Styczeń 2019, podsumowanie miesiąca

Published by Sara on

Bardzo trudno mi było usiąść do tego wpisu. Luty zaczął się bardzo smutnym akcentem i straciłam całą wenę i chęć do pisania czegokolwiek. Tak się jednak składa, że ten blog jest przede wszystkim moim pamiętnikiem i gdy za rok będę wracała do stycznia 2019, nie chcę myśleć o tych chwilach, które sprawiły, że nie chciałam napisać tego wpisu. Zamiast tego wolę się skupić na tych kilku dobrych momentach.

Przyszła zima! Taka prawdziwa ze śniegiem i mrozem. Niestety, nie dane mi było spacerować po zasypanym białym puchem lesie. W tygodniu byłam zawalona pracą i nie miałam czasu nawet na krótką przerwę. Za to w weekendy odchorowywałam przepracowanie i z reguły leżałam w łóżku z chorymi zatokami lub innym przeziębieniem. Na szczęście, tylko ja chorowałam w naszej rodzinie, a dziewczynki razem z tatą parę razy wybrały się na sanki. Cieszy to, że nie chorują i to, że poznały smak prawdziwej zimy.

W styczniu zrealizowałam swój prezent świąteczny. Gdy na początku grudnia przeczytałam, że w Teatrzu Muzycznym w Łodzi będą grać Les Miserables wiedziałam, że muszę się na to wybrać. Spytałam się więc Edwina, czy mogę sobie sama zrobić prezent od niego.

Mój biedny mąż! Musicie wiedzieć, że darzę ten musical miłością nieustanną, gorącą i żarliwą chociaż niestety nigdy dotąd nie miałam okazji widzieć go na żywo na scenie. Mam takie okresy, w którym słucham piosenek z „Les Mis” codziennie. Potrafię się produkować na temat moich ulubionych wykonań i aktorów. I tu wchodzi mój Edwin, którego musicale nie fascynują, delikatnie mówiąc. Po spektaklu przyznał mi się, że poszedł tylko ze wzgledu na mnie, żeby spędzić czas z żoną. W żadnym wypadku jednak nie żałuje tego czasu, bo pokochał Les Miserables i teatr tak samo jak ja. Kiedy więc usłyszycie w naszym biurze „Jeszcze dzień” albo „Słuchaj kiedy śpiewaj lud”, nie dziwcie się bardzo. Tak sobie myślę, że do Muzycznego w Łodzi jeszcze nie raz się wybierzemy.

Czasem jak mi się chce, to robię moim Pyśkom takie śniadania
Maja też miała swój (pop)kulturalny moment. Poszłyśmy do kina na Ralpha Demolkę w Internecie i bardzo polecamy ten film. Dla maluchów może być ciut zbyt straszny, ale Maja była zachwycona. Nie jest to może dzieło na miarę „W głowie się nie mieści”, ale ogląda się to wystarczająco przyjemnie.
I po śniegu!
Księżniczka na balu karnawałowym. Uwielbiam patrzeć na moje dzieci doświadczające normalnego życia. Ani ja, ani Edwin nigdy nie byliśmy na żadnym balu – chociaż nie mamy z tego powodu traumy, to jednak cieszy mnie to, że moje córki mogą uczestniczyć w takich wydarzeniach.
Nasz Kuba (brat mojego męża) skończył 13 lat, a ja zrobiłam żałosny tort, który na szczęście smakował bardzo dobrze. Jeszcze trochę i skończymy obchodzić „pierwsze” oficjalne urodziny w rodzinie 🙂 Następny będzie mój brat, który urodził się w kwietniu i załapał się jeszcze wtedy na bycie świadkiem.

Zawodowo żyliśmy głównie planerami, czyli suchościeralnymi kalendarzami, które produkujemy. Czasem mnie i mojemu bratu, który pakuje paczki, nasze produkty śniły się wręcz po nocach. Przynajmniej mamy nowych znajomych: z naszym kurierem to już sobie po kumpelsku gadamy, a panie na Poczcie i w kiosku Ruchu też już nas znają. Wszystkie nasze planery znajdziecie w sklepie: planery ścienne. Podobno są mega fajne i za tanie. Tak przynajmniej nam ludzie piszą.

Jaki był wasz styczeń? Mam nadzieję, że trochę lepszy niż mój? Może akurat były u was ferie i z tej okazji pojechaliście w góry albo w jakiejś bardziej egzotyczne miejsca? Może przetanczyliście całą noc na balu? Opowiedzcie, proszę!


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x