Siedzą kury i gdaczą.

Published by Sara on

Lubię kobiety. Są ciepłe, troskliwe i rozróżniają więcej kolorów od mężczyzn. Lubię kobiety, bo sama nią jestem i z kim, jak nie z kobietą, mam rozmawiać o nowej fryzurze, fajnej książce albo ( a co!) o sytuacji na rynku pracy. Lubię kobiety ale ze smutkiem muszę stwierdzić, że spora część z nich nie potrafi oddzielić swoich emocji od dyskusji. I robi się nieciekawie, bo zaraz jest foch i obraza majestatu i już się na kawkę nie zapraszamy, chociaż często nawet nie wiadomo o co poszło. Panom jakoś lepiej te dyskusje wychodzą…

stockvault-hens117373Taka sytuacja: Krzysztof i Marcin prowadzą dyskusję na temat fotografii. Każdy z nich ma inne zdanie w temacie i nie zamierza go zmienić. Jest coraz goręcej i mam wrażenie, że zaraz któryś z nich się śmiertelnie obrazi a tu nagle…Stop. Stwierdzają, że się nawzajem nie przekonają więc koniec tematu. Rozmawiają normalnie o czymś innym i w późniejszych rozmowach nie wypominają sobie tej kłótni. Mąż mi to ciekawie wytłumaczył: mężczyźni mają w mózgach szufladki. Zamyka szufladkę z fotografią i otwiera inną, przeznaczoną np. różnym gatunkom piwa. Jak jest w pracy, to myśli tylko i wyłącznie o pracy. Ja w pracy, poza tym, że myślę o sprawach związanych z naszą firmę to myślę jeszcze:

– o tym, co zrobię na obiad

-o praniu

-o tym, że chętnie bym pojechała gdzieś na weekend a jak już jechać to gdzie

-o tym, że miałam kupić dla KoCórki kolorowy papier

-o czym ostatnio rozmawiałam z przyjaciółką

i wiele więcej – mój mózg to prawdziwa plątanina przewodów – koszmar informatyka.

Wiadomo, nie ma co generalizować, bo zaraz któraś z was napiszę, że to facet się bardziej obraża a wy macie ład i porządek w głowie. Możliwe, jednak obserwując znajome pary i osoby samotne widzę, że większość powiela wzór opisany wcześniej. I dobrze, bo dzięki temu kobieta i mężczyzna się świetnie uzupełniają. Gorzej, gdy dochodzi do spięć na linii kobieta – kobieta…

Generalnie jestem za karmieniem piersią. Dla KoCórki i dla mnie to była bardzo przyjemna 1,5 roczna przygoda więc zachwalam ją przyszłym matkom i tym dziewczynom, które o ewentualnym potomstwie dopiero myślą. Załóżmy jednak, że nie udało mi się przekonać koleżanki do karmienia piersią. Po pewnym czasie żali mi się ona np. że jest zmęczona, bo w nocy musi wstawać i robić dziecku mleko. Wredne byłoby gdybym teraz jej wypomniała: „a widzisz, mogłaś karmić piersią”. Wredne, bo koleżanka już swojej decyzji nie zmieni. Wredne, bo chciała się po prostu wyżalić a nie zostać wygrać casting do roli matki, która podejmuje złe decyzje.

Kobiety już takie są. Jestem tego świadoma i staram się z tym walczyć ale i tak potrzebuję więcej czasu by zapomnieć o tym, że ktoś mnie uraził niż mój mąż. Zdarza mi się w piątek wypomnieć coś co stało w poniedziałek. I to nie jest dobre, bo jeśli mówimy „wybaczam ale nie zapominam” to chyba nie jesteśmy takie wspaniałomyślne, jak o sobie lubimy myśleć.

Może to wynika z tego, że z natury jesteśmy bardziej emocjonalne i jesteśmy poddawane nieustannym zmianom hormonalnym wynikającym z cyklu miesiączkowego? Grunt, że bardzo często widzę jak kobiety lubią sobie dogryzać, wypominają dawne kłótnie a na koniec z fochem zamykają przeglądarkę twierdząc, że już nigdy tam nie wrócą ( w życiu poza Internetem, często to się kończy pozorną grzecznością ale da się wyczuć, że dana osoba, coś do ciebie ma i jakoś nie garnie się do twego towarzystwa – a ja się potem zastanawiam, co ja takiego powiedziałam?!?).

Te największe fochy z reguły związane są z tematami pełnymi emocji. No, bo jak tu się obrazić, gdy ktoś mi udziela odpowiedzi na pytanie: co na katar u trzylatka? Albo: jak uratować zakalec. Albo: polećcie mi jakiś pensjonat w Zakopanem. Ale gdy w grę wchodzą emocje, może sprawy małżeńskie, może problem wychowawczy, robi się problem.

Uwielbiamy udzielać rad. Może podświadomie chcemy pokazać jakie to jesteśmy mądre i jak sobie świetnie radzimy w dzisiejszym świecie ( skutki feministycznej propagandy ) chociaż pewnie przyświeca nam dobra wola i chęć pomocy koleżance. Zapominam jednak, że nie mamy pełnego obrazu sytuacji, że choćbyśmy nie wiadomo jak się starały i tak znajoma nie nakreśli w pełni tła problemu albo, jeśli jest to rozmowa przez Internet, czegoś nie dopisze albo napisze tak, że my to inaczej zrozumiemy. W końcu gesty i ton głosu również mają znaczenie. I najważniejsze, nie jesteśmy specjalistkami – a nawet jeśli jesteś lekarzem albo psychoterapeutą – to czy umiałabyś udzielić rady tylko na podstawie internetowej pogawędki? Nie powiem, że nigdy się nie wymądrzałam i nie starałam się udzielać rad. Mogę tylko napisać, że chcę pamiętać o tym, że każdy odpowiada sam za siebie i co najwyżej mogę odesłać do specjalisty lub po prostu być obok i wysłuchać.

O tym ostatnim, też często zapominamy. Chcemy być jak mężczyźni i od razu wszystko naprawić. A czasem przyjaciółka chce po prostu pogadać, zdjąć z siebie nadmiar emocji i nie oczekuje w zamian porad tylko najwyżej trochę współczucia. Ostatnio powiedziałam przyjaciółce o pewnej sprawie, która już od jakiegoś czasu zaprząta moje myśli. Jest to sytuacja, na którą nie gotowej recepty. Dziewczyna zachowała się na medal, bo nie udzielała mi rad tylko mnie wysłuchała i zapytała jak się z tym czuję. Niby nic ale mnie było lżej. Zwłaszcza, że wiedziałam, że jest ktoś, kto wie o moich zmartwieniach i w razie potrzeby mogę się znowu wyżalić.

Może czasem warto przystopować, odpuścić i po prostu dać drugiej stronie możliwość wygadania się?

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
3
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x