Jedna rzecz, którą mówię osobom z depresją.
Poruszanie tematu depresji to trochę wchodzenie na grząski grunt. Temat delikatny i zdecydowanie wymagający specjalistycznej wiedzy. I nawet fakt, że u mnie zdiagnozowano depresję i leczyłam się na tę chorobę, nie czyni ze mnie nagle specjalisty w tej kwestii. Co najwyżej mogę opowiedzieć o tym, jak się czułam. Nie mniej jednak ludzie dokoła nas chorują i trafiają na koleżanki, sąsiadów, wujków Staśków, którzy depresję mają za jakiś lewacki, hipsterki wymysł i jakoś nie mają obiekcji by powiedzieć cierpiącej osobie, co myślą na ten temat. No, to ja wam powiem, co mówić.
Idź do lekarza.
Tak, ja wiem, że wujek na chrzcinach twojego siostrzeńca zagryzając korniszona pod wódeczkę opowiada, że on to jak stracił pracę w 85, to jakoś żadnej depresji nie miał. Brawa dla wujka za jego silną osobowość. A może jednak nie, bo dzieci swe regularnie lał, drze się na ciotkę i kieliszka też nie odmawia. Być może więc tak idealnie z emocjami sobie nie radzi. Poza tym podnoszenie sobie samooceny na podstawie stanu zdrowia innych to raczej słabe jest. Trochę tak jakbym teraz zaczęła naśmiewać się z moich koleżanek alergiczek, bo one biedne w maju do lasu nie mogą wyjść, a ja tak – no, zasługa w tym moja niesamowita. Podziwiajta!
Depresja to nie jest nowomodny wymysł, tylko prawdziwa choroba, która wymaga leczenia. W związku z tym:
Idź do lekarza!
Może sobie pomyślisz o twojej niesamowitej babci, która przeżyła wojnę i dała radę dzieci wychować w trudnym systemie, więc niby jakim cudem ty, dziecię wychowane już po roku 1990, miałoby mieć depresję? Żyjesz bez głodu, bez wojny, naprawdę mogłoby być gorzej. No niestety, życie ma parszywe poczucie humoru i czasem niektóre traumy zostają nam przekazane w genach. Z drugiej strony wielu badaczy wcale nie uważa, że kiedyś depresji nie było – po prostu ludzie się do tego nie przyznawali. Jeśli więc czujesz, że coś jest nie tak, umów się do lekarza. Na taką podstawową diagnozę możesz wybrać się do psychologa – to trochę lekarz pierwszego kontaktu, gdy chodzi o nasze emocje. Jeśli już wiesz, że raczej zapowiada się dłuższa przeprawa i musisz w sobie pewne sprawy przepracować, wtedy idziesz do psychoterapeuty. Jest to osobny zawód, psycholog nie musi być psychoterapeutą, chociaż może nim być. Trzecim zawodem jest psychiatra i pójście do niego na konsultację nie znaczy, że jest się nienormalnym – psychiatra jako jedyny może przepisywać leki.
Nie myśl, że nie masz prawa mieć depresji. Nie myśl, że sprawisz przykrość mamie, tacie, mężowi – no bo, jak to możliwe, że miałaś takie szczęśliwe dzieciństwo i w sumie masz fajne małżeństwo, a tu jednak dupa i depresja. Po prostu:
Idź do lekarza
Bo jak boli cię ząb, to idziesz do dentysty. Może nie zawsze od razu, ale raczej nie podstawiasz otwartej japy pod doświadczone ręce sąsiada mechanika. Ba, czasem nawet pędzisz w podskokach, próbujesz się wepchnąć w kolejkę do stomatologa, bo ból nie daje ci żyć. Nie kwestionujesz metod lekarza. A z depresją? No, to już wiadomo, że każdy ma swój sprawdzony sposób na wyleczenie ciebie: wyjdź do ludzi, nie jedz glutenu, ale wciągaj jarmuż 3 razy dziennie, słuchaj radosnej muzyki, wstawaj o świcie, ćwicz, łykaj lewoskrętną witaminę C i prawoskrętną witaminę D. I pod żadnym pozorem nie idź do lekarza, bo oni cię tylko nafaszerują proszkami i zrobią z ciebie reptalianina.
Depresja to jest skomplikowana bestia. Być może komuś pomoże wyjście do ludzi. I super. Ktoś inny na myśl, że ma wyjść z domu dostanie nudności i załamie się jeszcze bardziej, bo skoro niby taki drobiazg ma mi pomóc, a ja nie jestem w stanie się przełamać…to widać jestem już beznadziejnym przypadkiem.
I to nie tak, że zdrowa dieta i ćwiczenia są złe – akurat odstawienie fast foodów, ograniczenie alkoholu i ruch raczej nikomu nie pogorszyły zdrowia. Tylko tu moje drogie mądrale rzucające radami tu i tam, zastanówcie czy wy faktycznie żyjecie tak idealnie zdrowo i czy macie odpowiednią wiedzę, by ocenić czy waszemu znajomemu pomoże witaminka, czy może jednak coś więcej.
Idź do lekarza.
Bo on od tego jest. I dysponuje odpowiednim doświadczeniem, w przeciwieństwie do znajomej z pracy, która wciska w ciebie suplementy i twierdzi, że lekarz to przekaże ci tylko antydepresanty, weźmie kupę kasy za wizytę i będzie miał cię w dupie. Być może są i tacy „specjaliści”, ale właśnie od tego są opinie w internecie by znaleźć kogoś odpowiedniego. I nie bój się antydepresantów – jasne, to jest poważna sprawa i nie można ich łykać jak cukierki. Mieszają nam w mózgu i mają długą listę skutków ubocznych: raz spać nie możesz, to znów nie możesz wstać, tyjesz lub chudniesz, kręci ci się w głowie i prawie na napewno twoje libido leci na łeb na szyję. Pamiętaj jednak, że to są leki, bardzo poważne leki, nie jakieś homeopatyczne granulki. Brałam je, gdy nie mogłam w sobie znaleźć energii do robienia tych rzeczy wypisanych wyżej: wyjść do ludzi, poćwiczyć, zrobić coś dla siebie. Piguły utrzymywały mnie w pionie, gdy było bardzo źle i dały siłę na przepracowanie pewnych spraw.
Pod żadnym pozorem nie zachęcam nikogo do brania antydepresantów. Po to się idzie do lekarza, żeby was przebadał i podjął decyzję. A w razie potrzeby nie bał się zmienić wam leków. Po prostu nie odwlekajcie wizyty tylko dlatego, że koleżanka puszcza wam śpiewy walenia i twierdzi, że to wam pomoże, a nie jakieś prochy. Branie antydepresantów nie czyni z was wariatów i osób niespełna rozumu.
Poniżej wideo z 4 sezonu Crazy Ex-Girlfriend (wszystkie sezony macie na Netflix) – serial, który w komediowy sposób podejmuje tematy związane z zaburzeniami osobowości, feminizmem i odkrywaniem samego siebie. No, wielbię miłością ogromną!
I jeszcze jedna mała prośba – jak ułyszycie, jak jakaś blogereczka albo koleżaneczka kręci nosem, że dziś (podkreślam DZIŚ), to ona ma depresję, bo pada deszcz i w ta knajpa, w której zamawia lunch do pracy miała tylko normalny makaron, to reagujcie. Ja wiem, że to się łatwo mówi: mamy gorszy dzień, trochę stresu, trochę smuteczków i już mówimy, że mamy depresję. A następnego dnia czujemy się dobrze. I przez to w głowie robi nam się taki skrót myślowy: „Aha, miałam depresję, ale wzięłam się za siebie i nastepnego dnia już nie miałam. Jestem super, a ci którzy smędzą o depresji to po prostu śmierdzące lenie, którzy lubią być smutni”. Nie, to tak nie działa, pamiętajcie!
Jeśli uważasz, że ten wpis przyda się twoim znajomym, udostępnij go proszę na Facebooku 🙂