Zjedliśmy Burger Drwala Wege w McDonald’s. Warto?
Kuchnia wegetariańska i wegańska rozwija się w Polsce pięknie. Mam porównanie po naszym ostatnim pobycie w Chorwacji i jak się okazuje dostęp do roślinnego mleka czy sojowej parówki nie jest taki oczywisty wszędzie. O restauracjach już nie wspomnę, bo na wakacjach ratowały nas głównie frytki i sałatki. Za to w Polandii widać jak wege moda przebija się do mainstreamu: sieć Żabka zapowiedziała wprowadzenie wege hot-dogów w 2020, Burger King z rozmachem rozczarował większość fanów wege kotletów, chociaż zakładam, że chcieli dobrze – krótko mówiąc wymyślili sobie kotlet roślinny smażony na zwierzęcym tłuszczu, więc z punktu widzenia wegetarian trochę wtopa. Zaledwie kilka dni temu sieć McDonald’s podjęła próbę zadowolenia kubków smakowych zjadaczy roślinych poprzez wprowadzenie Burgera Drwala Wege. Postanowiliśmy go przetestować!
Burger Drwala Wege – jak smakuje?
Żyjemy w takich czasach, że wyraźnie muszę zaznaczyć, iż nasze wycieczki do Mcdonald’s możemy zliczyć na palcach jednej ręki w ciągu roku. Wiecie, głównie są to frytki i kawa w podróży, ale zaraz zlecą mi się tu spece od zdrowego żywienia, od środowiska, od rynku i co tam jeszcze chcecie i rozpiszą się jaka to ze mnie zła pinda, bo poszłam spróbować wege drwala. No, to już. Wyjaśnione? Możemy iść dalej?
Wybaczcie za brak naszych zdjęć – była sobota, pełno ludzi, tłok i jakoś tak w tym wszystkim nie chciało mi się wyciągać telefonu i cykać zdjęcia przy naszym zapchanym stoliku.
Technicznie burger drwala nie jest wegański tylko wegetariański. Poza bułką z zapiekanym serem macie tam warzywnego kotleta, kotleta w panierce z sera, trochę sałaty i sosy. Koszt samego burgera to 15.90 zł.
Jeśli nie zależy wam na wegańskiej kanapce to zdecydowanie największą zaletą jest panierowany ciągnący się ser. Zaraz skojarzył mi się z Czechami i szczerze mówiąc mogliby w McDonald’s spokojnie sprzedawać taką bułę z sałatą w postaci tych mniejszych kanapek (cheeseburger i reszta). Bo jeśli chodzi o samego kotleta warzywnego, to jednak jest nad czym popracować: takie to mdłe i bez wyrazu, kiepsko współgrające z sosami. Zdecydowanie jadłam lepsze kotlety warzywne w swoim życiu. Lepsze też robiłam (buraczane mielone w bule to coś pięknego). Poza tym, że mdło to jeszcze sucho, a to przecież najgorsza zbrodnia. Chociaż więc jestem fanką wprowadzania roślinnych alternatyw, to jednak za szybko nie wybiorę się do McDonald’s ponownie. Co mnie dziwi, bo w Wiedniu moglibyśmy kupić w Macu wege bułę i była naprawdę smaczna.
Ale, ale, żeby nie było, że tylko krytykuję: mimo wszystko ta buła jest bardzo sycąca (ja swojej nie dojadłam). Nie kosztuje miliona monet. Jest dość łatwo dostępna i nie czekasz na nią wieczność – ostatecznie nie zawsze chce nam się iść do jakiegoś bistro i płacić za wymyślnego, chociaż pysznego burgera, otoczonego poduszką z buracznego puree i posypanego odrobiną finezji.
Także zaświeciło światło w tunelu dla smutnych wegefanów, którzy na gastrofazie wracają w nocy przez miasto. Jeszcze niech no przyjdą hot-dogi do Żabki i dopiero będzie wesoło.
Chociaż w sumie nie wiem, czemu się cieszę, bo i tak rzadko imprezuję a gastrofaza mnie nie dopadnie, bo ostatnio prowadzę życie abstynentki. No, ale niech inni mają!