Jak powstają nasze filmy na YouTubie?

Bywa w życiu tak, że zanim się za coś zabierzemy mamy na ten temat bardzo mylne wrażenia. Na przykład moja relacja z YouTubem. Latami odkładałam wejście na tę platformę sparaliżowana obawami dotyczącymi tego, jak mnie będą odbierać inni. Mój głos, moja twarz, miny, waga, figura – co jakiś czas podchodziłam do nagrywania po czym porzucałam temat na dłużej przerażona sobą. Pamiętam jak rok temu w Chorwacji spotkaliśmy się z Lloydem (znanym aktywistą w temacie świadków Jehowy) i mogłam zobaczyć go przy pracy. Przygładził włosy, które i tak na nagraniu wyszły potargane i po prostu zrobił swoje. I to był przełom.
Co nie znaczy, że roboty przy nagrywaniu nie ma. Gdy samemu zaczyna się mieć pojęcie z czym się wiąże każdy filmik, zaczyna się bardziej doceniać twórców, gdy wieczorem w łóżku włączam swoją listę subskrybcji na YT. Tak, ja z tych, którzy nie oglądają normalnej TV, tylko przenieśli się w inne media.
Z okazji osięgnięcia kolejnego kamyczka milowego, czyli 25 000 subskrypcji postanowiłam napisać, jak my tworzymy nasze odcinki.
Pomysł na odcinek na YouTube
Najpierw pojawia się pomysł. Mam to szczęście, że nie muszę się wpatrywać pustym wzrokiem w ekran zastanawiając się o czym nagramy odcinek. Zapisane idee grzecznie czekają na swoją kolej, odpowiedni moment, wiele z nich pojawiło się jeszcze jesienią, gdy wciąż zastanawialiśmy czy jest dalszy sens nagrywać. Mnożą się bezustannie, bo widzowie co chwila podsuwają coś nowego, a to jakiś materiał wymaga bieżącego komentarza, to znów moja głowa nie może się powstrzymać i wymyśla kolejny odcinek, który musi nagrać jak najszybciej. Najczęściej dzieje się to w czasie zmywania, tak jakby ta prozaiczna czynność poruszała obszar odpowiedzialny za kreatywność w mózgu.
Niestety, najczęściej ten świeżo narodzony pomysł nie może zostać od razu zrealizowany, więc żeby nie porzucić go jak okrutna matka, to spisuję wszystko w komputerowym notatniku, gdzie pomysł grzecznie czeka na swój czas.
Układanie odcinka
Zdarzają nam się odcinki, które nagrywamy na spontanie. W taki sposób powstała seria Nasza Historia, w której opowiadamy jak to z nami i świadkami Jehowy było. Zdecydowana większość odcinków wymaga jednak wcześniejszego przygotowania. Staramy się by te nasze nagrania miały jakiś sens, myśl przewodnią i żeby coś z nich wynikało. Samo ułożenie więc planu odcinka zajmuje trochę czasu. A bywa, że wcześniej trzeba zrobić research. Przeglądam więc oficjalne materiały świadków i inne źródła, szukam cytatów i porównuję materiały. Niektóre odcinki to było kilkanaście godzin samych przygotowań – im dłużej to robimy, tym bardziej się staramy i z lekkim wstydem patrzymy na pierwsze opublikowane materiały…Lepiej jednak zrobić i stawać się lepszym, niż nie robić nic poza krytyką.
Dyskusje i kłótnie
Zazwyczaj dopiero teraz wchodzi na arenę Edwin. Przedstawiam mu wizję na odcinek i zaczyna się: często mamy inne pomysły na odcinek, inaczej chcemy rozłożyć akcenty. Zanim powstanie konspekt, który jesteśmy gotowy nagrać, zdążymy się trzy razy pokłócić 🙂
Nagrywanie
Światło? Dźwięk? Dzieci śpią, bawią się w pokoju, pojechały do babci? Nosek przypudrowany? To, możemy nagrywać. Tylko, żeby nie było za dużo pomyłek, bo potem trudniej montować.
Montaż
To już działka Edwina. Od zgrywania plików, do wstawiania efektów i cięć. Czasem idzie szybko, czasem jak po grudzie. Czasem się napracujesz, a tu program lub komputer się zawiesza. Czasem odkrywasz, że w czasie nagrania coś poszło nie tak (wyłączył się mikrofon, pomyłka nie do wybaczenia, cokolwiek) i trzeba zacząć od nowa.
A na koniec zostaje sama prościzna: eksportowanie wideo, wgrywanie na YouTube, tworzenie opisu, tytułu, miniaturki. I już macie odcinek do oglądania 🙂
Czego nauczyły mnie komentarze na YouTube
Nie zapominajmy też o odpisywaniu na komentarze, maile, wiadomości na Instagramie. No, ale przecież to lubimy 🙂