Smutne lato w mieście

Published by Sara on

Latem najbardziej tęsknie za domem. Domem przez duże D, z ogródkiem i tarasem. Gdzie dziewczyny mogłyby biegać boso po trawie i na śniadanie zjadać maliny prosto z krzaka. Gdzie nie musiałabym być matką-cieplarnianą, matką-heliktoperem i dawałabym więcej miejsca na samodzielność. Tu się jednak boję…Kręci się różne menelstwo po ulicy, czasem się biją, a niech któryś „mądry” na chodnik wjedzie…

Jesienią jest jednak łatwiej. Przedszkole, a później szkoła wyznacza ustalony rytm dnia, a razem zdążymy poszaleć popołudniu lub w weekendy. Teraz co rano jedna i druga strzelają focha, bo wychodzę do pracy. Żal mi ich, ale muszę, chociaż czasem myślę, że podliczając wszystkie wady własnej działalności lepiej bym wyszła na pracy w Lidlu lub w innym markecie. Na szczęście są też zalety takie układy, chociaż bywają takie dni, że wady wszystkie je przysłaniają. Gdy przeglądam Instagram i widzę te wszystkie mamy będące z dziećmi w domu, wymyślające im kreatywne zabawy i gotujące wspólnie z nimi obiadki, mam wrażenie, że dostałam po czole ogromną pieczątką z napisem „zła matka”. Jesienią się o tym nie myśli, bo większość dzieciaków chodzi do przedszkola lub do szkoły, ale teraz…Teraz to madka-samolubka, bo w biurze siedzi.

Latem też często się zastanawiam, czy to już czas. Czas na myślenie o domu, ogródku i psie. I mimo ukłucia żalu i tęsknoty stwierdzam, że nie. Jeszcze nie. Jeszcze nam dobrze w mieście, mimo jego wad. I widzę, że dziewczyny też lubią miastowe rozrywki, zwłaszcza Maja, bo Dzidzia to za wiele nam nie powie. Za to Maja lubi iść do kina, lubi iść ze mną na zakupy, do kawiarni. Lubi spacery dookoła fontanny. Może od września pójdzie też na jakieś zajęcia dodatkowe. Powiadają, że ma dryg do rysowania, a ona sama raz mówi, że będzie projektować ubrania, a za drugim razem staje się projektantką wnętrz. Ostatnio zaczęła nawet linijki używać w swoich projektach!

Czasem myślę, że fajnie byłoby się grzebać w ziemi i robić przetwory na zimę. A potem odzywa się rozsądek, który przypomina, że jeszcze do tego nie dorosłam. Że ta chwilowa zachcianka szybko skończyłaby się moim znudzeniem i marudzeniem. To zabawne, bo w czasach szkolnych musiałam pielić grządki i nie cierpiałam babrać się w ziemi, a teraz ten zew natury się we mnie na powrót odzywa. Ale jeszcze nie teraz. No i dom to ogromna odpowiedzialność. Podobnie jak pies. A my chcemy wieczorem zdecydować, że jedziemy do siostry Edwina za Wrocław i rano pojechać! Albo odwiedzić Asię-Niemięsojadkę i szukać wegańskich smaków w Katowicach!

Taki jakiś smutny wyszedł ten wpis. A przecież lato w mieście naprawdę może być ładne.

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
3
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x