Dziwne rzeczy, które robię jako introwertyk

Published by Sara on

Jestem introwertykiem. Podobnie jak 30% naszego społeczeństwa, przynajmniej według niektórych specjalistów. Chociaż według pewnych źródeł, wszyscy posiadamy dwa „suwaczki” (jeden z ekstrawertycznymi cechami, drugi z intro), który balansujemy w naszym życiu. I w sumie ku temu się skłaniam, bo chociaż naturę mam raczej introwertyczną, to potrafię zaskoczyć także z drugiej strony. Dlatego niektóre osoby, które poznają mnie np. na jakiś szkoleniach albo spotkaniach blogowych są strasznie zdziwione, gdy mówię, że tak naprawdę to ja jestem strasznie nieśmiała i zamknięta w sobie. Nauczyłam się pewnych zachowań, bo w końcu ile można siedzieć w kącie, ale gdzieś tam w środku najlepiej czuję się sama, ewentualnie z kilkoma bliskimi osobami. I gdy jakiś czas temu nadłożyłam drogi, żeby przypadkiem nie minąć dalekiej znajomej (całkowicie iracjonalne zachowanie), postanowiłam, że zbiorę kilka dziwnych introwertycznych zwyczajów, które przejawiam i je wam trochę przybliżę. No i jestem przekonana, że czytający to introwertycy też odnajdą tu siebie.

Mam kaca, po całym dniu z ludźmi

Często mam wrażenie, że mam swój limit interakcji z ludźmi na każdy dzień. Wychodzę z domu z naładowaną baterią, która powoli rozładowuje się w ciągu dnia. Rozmowy przez telefon, pogawędki przy moim biurku, załatwienie czegoś na mieście – wszystko to powoli zużywa moją energię. Czasem boję się, że nawrzeszczę na następną osobę, która do mnie zadzwoni, chociaż tak naprawdę wolałabym się po prostu schować już w domku, wziąć prysznic i włączyć Netflixa.

Uspokoję tu zaraz moim bliskich krewnych i przyjaciół: to nie wy wywołujecie takie reakcje! Niestety, codziennie stykam się z obcymi ludźmi, na żywo czy to w rozmowach przez telefon i każda taka interakcja powoli wysysa moje siły życiowe. Zwłaszcza, gdy zostaje mi zmyta głowa, bo paczka np. nie została dostarczona. Co ciekawe, całkiem dobrze znoszę te momenty, w których faktycznie ja zawalam – przyjmuję to na klatę. Gorzej, gdy winny jest ktoś z pracowników lub czynnik zewnętrzny np. kurier, który wygniótł karton. W takich sytuacjach kulę się cała w sobie i dosłownie chowam te emocje w środku i potem dziwię się, że mnie ciało boli od stresu.

Symptomy takiego wypalenia to bycie poddenerwowanym, brak umiejętności podjęcia decyzji i zagubienie, mylenie słów (nie tylko w znaczeniu ale też dziwne zamiany głosek np. „buch duntu” zamiast „duch buntu”), zmęczenie fizyczne, bóle głowy i ogromna chęć do bycia samemu.

Nie lubię dzwonić

Jestem ogromną fanką smsów oraz komunikatorów. Zdarzało się często, chociaż teraz już praktycznie nad tym panuję, że ignorowałam dzwoniący telefon by po chwili napisać wiadomość. Do tej pory nie przepadam za długim gadaniem przez telefon. Jest tylko kilka osób, do których dzwonię parę razy w tygodniu (rodzina) i przyjaciółka, z którą raz na kilka tygodni urządzam sobie długie, nawet kilkugodzinne rozmowy. Co ciekawe mój mąż, który przejawia zachowania typowo ekstrawertyczne, potrafi codziennie dzwonić do swoich kumpli 😉

Niestety, przez ten strach przed dzwonieniem ciągle nawalam. Zdarza mi się przekładać jakieś zadanie, które wiąże się z zadzwonieniem gdzieś i załatwieniem czegoś, tylko dlatego że wiąże się z rozmową z człowiekiem. Maile za to piszę bez problemu 🙂

Uwielbiam też zakupy online, w tym zamawianie jedzenia. Potrafię zrezygnować z wyboru jakieś restauracji, tylko dlatego, że nie mają konta na Pyszne lub innym tego typu portalu.

Chyba nie muszę wspominać o tej radości, gdy gdzieś dzwonię, a ktoś nie odbiera telefonu więc mogę napisać sms lub mail?

Nie jestem wredna, po prostu nie lubię small talków

Przygotowując się do tego wpisu, odkryłam, że spora część introwertyków nie lubi gadania na próżno. Oczywiście, nie dotyczy to sytuacji, w których czują się swobodnie i bezpiecznie. W takiej sytuacji, buzie mogą im się nawet nie zamykać. Na co dzień jednak możemy się wydawać bardzo niedostępni.

Chyba najbardziej widać, to po prowadzeniu instastories (przynajmniej w moim wypadku). Niektóre influencerki szczebioczą i do każdego mówią „kochani” bądź „kochana” (nie ma nic w tym złego), za to inni, o ile nagrywają, są raczej bardziej konkretni. A może to tylko mi coś w tyłku strzyka, jak pomyślę, że miałabym do jakiś kobitek mówić per: „kochane”. Może nie emituję wokół siebie ciepła, radości i wesołego uniesienia, ale to nie znaczy, że mam złe serduszko 🙂

Między innymi dlatego w komunikacji miejskiej siadam przy oknie i podziwiam sobie widoki – żeby przypadkiem nikt nie poczuł pokusy i nie zaczął mnie zagadywać. Z tego też powodu wielu introwertyków nie rozstaje się ze słuchawkami: znacząco zmniejsza liczbę osób próbujących się do ciebie odezwać.

W moim przypadku problem z takimi pogawędkami jest to, że za bardzo rozmyślam nad tym, jak mój rozmówca może się poczuć. Jeśli więc widzę kobietę w ciąży, to nie zapytam jej, kiedy termin, bo zakładam, że słyszy takie pytanie 30 razy dziennie i może ma już dosyć – a potem wychodzę na taką, co się nie interesuje innymi ludźmi.

Mniejsze lub większe dziwactwa

Nie chcę być wykluczana, ale nie przepadam za imprezami

To jest jeden z dziwacznych paradoksów introwertyków. Nie lubimy czuć się wykluczeni (pozostaje mi tylko pusty śmiech w tym wypadku), chociaż jednocześnie nie przepadamy za imprezami. Pamiętam, jak było mi przykro, gdy nie zostałam zaproszona na ślub, przez osobę która pełniła ważną funkcję na moim weselu. Tłumaczyłam sobie, że nasze drogi się rozeszły i kontakt się urwał przez te lata, poza tym i tak nie mogłabym wtedy przyjść, bo akurat byłam na wyjeździe, ale i tak było mi smutno.

Chcę być doceniona, ale nie lubię zwracać na siebie uwagi

Typowy introwertyk w szkole to osoba, która zna odpowiedź na zadane pytanie, ale woli je wymamrotać pod nosem niż udzielić odpowiedzi. W czasie pracy grupowej lub burzy mózgów, milczy, ale ma nadzieję, że ktoś doceni jego ciężką pracę.

Nie mówimy za wiele o sobie w trakcie spotkań na żywo, jednak nie mamy problemu z wyrażaniem swoich emocji i opinii np. na blogu lub w social media. Zdarzało się, że gdy nieraz siedziałam smutna Edwin i inni członkowie mojej rodziny niemal na siłę wyciągali ze mnie co się stało, bo „ona oczywiście nic nie mówi”. Tak było.

Uwielbiamy spotkania z przyjaciółmi, ale po cichu liczymy, że jednak do nich nie dojdzie. Odwołanie spotkania to cudowana wiadomość!

Nie otwieramy się na wielu ludzi, ale tym którym ufamy mówimy wszystko.

Mega uczucie dumy, gdy przekraczasz swoje granice. Dosłownie zachowuję się jak żałosny psiak łaknący pochwały: „Patrz, kochanie, poszłam do ZUSu! Patrz, nie zjedli tam mnie! Dałam radę! Pogłaszcz i pochwal!”.

Nie potrafię flirtować i nie rozumiem tej idei. Serio, bardzo się cieszę, że moje małżeństwo przetrwało całą tę burzę ze świadkami. Bywają sytuację, że jedna ze stron postanawia zostać w organizacji. Bywa też tak, że odkrywamy, że poza religią nic nas nie łączyło, a małżeństwo zawarto tylko dlatego, że nie było wyjścia (krew nie woda, ciału się marzą rozkosze, starsi kiwają palcem, że tylko po ślubie). Sama myśl, że miałabym iść z kimś np. na randkę w ciemno lub zagadać na jakimś portalu wywołuje we mnie mdłości. Gdybym była wolna, to na jakieś próby zagadania do mnie prawdopodobnie zareagowałabym w jeden lub drugi sposób:

– podryw łopatologiczny typu „Ej, śliczna, cho na kawę” – natychmiastowe założenie zbroi obronnej i ewakuacja w bezpieczne miejsce

– inteligentny i spoko podryw – najprawdopodobniej nic nie zauważam i dalej friendzonuję kolesia, do którego cichaczem wzdycham, ale nie wierzę, że on jest mną zainteresowany. Teraz wyobraźcie sobie, jak ciężkim narzędziami musiał się posłużyć Edwin, żeby się przebić przez moje zapory 😉

Pewnie czytając to zakładacie, że introwertycy, to takie delikatne mimozy, które nie odnajdują się w prawdziwym życiu. Tylko, że to tak nie działa 🙂 Potrafimy wyjść na miasto, odbierać telefony i nawet pokłócić się z urzędniczką, gdy trzeba. Przebywamy w grupach i nawet dobrze bawimy się na imprezach. I to nie jest, że nie lubimy ludzi – wręcz przeciwnie, my ich potrzebujemy! Przychodzą jednak takie momenty, że nasza energia jest na wyczerpaniu, suwaczek skrajnie się przesuwa i wtedy odpalamy te swoje dziwne zachowania.

Uważasz, że jesteś bardziej ekstra czy intro? Masz jakieś swoje nietypowe zachowania?


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
5
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x