W tym roku zdjęć z wakacji nie będzie! Przytyło mi się.

Published by Sara on

Przytyło mi się. Mówią mi o tym lustra, którymi mam pokryte szafy. Mówią mi o tym moje ubrania. Na przykład taka sukienka, mała czarna, klasyk, kupiona sześć lat temu. Nadal się w nią mieszcze, ale jest ciasno i po kilku godzinach noszenia mam ochotę ja podrzeć na kawałki.

Mówią mi o tym wspomnienia z Fejsa i Instagrama. No, nie oszukujmy się, dwa lata temu byłam szczuplejsza. Co prawda dwa lata temu byłam też w najgorszym momencie życia z nieleczoną depresją i myślami samobójczymi, ale hej, grunt że wyglądałam „zdrowo”.

No i gdyby nie te wszystkie lustra, ubrania i wspomnienia to jeszcze, tak dla pewności, czy aby na pewno nie jestem tego świadoma, to jeszcze mi przypomną pod wrzuconym zdjęciem z Insta: oj, przytylo ci się, schudnij dla zdrowia.

To mnie szczególnie ciekawi, ten temat dla zdrowia, bo w sumie teraz badam się regularnie, w tym poziom cholesterolu, glukozy i kwasu moczowego i nadal jest wszystko w idealnej normie. Według parametrów nie mam nadwagi. Według statystyk mam najnormalniejszy w Polsce rozmiar. I aktywności fizycznej mam o wiele więcej niż te dwa lata temu, podobnie jest z wytrzymałością. I tak się zastanawiam, czy tak bardzo chodzi o tę wagę z teraz, czy sam fakt, że kiedyś byłam szczuplejsza – bo wiecie, osoby, które mnie poznały niedawno jakoś nie zgłaszają zastrzeżeń.

To nie jest jednak tak, że sobie nie zdaje sprawy, z tego że niejedzenie przez cały dzień i nadrabianie tego wieczorem nie odbily mi się czkawka. Plus stresy, brak snu i radlerek na rozluźnienie na koniec dnia. No, to się musiało źle skończyć. Mój własny komfort został zaburzony i dlatego zaczęłam coś z tym robić. Te słowa piszę właśnie po tym, jak wstałam tuż przed 5 i poszłam pobiegać. Ja, pierwszy leser do biegania i największy śpioch w okręgu 30 km! Albo zmuszam się i robię kilka razy w tygodniu cardio z Codziennie Fit – a nie znoszę cardio, sapania i tego, że mi serce wali, ale już zaczynam widzieć różnicę w kondycji, więc jednak cisnę dalej. Cóż bym jednak nie zrobiła, nawet gdybym przez najbliższy miesiąc żyła tylko o wodzie i sałacie, to do wakacji nie schudnę #smuteczek. Pomińmy już to, że po takim „detoksie” efektem jojo dostałabym prosto w czoło.

W związku z tym zdjęć w tym roku z wakacji nie będzie, no bo jak tak można. Kiedyś ważyłam mniej, to jeszcze może, może, bo było na czym oko zawiesić, a teraz to nie godnam tego zaszczytu lansowania się w internecie. No szkoda trochę, bo planuje zwiedzić Dubrownik i mialam taki mokry sen fana, że sobie porobimy foty w lokacjach Gry o tron, ale jakoś przeboleję. Może jak już schudne, to Photoshopem sie podostawiam do fotek.

O borze i jeżu, przecież my tam na plażę będziemy chodzić!!! Jak to zniosą ludzie, którzy będą opalać się koło nas! Przecież ta świadomość, że kiedyś byłam szczuplejsza a teraz gdzieś tam ciekam za moimi córkami nie da im spać po nocach.

Jest jeszcze jeden problem. Bo schudnąć to można, jest to wykonalne, ale kurde, co ja zrobię z upływajacym czasem. Trzydziestka się zbliża, zaczynają się pierwsze zmarszczki, na kolagen! Toż to ja kiedyś byłam młodsza, a teraz nie jestem! Gdzie mi tam pchać się do internetow. Zaraz będzie: ej, zrobiłabys coś z tymi zmarszczkami, bo kiedyś ich nie miałaś.

___________________________________________________________________________

No dobra, mam waszą uwagę? Z tytułem i powyższym tekstem trochę popłynelam w przesadę, ale zrobiłam to po to, żebyscie dotrwali do morału. Siadajcie więc drogie dziatki i wysłuchajcie bajeczki do końca. Zanim „kolega” powiedział mi , że przytyłam to ja już już o tym od dawna wiedziałam i podjęłam pewne kroki, żeby to zmienić. Ale wiecie, ja nie jestem specjalistką od odchudzania i nie będę relacjonować każdego treningu, bo nie umiem w #fitlans. To raz. Dwa, to tylko ciało, do tego moje własne, osobiste. Jeśli chcę wstawić zdjęcie w letniej sukience, to wstawię. Twoja troska nie ma tu nic do rzeczy. Troszczyć się może o mnie mój mąż, rodzice i jeszcze kilka osób – polecam zatroszczyć się o siebie. Trzy, mnie to naprawdę nie rusza, bo wiem jak wyglądam, jestem dużą dziewczynką, mam oczy i nie będę z powodu jednego komentarza płakać po nocy. Ale teraz wyobraźmy sobie młodą dziewczynę, nastolatkę, która wstawia zdjęcie do internetu, fotkę z wakacji. I ktoś, kogo zupełnie nie zna, pisze jej, że powinna schudnąć. Ta osoba nie wie, co kryje się za wagą dziewczyny, czy jest to kwestia problemów zdrowotnych czy zajadania problemów emocjonalnych. A może po prostu źle się ustawiła na zdjęciu i aparat dodał jej kilka kilogramów – bardzo częsty przypadek i nawet trenerzy fitness podkreślają, że wiele zależy od kadru, światła i postawy. Ale nie! Spójrzmy raz i wbijmy jej szpilę, tak wiecie, z troski.

Nie tylko o wagę chodzi. Ktoś męczy się z trądzikiem. A napiszmy mu, że powinien iść do dermatologa, bo zapewne nie ma lustra i sam na to nie wpadł. A my tacy piękni, idealni i wszysko wiedzący. Serio, jeśli chodzi o wygląd i nie umiesz powiedzieć czegoś miłego, lepiej nie mów nic.

Rzecz niestety nie dotyczy tylko internetów i ludzi nam nieznanych. Poszłam kiedyś na imprezę rodzinną. Tam wujek, siódma woda po kisielu. Widział mnie raz w życiu na moim ślubie, drugi raz osiem lat później. Pierwsze co usłyszałam: ale utyłaś. No…Jak brałam ślub miałam dziewiętnaście lat i nie przeszłam dwóch ciąż, ale luz. Wujo sam miałby co zrzucać, a i nad zdrowym stylem życia też mógłby popracować, bo jednak wódka zagryzana tłustą kiełbasą to nie jest najzdrowsza dieta. No, ale zawsze łatwiej ocenić nam innym, prawda? Wyobrażam sobie, co mogą usłyszeć dorastające dziewczyny od takiego typu wujków:

-Dziewczyno, schudnij, bo nikt cię nie będzie chciał

-Ale cię wysypało!

-No, biuścik to ci galanty urósł, chłopaki będą zadowolone (mentalny rzyg)

-A tobie, Kaśka, to tylko sałata, bo masz co zrzucać (sam w tym momencie pcha do piwnego brzucha kolejnego kotleta)

Ja tam będę wrzucać zdjęcia z wakacji, bo podobam się sobie i nie tylko 😉 Błagam was jednak, miejcie litość dla tych nastolatek i nastolatków, którym już wystarczająco media i rówieśnicy rzucają kłody pod nogi – i bardzo często nie chodzi tylko o nadmiar lub domniemany nadmiar kilogramów. Trochę taktu i empatii – dacie radę, tylko tę „troskę” zamieńcie na zrozumienie. Przecież nie chcecie, żeby ktoś przez was płakał, prawda?

Jeśli uważasz, że wpis jest ważny i potrzebny – udostępnij go proszę. W końcu wszyscy mamy bikini body 🙂

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
5
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x