Ile kosztuje ciąża?

Dziecko kosztuje. To pewne i nie ma sensu z tym polemizować. Mój mąż uznał nawet, że mogłam sobie darować pisanie takiej oczywistej oczywistości, bo wszyscy to wiedzą. Ale nie wszyscy wiedzą, co kosztuje najbardziej i na czym można zaoszczędzić – gotowi?
Pierwsze wydatki zaczynają się w ciąży. Specjalnie nie piszę tu o parach, które zmagały się z problemem niepłodności, bo po prostu nie jestem w stanie oszacować ile kosztuje leczenie i ciągłe badania – a przecież poza pieniędzmi w grę wchodzą duże emocje i wyczerpanie psychiczne…Załóżmy jednak, że robisz test i widzisz dwie kreski. Na co wydasz kasę?
Podobno gdzieś są porządni ginekolodzy, którzy przyjmują na NFZ. Znajome chodziły to wiem. W moim mieście jednak, wszystkie znajome mi ciężarne włączając mnie, decydowały się na prywatnego specjalistę. W Piotrkowie cena za wizytę u ginekologa bez badania USG waha się od 60 do 130 zł. W większych miastach pewnie jest drożej. Wizyty średnio co 4 tygodnie, co jakiś czas USG – zbiera się ładna suma. Chodząc do lekarza prywatnie za większość badań, regularna morfologia, badanie moczu i inne, też będziemy musiały zapłacić z własnej kieszeni.
Co dalej? Kwas foliowy, chociaż to akurat nie jest zbyt duży wydatek. Niektórzy ginekolodzy od razu zalecają branie specjalnych suplementów dla kobiet w ciąży. Osobiście skłaniam się ku poglądowi, by minerały i witaminy dostarczać w miarę możliwości z natury a dopiero w ostateczności sięgnąć po piguły.
Pora na skompletowanie wyprawki. Ja wiem, te wszystkie małe ubranka, misie, kolorowe gadżety są słodkie i intensywnie oddziałują na ogarnięty szałem tworzenia gniazda mózg przyszłej matki. Bądźmy jednak szczerzy – większości z nich nie potrzebujesz. Listę zbędnych akcesoriów fajnie opisane na Slow Day Long. A co z resztą? Na początku wcale nie potrzeba tak dużo ubranek i spokojnie można je skompletować w second-handach albo komisach za grosze. Można też odkupić od znajomych. Jak będziecie mieli szczęście, to akurat w rodzinie lub wśród przyjaciół ktoś odchował dziecko i chętnie pozbędzie się całej sterty ubrań – ja tak miałam 🙂 Przez pierwszy rok życia KoCórki nowe kupowałam jej jedynie buty, bo co chwila ktoś dostarczał mi jakieś urocze ubranko, nowe albo z komisu albo po swoim dziecku. „A widziałam w sklepie i nie mogłam się powstrzymać”. Doszło do tego, że nie miałam gdzie trzymać tych wszystkich ubranek. W sumie nadal nie mam i za duże pakuję w worki i trzymam na strychu – niech czekają na swoją kolej. Za małe przekazuję dalej – i tak koło się toczy.
Noworodek nie interesuje się zabawkami więc chociaż te pluszaki są urocze spokojnie możecie sobie darować takie zakupy. Rodzina i przyjaciele chętnie wypełnią wasze braki w koszu z zabawkami. Nie zrozumcie mnie źle: nie chodzi o to, by czekać z artykułami pierwszej potrzeby na to aż ktoś raczy nam dać prezent. Prawdą jednak jest, że dzieci, zwłaszcza te malutkie wzbudzają w nas niezwykłe uczucia i po prostu uwielbiamy je obdarowywać. Inna sprawa, że dla wielu mam robienie zakupów i kompletowanie ubranek i misiów, może być przyjemnością samą w sobie. Spoko, luz, nie mam nic przeciwko – mi jako dwudziestoletniej dziewczynie było szkoda wydać 30 zł na jeden bodziak, który dziecko założy góra trzy razy ale wiesz, twoje pieniądze, twoja sprawa.
Sporo może kosztować łóżeczko, wózek i fotelik. W przypadku dwóch pierwszych można poszukać wśród znajomych albo w komisach. Tak znaleźliśmy wózek wart 400 euro, za który zapłaciliśmy 100 zł – a był w na prawdę dobrym stanie. Aktualnie służy już innemu dziecku. Co do fotelika, jeśli nie mamy pewności, że nie brał udziału w wypadku, lepiej zainwestować w porządny.

http://www.freeimages.com/profile/3001009968
Pozostaje jeszcze kwestia wydatków po porodzie ale tym zajmę się innym razem. Ciekawa jestem waszych opinii? Czy kupowanie taniej rzeczy dla dziecka, to coś wstydliwego? Czy korzystacie z komisów i ubrań z drugiej ręki, czy też nie możecie oprzeć się sklepom? Przyznam szczerze, że te wszystkie H&M i inne sieciówki mogłyby dla mnie nie istnieć ale jeśli chodzi o książki…Tu jestem podobna do mam, które miały kupić sobie bluzkę a wychodzą ze spodniami dla syna – nie kupię sobie książki ale KoCórce na pewno kupię jakąś fajną pozycję z ulubionego wydawnictwa…
A jak jest lub było z wami?