Nasze plany na dobry marzec.

Published by Sara on

Nie mam pojęcia, czemu przez wiele lat marzec był moim drugim najbardziej nielubianym miesiącem, zaraz po listopadzie. No dobra, mam pewną teorię: depresja plus życie w sekcie czekającej na koniec świata mogło mieć coś z tym wspólnego. Zwłaszcza, że po długiej zimie marzec oznaczał dla nas, świadków Jehowy, jeszcze większe zwiększenie obrotów z powodu nadchodzącego i jedynego święta w tej grupie (Pamiątka Śmierci Jezusa Chrystusa – najprawdopodbniej niedługo zetkniecie się z zaproszeniem na salę by wysłuchać wykładu), to szczęśliwie mogę powiedzieć, że te czasy już są za mną. Kochane i inwigilujące nas Google przypomniało mi jednak ostatnio kilka marcowych momentów – daruję wam zdjęcia robione w czasie kampanii przed Pamiątką – w tym momencie jeszcze bardziej cieszę się, że mam to już za sobą!

Kilka marcowych wspomnień

W 2017 zmieniliśmy mieszkanie, tu fragment naszej kuchni z folkową tapetą i moim wymarzonym dębowym blatem. Po dwóch latach zamierzam zmienić tapetę na wzór a’la płytkowa mozaika. Blat ostatnio został dopieszczony (szlifowanie i olejowanie) i teraz jest (prawie) jak nowy.

Marzec 2017 to wciąż jeżdżenie karocą 😉

Marzec 2018: to i zdjęcia niżej pokazują czym może być depresja. Szykowaliśmy się na wesele w rodzinie. Wiadomo, ważna rzecz. Wyglądałam dobrze. Wymalowana, zrobiona, byłam szczuplejsza, ale emocjonalnie byłam w rozsypce. Dopiero zaczęłam brać antydepresanty więc chodziłam jak naćpana, do tego doszły leki na uspokojenie i na bezsenność. Po tym weekendzie Edwin bał się, że tylko pobyt w szpitalu psychiatrycznym postawi mnie na nogi. Piszę wam o tym, żebyście mieli świadomość, że depresja może przybierać maskę pozornego szczęścia – zwłaszcza jeśli choremu zależy na ukryciu swojego stanu.

No, zajebiście tu wyglądałam. Tylko co z tego?

Gdy rano prowadziłam Leosię do przedszkola, słonko świeciło a ptaszki ćwierkały, to pomyślałam, że jest całkiem dobrze. Nie jest to co prawda poziom z bajek Disneya, ale ze swoją neurotyczną osobowością nie powinnam się tego spodziewać 😉 Serio, ja już się pogodziłam z tym, że nie szczebiocę do innych per: „kochaniutka” i nie tryskam optymizmem na prawo i lewo, bo idąc tą drogą i szukając na siłę akceptacji dostałabym tylko większej paranoi 😉 Wróćmy jednak do tych ptaszków i nadchodzącej wiosny, bo to znacznie przyjemniejszy temat. Na początku miesiąca jak zwykle starłam stare zapiski w naszym planerze miesięcznych i wzięłam się za planowanie kolejnych dni. Marzec zapowiada nam się dość spokojnie: mamy tylko jedną rodzinną imprezę imieninową, Wielkanoc w tym roku przypada na kwiecień więc mam nadzieję, że ten miesiąc minie nam spokojnie i bez większych chorób – Leosia właśnie zaczęła przedszkole i już przytargała pierwszy katar, więcpo prostu mam nadzieję na łagodne i krótkie chorowanie 😉

Nasz plany na marzec

Poszukać wiosny – wiadomo, że marzec jeszcze lubi nam dać z liścia lodowatym wiatrem, ale natury nie oszuka: robi się coraz cieplej i spokojnie można wybrać się na poszukiwanie bazi. Trochę już znalazłyśmy i na pewno będą to nasze ostatnie spacery w tym miesiącu.

Pojechać na wycieczkę za miasto – jakiś najbliższy dłuższy wyjazd w naszym wypadku, to pewnie będzie dopiero Majówka. Mimo to staramy się co jakiś czas urządzać krótkie wycieczki. W marcu chcemy znów zabrać Babcię Edwina oraz dziewczynki na spacer na Niebieskie Źródła koło Tomaszowa Mazowieckiego.

Zasiać coś – nie każdy z nas ma ogród lub działkę, ale przecież możemy sobie w domu wyhodować rzeżuchę albo kiełki! Mamy trochę miejsca koło naszego biura dlatego myślimy z Edwinem o posadzeniu czegoś w donicach np. pomidorków koktajlowych lub ziół.

Iść do fryzjera – miotam się między zwykłym podcięciem końcówek a skróceniem włosów o jakieś 10 cm. Się pójdzie, się zobaczy.

Nie zrezygnować z salsy – w tej chwili moje cotygodniowe zajęcia z tańca, to jedyny poważny trening. Zbieram się do tego by trochę zwiększyć swoją aktywność fizyczną, ale ciągle coś mi wypada – a to dzieci chore, a to w firmie nagły wypadek. Zadbanie o siebie zawsze wtedy wypada z listy zadań. Dlatego ta salsa ma być świętością – choćbym znowu zrezygnowała z jogi, choćbym nie tknęła hantelków przez kolejny miesiąc – tam muszę iść.

A jakie wy macie plany na marzec?

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x