadającymi kącikami oczu.
No, dobra ale co jeśli się nie ma dostępu do lustrzanki, programów do obróbki albo zwyczajnie nas to nie interesuje? Cóż, według mnie jakiekolwiek zdjęcie wrzucone w Internet jest poddawane pewnego rodzaju obróbce. Nawet jeśli ta obróbka składa się z przeczesania włosów, przypudrowania noska albo zrobienia pod rząd 30 selfie, bo w końcu któreś wyjdzie, prawda? Przyznajcie szczerze czy wrzucilibyście pierwsze z brzegu zdjęcie na profilowe? Takie, na którym średnio się sobie podobacie a następne zrobione jest fajniejsze ale co z tego, skoro „nie będziemy kreować rzeczywistości”. Nawet w życiu poza Internetem: ile jest osób, przy których jesteście totalnie sobą? Chodzicie w dresach, bez makijażu i z przetłuszczonymi włosami? Kilka, prawdopodobnie najbliższa rodzina chociaż są zapewne tacy, którzy nawet małżonkowi nie pokażą się bez pełnego makijażu. To nie wmawiajcie mi, że nie wybieracie dobrych zdjęć ( chociaż dla każdego czym innym będzie dobre zdjęcie ) na swoje profile społecznościowe, gdzie obserwują was koledzy z pracy, może szef i dawna znajoma z liceum.
Swoją drogą ciekawa wnioski można wysnuć obserwując zdjęcia wrzucane na Fejsa. Brak zdjęć – chcesz zachować prywatność ale z zapałem śledzisz innych myśląc, że nie mają za grosz godności. Twoja galeria składa się głównie ze zdjęć dzieci? Słodko, są cudowne ale dajesz znać znajomym, że aktualnie nic innego cię nie interesuje. Co kilka dni wstawiasz selfie na tej samej ścianie, z tą samą miną? Pewnie brak ci poczucia własnej wartości i tylko komentarze typu ” ślicznie” i „lofciam” dają ci siłę do wstania rano z łóżka. Wstawiasz zdjęcia z głupimi minami, wywalonym językiem? Chcesz wyglądać na wyluzowaną i taką, która nie przejmuje się regułami. Siebie też wzięłam pod lupę. Z Insta na Fejsa wedrują głównie zdjęcia potraw- czyli pozuję na taką, która potrafi gotować a w rzeczywistości ostatnio przesoliłam rosół. Do tego mam na prywatnym profilu sporo zdjęć z podróży, czyli chcę wyglądać na taką, która dużo podróżuje a niestety, więcej jednak siedzę w domu. Skończmy jednak z moją domorosłą analizą i wróćmy do Beyonce.
Mogłoby się wydawać, że nie widzę nic złego w tym, że piosenkarka wyszczupla sobie uda. A jednak! Te zmiany kwalifikują się do cech, które nas charakteryzują, bo nie tak łatwo zrzucić 5 kilogramów. Tym samym Beyonce nie kreuje rzeczywistości a ją zaburza. Osobiście raczej nie interesują mnie działania Beyonce i gdyby nie link z amerykańskiego portalu nie wiedziałabym o sprawie. Nie obserwuję jej też na Insta ale sprawdziłam i ma ponad 18 milionów obserwujących. Ile z tych osób, to niedowartościowane nastolatki, które będą marzyły by być takie jak ona? Nawet jeśli to oznacza zaburzenia odżywiania. Ile z tych osób, to kobiety teoretycznie takie jak Bey, po 30, matki i żony? Takie, które pomyślą, że skora ona tak wygląda a ja nie, to znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Na pewno wiele…
Jest jednak różnica między pięknym zdjęciem a fałszywą rzeczywistością.