Jest pięknie. Stragany uginają się od tegorocznych płodów. Pomarańczowe dynie, kolorowe papryki, bordowe buraczki i fioletowe śliwki. Tylko zamknąć się w kuchni i gotować pyszne, ciepłe, sycące dania! Wciąż jest barwnie ale kolory powoli zaczynają gasnąć – jeszcze możemy liczyć na ciepłe, piękne dni – i wykorzystuję je na spacery.
Październik kończy korowód moich ulubionych miesięcy, które rozpoczyna kwiecień. W listopadzie pewnie znowu zacznę narzekać i ten marazm będzie trzymał mnie do wiosny ( chociaż w tym roku zamierzam go przezwyciężyć ), ale póki co cieszę się tym bujnym pięknem za oknem.
Lubię jesień. Lubię kolorowe liście na drzewach i te, które już opadły i swoją barwą kontrastują z szarością chodnika. Lubię zbierać z KoCórką kasztany i spacerować po parku. Lubię pić gorącą herbatę z miodem w zimne poranki. Lubię czytać książkę świadoma, że tam na dworze pada i wieje a ja się grzeję pod kocem.
Nawet choroby nam nie straszne. Jakoś łatwiej znieść przeziębienie KoCórki w tej październikowej aurze – w listopadzie byłoby lub będzie trudniej, to na pewno, bo to najbardziej parszywy miesiąc w roku. Przed nami jeszcze ognisko, pieczone ziemniaczki i kakao z termosu – czekam tylko na ozdrowienie KoCórki. Jesieni, jesteś piękna!
Ja chyba wolę wiosnę. Jednak jesień ma w sobie to coś. Ale ta prawdziwa, polska, złota jesień. Szara i deszczowa mogłaby nie istnieć 🙂 Według mnie góry jesienią są najpiękniejsze, dlatego o tej porze roku chętnie wybieram się choćby na krótkie górskie wycieczki.. Miejska jesień kojarzy mi się z kasztanami i jarzębiną. Kiedyś na pewno będę ze swoimi pociechami budować z nich ludziki i zwierzątka i nawlekać korale 🙂
Szczerze mówiąc nigdy nie widziałam gór jesienią ale mam nadzieję, że nadrobię. Chociaż na pewno nie w tym sezonie niestety.