Migawki: Lody, starość i umieranie.

Published by Sara on

Kilkukrotnie spotkałam się z zachętą by przynajmniej raz dziennie zjeść wspólnie posiłek przy stole. Dzieci zaczynają rozmawiać z rodzicami i jakoś łatwiej jest ludziom otworzyć się w ten sposób. I coś w tym musi być. Przy dzisiejszym obiedzie Maja poruszyła bardzo poważne tematy, chociaż zaczęło się prozaicznie: od pogody.

-Mamo, a dlaczego jest mało śniegu?

-Bo nie spada nowy śnieg. No i robi się cieplej więc ten stary topnieje.

Za chwilę (przerwa na przełknięcie ziemniaka):

-A czy można jeść lód?

-Można – i po namyślę dodaję – ale tylko takie owocowe ze sklepu, albo jak mama zrobi. Z ziemi nie zjadamy.

-A Julka jadła…

-No to trudno.

-Czy ona umiera?

-Eeee-krztuszę się – mam nadzieję, że nie.

-A dlaczego umieramy?

W tym momencie mało co nie zemdlałam, ale to nie był koniec:

-A od czego się umiera?

-No…jak ktoś jest już stary ,to może umrzeć ze starości.

-A kto jest stary?

-No, jak myślisz, kto jest stary? – nie dam się wprowadzić na minę. Zresztą, niech się dzieli swoimi odczuciami.

-Dziadek. Dziadek Edek i dziadek Grzesiu też.

 

Biedni „starzy” dziadkowie przed 50! Pozdrowienia od wnuczki!


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
9 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
9
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x