Wróciło.
Myślałam, że skoro planowałam tę ciążę od dłuższego czasu, dostanę w gratisie sielankę i spokój umysłu. Oczywiście, wszystko musiało się potoczyć całkiem inaczej. Miał być spokój i luz. Miało być wszystko w głowie poukładane. Przecież to dla mnie nie pierwszyzna, to chodzenie w ciąży. Paradoksalnie pod względem emocjonalnym lepiej zniosłam ciążę z Mają – nie do końca planowaną.
Nie jest tajemnicą, że przed tą ciążą poroniłam. Myślałam jednak, że po pierwszym trymestrze uda mi się osiągnąć wewnętrzny spokój. A skąd! Chociaż fizycznie czułam się całkiem nieźle, byłam jednocześnie bardzo rozbita emocjonalnie. Niby zajmowałam się tym wszystkim co zawsze, ale gdzieś w środku rozgościł się czarny pająk snujący swoje wątpliwości. Pomijając już poprzednie przeżycia, przez 5 lat macierzyństwa nasłuchałam się i naczytałam różnych opowieści. Z Mają byłam nieświadomą debiutantką. Teraz byłam starsza i bardziej świadoma. Nie tylko więcej wiedziałam na temat rodzicielstwa i samej ciąże; znacznie lepiej zdawałam sobie sprawę z tego ile kobiet wokół mnie rodzi przedwcześnie albo zmaga się z różnymi komplikacjami.
Gdzieś w środku tęskniłam za tą radością, która towarzyszyła ciąży z Mają, ale potrafiłam jej do końca wywołać. Przyszedł trzeci trymestr i pogodziłam się z myślą, że teraz to już tylko narzekanie i „byle do porodu”.
I wtedy weszłam w 8 miesiąc, a moja aplikacja cudownie powiadomiła mnie któregoś ranka: Organy są już ukształtowane. Urodzone teraz dziecko ma duże szanse na przeżycie. Do tego mój ginekolog poinformował mnie, że Lea przekręciła się główką do dołu, waży 2 kilogramy i na pewno nie zamierza w najbliższym czasie wychodzić.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak podświadomie trzymał mnie strach, że coś jej się stanie. Domorosły psycholog we mnie podpowiada, że to efekt traumy po poronieniu, która puściła dopiero wtedy, gdy dostałam gwarancję uratowania dziecka „w razie czego”.
Pojawiły się spuchnięte kostki i problemy ze wstawaniem. Ale to nic! Bo wszystko wróciło! Piorę i prasuję te małe ubranka i już nie mogę się doczekać czerwca. Gdy pytają się mnie jak się czuję, że spokojem odpowiadam, że dobrze. Bo pierwszy raz od dawna mam w sobie spokój i to oczekiwanie, które doświadczyłam wcześniej w ciąży z Mają.
A Maja? Sceptycy niech sobie mówią, że dziecko nie jest w stanie nawiązać więzi z rodzeństwem, gdy to drugie jest jeszcze w brzuchu. Ona jednak codziennie całuje brzuszek, smaruje go kremem, mówi do siostry. Opowiada o tym, co będzie z nią robić. Jak ją będzie głaskać i przytulać, jak pomoże nam się nią zajmować i jak ją wszystkiego nauczy. Rozsądek podpowiada mi, że pierwsze dni mogą być niełatwe, ale patrząc na Maję mam w sobie dużo spokoju i nadziei. Będzie dobrze.
Sukienka Mai – Bonprix, konkretnie TEN model
Miejscówkę znalazłyśmy w moim mieście – nie zawsze trzeba jechać daleko 🙂