Moje pierwsze zauroczenie. I ci, do których wzdychałam.

Published by Sara on

Opowiem wam dziś o moim pierwszym zauroczeniu, bo jest piątek, w naszym mieście zaczynają się weekend pełen atrakcji i ogólnie czuć mocno latem i swobodą. Było to w niewinnych zerówkowych czasach, rok bodajże 1997. W naszej zerówce dzieci siadały w grupkach przy kilku stolikach. Pewnego dnia każda grupa miała wykonać węża z bibuły – nie mylić z MEGAWONSZ 9. Technika pracy podobna co przy łańcuchach na choinkę. Już w wieku 6 lat nie grzeszyłam przebojowością i chociaż wiedziałam jak zrobić takiego węża, oczywiście nie odzywałam się pozwalając innym zabłyszczeć. Ta klasyczna zagrywka powtarza się przez praktycznie cały okres mojej nauki szkolnej, gdy znam odpowiedź na zadane pytanie i zamiast jej udzielić i dostać dobrą ocenę, wolę sobie mamrotać pod nosem. Inna dziewczynka, bardziej przebojowa, przejęła dowodzenie i cóż, skończyło się na podartej bibule wyprudzonej klejem, a nasz wąż był najkrótszy. Dzieciaki nieświadome naszej porażki poszły się bawić, a ja łykając łzy samotnie siedziałam przy stoliku i skrupulatnie tworzyłam kolejne elementy węża, żeby chociaż częściowo odratować nasz honor. I wtedy na biało wszedł ON – Mateusz, chłopczyk o płowych włosach, który usiadł przy stoliku i razem ze mną skończył tworzyć węża. Aż mi się na serduszku ciepło zrobiło.

Mała Sarulka. Plus brat.

Coś dziwnego wydarzyło się za to, gdy lat miałam 7, być może 8. Oglądałam z Mamą film Top Gun i nie wiem, co i jak się stało, ale młody Tom Cruise sprawił, że serce na chwilę przestało mi być. Może to jego kruczoczarne włosy, może te stalowe oczy albo to, że był pilotem marynarki było przyczyną tego, że właśnie podświadomie zrozumiałam, że jestem hetero 🙂 Określenie „sexual awaking” to zdecydowanie zbyt mocno słowa, gdy mówimy o takich dzieciakach, więc nie rzucajcie we mnie kamieniami, bo żadnych sprośności tu nie mam na myśli. Zamiast tego przypomnijcie sobie te czasy, gdy wieszaliście sobie plakaty z Bravo z jakimś gwiazdami i wzdychaliście po cichu przed snem. Nie bez przyczyny wiele moich koleżanek zakładało zeszyty, w których wklejały zdjęcia i wycinki prasowe np. na temat Leo DiCaprio.

Co ciekawe, mi serduszko do Leo nigdy mocniej nie zabiło. Ani po obejrzeniu Titanica ani po Romeo i Julii. Nie mój typ po prostu.

W sumie dość łatwo zauważyć, że zawsze ciągnęło mnie do konkretnych facetów, najlepiej jeszcze potrafiących machać szablą lub mieczem. Leo był po prostu zbyt delikatny, jak na moją spragnioną przygód osobę.

Na przykład taki Kiefer Sutherland grająca Athosa w ekranizacji Trzech Muszkierów z lat 90. Nie dość, że ma broń i wie jak z niej korzystać, to jeszcze ta broda <3 Do tej pory mam ciary jak leci All for love.

Nie można tu nie wspomnieć o ognistym Zorro z Maski Zorro. Chociaż, nieukrajmy, dla Catherine Zeta-Johnes też zawsze będę miała miejsce w swoim serduszku.

Skoro już przy szablach jesteśmy, to nie można nie wspomnieć o polskich reprezentach: Pan Wołodyjowski, Kmicic i Bohun (no dobra, ten ostatni technicznie nie z Polski, ale występujący w polskiej powieści). Co ciekawe, zawsze chciałam być raczej jak Baśka Wołodyjowska i biegać po polach z szablą – Oleńka jeszcze uszła, ale już Helena była według mnie mdła jak budyń.

Ano właśnie, w tym moim wzdychaniu do silnych, przywódczych mężczyzn jednak nie było miejsca na bycie księżniczką czekającą na ratunek. Jedną z moich ulubionych zabaw z moich bratem było regularne okładanie się kijkami, które miały symulować miecze. Ileż ja siniaków na nogach wtedy zdobyłam! Ale co się dziwić, skoro mimo niejednej obejrzanej bajki Disneya, prawdziwa księżniczka była tylko jedna. Ta, która dowodziła rebelią.

Wkrótce zaczął się wiek nastoleni i nieświadome podziwanie/wzdychanie do postaci z filmów i książek zamieniłam na zdecydowanie świadome wzdychanie do chłopców ze szkoły, którzy z reguły nie mieli pojęcia o moim istnieniu, ale to już inna historia.

Pamiętacie te swoje pierwsze zauroczenia? Marzyliście o księciach, rycerzach, a może naukowcach? Kieruję to pytanie do dziewczyn, bo mój Edwin twierdzi, że nie ma takich wspomnień jak ja, ale chętnie dowiem się czy wzdychaliście do księżniczki Lei, drodzy panowie. 🙂

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x