Volim ovo more, czyli znów ta Chorwacja.

Published by Sara on

Nie ma obowiązku jeździć co roku do Chorwacji. Jednak dla nas to priorytet. Starczy pieniędzy i czasu skoczymy jeszcze tu i tam, ale to właśnie ten kraj ładuje nasze akumulatory i pozwala przetrwać jesienne słoty i zimowe wieczory. Dodatkowy plus to znajomość kraju i jego realiów w sytuacji pandemicznej. Trochę jednak miałam obawy przed lotem samolotem w obce miejsce – należę do pradawnego zakonu panikar i nie uśmiecha mi się wylądowanie i transfer z lotniska prosto na kwarantannę, gdyby nagle zmieniły się obostrzeżenia. Dla spokoju więc znów zdecydowaliśmy się na podróż samochodem do Chorwacji. Ponad 3000 km, 3 noclegi i bardzo intensywny, ale radosny czas.

Tutaj znajdziecie relację pisemną, a na naszym nowym kanale w tym tygodniu powinien pojawić się vlog z wycieczki do starożytnego miasta Dalmacji.

Podróż do Chorwacji, lato 2021

Nasz pierwszy nocleg mieliśmy na półwyspie Istria, więc już na początek czekało nas sprawdzenie jak w praktyce wyglądają kontrole paszportów szczepionkowych na granicy. Pamiętajcie, że opisuję tu tylko to, co widzieliśmy i zawsze sprawdzajcie aktualne zalecenia danego kraju. Do rzeczy: jechaliśmy przez Czechy, Austrię i Słowenię i jak zawsze przemknęliśmy przez te kraje niewyciągając dowodów. Różnica przy wjeżdżaniu do Chorwacji? Spytano nas czy dwójka najstarszych uczestników podróży ma certyfikaty . Machnęliśmy nimi z daleka i tyle tego było.

Jadąc w kierunku Polski przez chwilę staliśmy zdezorientowani przy okienku, bo nikogo nie było aż babeczka z okienka obok machnęła ręką, że możemy jechać. Słoweński urzędnik jedynie przeliczył dowody i tyle tego było. Gwoli ścisłości muszę jednak dodać, że w stronę Chorwacji stał korek na 7 kilometrów – dlatego staramy się przekraczać tę granicę w środku tygodnia, bo jazda w weekend to proszenie się o stanie w korku.

Przystanek 1: Istria

Od kilku lat staramy się nie jeździć więcej niż 1000 km na raz – za starzy jesteśmy, żeby spędzić dwadzieścia godzin w aucie. To, co zaoszczędzę na noclegach wydam potem u fizjoterapeuty 🙂 Dlatego pierwsze noclegi mieliśmy na Istrii, a że Edwin planował zabrać nas wszystkich na Vojaka, to się idealnie złożyło.

Nocleg: Apartament Nevija e Natale, Opric

Bardzo przyjemne mieszkanko z dużym, wygodnym tarasem i kilkoma sypialniami. Do plaży jakieś 9 minut na pieszo w dół po schodkach – dla nas to nie problem, ale z góry uprzedzam wygodnickich. Bardzo wąski wjazd na posesję, czujniki wariowały i zawsze ktoś musiał pomagać Edwinowi wjechać.

Opric to wieś w Chorwacji niedaleko Opatiji.

Co robiliśmy: plażowaliśmy i spacerowaliśmy po lungomare. Pojechaliśmy na przełęcz Poklon by wejść na Vojaka. Zajrzeliśmy do Plomin, dawnego miasta rzymskiego.

Zobaczcie nasz vlog z Istrii 🙂

Jeśli chcesz więcej Istrii, zobacz nasze wakacje z 2020.

Kwiaty przy naszej kwaterze
Widok z lungomare w Icici
W drodze na szczyt. Jest to cholernie trudna wycieczka. Zwłaszcza, gdy kiepsko znosicie upały i wciąż czujecie w sobie zmęczenie po podróży. Kilka osób, które widzieliśmy, zawracało. Przemyśleć 3 razy.
Ale widoki z Vojaka wspaniałe. Zdjęcia tego nie oddają.

Przystanek 2: Apartament Tia, Kastela

Z Istrii ruszyliśmy w stronę Dalmacji. I znów mieliśmy fajne mieszkanko, z dwoma łazienkami i dodatkową toaletą, pralką i przyzwoicie, jak na Chorwację, działającym internetem. Wady: brak widoczku z okna i chorwackiej dzikości, ale wyrównuje to praktycznie płaskie podejście do plaży i bardzo wygodna lokalizacja jeśli zależy nam by dużo zwiedzać (Kastela znajduje się pomiędzy Splitem a Trogirem). Spore zaplecze sklepowo-rozrywkowe a jednak znacznie taniej niż w Splicie czy na wyspie Brać.

Co robiliśmy: oglądaliśmy Kastele. W Kastel Gomilica poszliśmy oglądać kościółek i sarkofagi wczesnochrześcijańskie. Kastel Lucica to z kolei zamek tutejszej Julii – Dobrili, której ojciec nie pozwolił związać się z ukochanym z wrogiego rodu. Co roku urządzane są imprezy i przedstawienia związane z tragiczną historią Miljenka i Dobrili. Odwiedziliśmy też Ogród Biblijny i Sanktuarium Stomorija – wiecie, może już nie czytam codziennie Biblii ale jakaś fascynacja temat zostaje 🙂

Kastel Gomilica
Chłopaki przyłapani na nagrywaniu
Kastel Gomilica
Kastel Lucica
Lucica
Obecnie znajdziemy tu muzeum, informację turystyczną i bibliotekę. Kastel Lucica – Dvorac Vitturi
Na plaży pod drzewkiem
Biblisjki Vrt – ogród założony z myślą by sprowadzić tam rośliny występujące w Biblii. Na razie jest skromniutko, ale sympatycznie. Szkoda, że nie ma lepszego oznakowania roślin.
12 rzędów winorośli, w każdym rzędzie inny szczep.

Co robiliśmy: popłyneliśmy promem ze Splitem na wyspę Brać. Koszt na 7 osób i 1 auto w dwie strony: 700 kun. Szukaliśmy klasztoru na pustyni Blaca, ale było zbyt gorąco by wyprać się na 2,5 kilometrowy spacer.

Wyspa Brać

Pojechaliśmy na słynny Zlatni Rat, który okazał się wielkim rozczarowaniem. Wygląda ładnie z góry, ale plaża jak plaża, zatłoczona, droga i skomercjalizowania. Praktycznie nie mam zdjęć, bo nie spuszczałam dzieci z oka, takie tłumy. Koszmar introwertyczki.

Zjedliśmy obiad w Supetarze, skąd miał nas zabrać prom do Splitu.

Supetar, wyspa Brać

Co robiliśmy: odwiedziliśmy ruiny starożytnego miasta Salony. Chodziliśmy po terenie amfiteatru, oglądaliśmy ruiny bazyliki i tereny największego wczesnochrześcijańskiego cmentarza.

Amfiteatr
Salona

Co robiliśmy: zjedliśmy kolację w Trogirze z okazji urodzin Edwina i poszliśmy na wieczorny spacer po mieście.

Trogir
Trogir

Co robiliśmy: pojechaliśmy na wzgórze Marjan obok Splitu. Jest to teren rekreacyjny pokryty lasem i świetny punkt widokowy. Jednocześnie jest to jeden z tych momentów, gdy odpuściliśmy wcześniej, bo byliśmy zmęczeni – najwyższego punktu więc nie zaliczyliśmy.

Wzgórze Marjan

Co robiliśmy: pojechaliśmy z samego rana do Splitu by obejrzeć miasto w spokoju poranka i bez turystów.

Polecam taką opcję: tu i tam kręcą się lokalsi, miasto jest ciche, nie ma upału i faktycznie można chłonąć jego atmosferę a nie ciągle trzymać kurczowo torebkę w obawie przed kieszonkowcami.

No i tyle tego dobrego! Trzeci nocleg mieliśmy w Słowenii i wreszcie spełniłam swoje dawne marzenie, ale o tym następnym razem 🙂


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x