„Wpadki” są łatwiejsze?

Published by Edwin on

Ciążę można zaplanować albo ciąża może nam się zwalić na głowę jak grom z jasnego nieba. Tak było z KoCórką. Myślałam, że fajnie byłoby mieć dziecko ale zawsze coś stało na przeszkodzie: a to mieszkanie, studia albo co ludzie powiedzą. Jednak przy takim pragnieniu w końcu musiało paść to zdanie: „od jednego razu się w ciążę nie zachodzi” a dziewięć miesięcy później leżałam na porodówce.

601552_30082424Im moje dziecko jest starsze, tym coraz częściej pojawia się myśl o następnym potomku; czasem zasugerowana przez kogoś, czasem na myśl o tym, jak to w ciąży było fajnie i gdy przypomnę sobie zapach niemowlęcia. Od razu uciszę plotki: w ciąży nie jestem i nic nie zapowiada, żeby nasza rodzina miała się powiększyć w najbliższym czasie. Wysiliłam jednak umysł i wyobraźnię i mentalnie przeniosłam się do sytuacji, w której po kolacji mówię mężowi: „spinaj plemniki, robimy dziś dziecko!”.

Pierwsza myśl – przy ciąży nieplanowanej nie mogę poczynić wcześniej pewnych kroków. Przy KoCórce, gdy zaczęłam podejrzewać, że mogę być  w ciąży odstawiłam alkohol i na wszelki wypadek kupiłam kwas foliowy. Teraz gdy myślę o ciąży myślę, że wypadałoby zrobić RTG zęba, żeby nie narażać się na różne nieprzyjemne dla płodu i dla mnie zabiegi; że warto by zrobić jakieś podstawowe badania, jakaś morfologia, cytologia, bo już by wypadało.

Przy „wpadce” nie wątpisz w swoją płodność. Nie masz czasu stresować się staraniami o potomka. A tak zdaję sobie sprawę, że co 4 para ma problem z powiększeniem rodziny. Kiedyś spaliśmy przy routerze – może to jakoś wpłynęło na płodność?!? Czytałam też wiele historii, w którym każdy kolejny miesiąc starań powodował coraz większe przygnębienie i wątpienie w siebie.

A jak będzie chore? Przy KoCórce zawsze miałam lekki stres przed wizytą u ginekologa ale przez większość czasu unosiłam się w błogiej bańce pełnej optymizmu i … nieświadomości. Przez 9 miesięcy sąsiadki i znajome zdążyły mnie postraszyć ściskającymi serce historiami. Najgorsza dotyczyła nowo narodzonego chłopca, u którego lekarz nie wykrył malformacji odbytu i dziecko zmarło. Przez trzy lata macierzyństwa usłyszałam i przeczytałam o wielu złych przeżyciach, które niestety doświadczyły matki. Przy KoCórce rozpierała mnie taka radość, że od razu po zrobieniu testu ciążowego pochwaliłam się rodzicom i teściom, a parę dni później wiedzieli już o moim odmiennym stanie wszyscy znajomi. Teraz bym czekała; prawdopodobnie do tych bezpiecznych dwunastu tygodni świadoma, jak wiele kobiet cierpi obecnie z powodu poronienia.

Sytuacja polityczno-finansowa też nie zachęca do powiększania rodziny, zwłaszcza w naszym regionie. Zwyczajnie boję się, że konflikt na Ukrainie przerodzi się w coś więcej. Boję się, że będzie wojna. Boję się o moich najbliższych. Jakbym zniosła strach o kolejną osobę, tak maleńką i bezbronną? Już i tak nawiedzają mnie złe sny, w których główną bohaterką jest KoCórka i moje lęki nie są związane tylko z ewentualnym konfliktem zbrojnym. Może zachoruje poważnie? Może pójdą na spacer w przedszkolu, wyrwie się paniom i wpadnie pod samochód?

I do tego finanse…Czasem kusi mnie myśl, by wyjechać za granicę, bo pewnie żyłoby się łatwiej gdzieś na Zachodzie. W końcu jednak zawsze odpuszczam ale nie da się ukryć, że jednak ciąża i dziecko trochę kosztuje. Nawet nie chodzi mi tu o ubranka czy zabawki a o rzeczy, których nie można zlekceważyć. Przeziębienie – 50 zł wylatuje z portfela; W sezonie przedszkolnym KoCórka już dwa razy była u lekarza…Przy dwójce znacznie wygodniej byłoby mieć większe mieszkanie. I znów martwienie się na zapas i próby rozgryzienia tego systemu: zmiana mieszkania to jednocześnie większy koszt wynajmu. Tyle by nas wyniosła rata na własne mieszkanie. A jak już mieć coś własnego, to lepiej dom z ogródkiem…Tylko kto na to wszystko zarobi? I czy warto angażować wszystkie swoje siły w pracę, ograbiając tym samym członków rodziny z czasu im należnego?

Przy takim myśleniu KoCórka nie powinna się pojawić, bo mieliśmy jeszcze mniejsze mieszkanie i gorszą pracę. Jednak wizja pojawienia się dziecka podziałała motywująco i nasze warunki życiowe zmieniły się na lepsze. Pewnie podobnie byłoby przy drugim dziecku ale czy jesteśmy gotowi świadomie podjąć taką decyzję i nałożyć na siebie jeszcze więcej zmartwień?

Jednego się nie boję. Nie mam wątpliwości, że kochałabym to dziecko. Nieważne, czy to byłby chłopiec czy dziewczynka. Nieważne, jaką mieszankę genów by otrzymało – może tym razem byłoby bardziej podobne do mnie a może odziedziczyłoby po dziadku czarne włosy i ciemną  karnację? Może byłoby jeszcze większym łobuziakiem niż KoCórka a może wręcz przeciwnie? Tak sobie myślę, że łatwiej byłoby gdyby jakimś cudem, przypadkiem albo po prostu brakiem ostrożności decyzja zostałaby podjęta za nas. Wtedy wiesz, że nieważne co, to musisz wziąć się w garść i poradzić sobie w nowej sytuacji.

Wiem też, że już kocham to dziecko. Zawieszone mocno w trybie przypuszczającym i mam nadzieję, że kiedyś poznam je bliżej.

Chociaż może będę musiała na to poczekać jakiś czas.


Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
11 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
11
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x