Happy Wednesday! #9

Ostatnie dwa tygodnie były kompletnie zakręcone. Nagromadzenie tylu dni wolnych sprawiło, że w większość poranków zastanawiałam się, jaki mamy dzień tygodnia. Jednocześnie nie mogłam sobie zrobić pełnego urlopu i próby ogarnięcia pracy z rozleniwionym mózgiem i niechodzącą do przedszkola KoCórką nie były łatwym zadaniem. Z tego też powodu dzisiejsze Happy Wednesday otwiera moja radość z powrotu do normalności. Wreszcie sobota będzie sobotą!
Do plusów na pewno należy zaliczyć lenienie się u rodziców, rodzinne obiadki i nadrobienie zaległości w lekturze. O tym ostatnim przeczytacie w jutrzejszej Qlturze.
Pierwsze niedzielne popołudnie także spędziliśmy rodzinnie. Opróżniłam też zamrażarkę z Babcinego agrestu i zrobiłam strasznie kwaśne crumble na miodzie. Miejmy nadzieję, że tak potężną dawka witamin pozwoli nam przetrwać nadchodzące zimne tygodnie.
Gdy rano widzę na termometrze -9, nie mogę narzekać na brak zimy. Nie pogardziłabym jednak odrobiną śniegu. Póki co, chadzam z KoCórką na spacery i szukam z nią białego puchu. Z marnym skutkiem na razie ale nie martwimy się, bo do wiosny jeszcze daleko.
Jeśli macie śnieg, przyślijcie nam trochę!