Skalne miasto Adrspach – czy da się je przejść z dziećmi?

Skalne miasto Adrspach to niewątpliwie jedna z największych atrakcji w Sudetach. I właśnie to ciążące na tym miejscu piętno „must-see” sprawiło, że raczej nie brałam go pod uwagę, przy planowaniu naszego wyjazdu w góry. Lubimy miejsca epickie, które zapierają nam dech. Za to nie lubimy w tych miejscach stać w długich kolejkach i gęsiego przechodzić szlak, bo tego samego dnia przyjechało 10 pełnych autobusów. A jeśli chodzi o Skalne Miasto, to właśnie takie opinie słyszałam – i Adrspach i Teplickie Skały są położone blisko polskiej granicy, więc Polacy często wybierają te miejsca na weekendowe zwiedzenia.
Niestety, wszystkie moje plany zostały obrócone w pył przez pogodowego Thanosa. Niby był kwiecień, ale trafiliśmy na wyjątkowo mroźny i wietrzny weekend. A my byliśmy z dziećmi i to z lekka podziębionymi. Sprawdziliśmy więc prognozę pogody i okazało się, że wsiądziemy do samochodu na godzinkę i zrobimy kilkadziesiąt kilometrów, to możemy mieć super wycieczkę pomiędzy skałami i w dodatku bez wiatru. Na szczęście okazało się, że nie było tych tłumów, które się bałam. Może właśnie dlatego, że było dość zimno, a może dlatego, że to był piątek.

Parking w Adrspach
Zacznę od konkretów: jeśli przybywacie do Skalnego Miasta samochodem raczej będzie trudno wam go zostawić w innym miejscu, niż na płatnym parkingu, który jest koło kasy biletowej. Ale spokojnie, można było zapłacić w złotówkach (17 zł za cały dzień) – obok jest też bankomat, więc w razie potrzeby spokojnie wypłacicie gotówkę.
Przy kasie za to można płacić kartą więc luuuz. W sezonie od 1 kwietnia do 31 października ceny biletów to:
- dorosły – 120 koron czeskich
- dziecko powyżej 6 lat – 70 koron czeskich
- piesek – 10 koron czeskich
Z dziećmi w Skalne Miasto – czy można przejechać wózkiem?
Tak, można chociaż my wózka nie mieliśmy 😉 Przy wejściu dostajecie ulotkę z mapą i różnymi ciekawostkami (napisana po polsku) w tym zaznaczone szlaki, także te miejsca po których możecie poruszać się wózkiem. Jeśli chodzi o nasze dzieci, to Maja praktycznie bez problemu przeszła wszystko, wspinała się po schodach i przeciskała przez wąskie przejścia. Po jednym, najtrudniejszym w sumie podejściu, strzeliła focha, że ona to już nie ma siły i nigdzie nie idzie, ale jak tylko złapała oddech, to znów wyprzedzała nas wszystkich (kondycja zbudowana na treningach na basenie – dziewczyna zawstydza nas wszystkich!). Czyli dziecię powyżej 7 lat, chociażby średnio aktywnie fizycznie da radę na spokojnie. Leosia przeszła mniej więcej 1/3 trasy na własnych nogach. Myślę, że dałaby radę iść dłużej, gdyby nie to, że zamiast iść spokojnie, to biegała dookoła nas i ganiała się z Mają. Resztę wycieczki przesiedziała, o ostatecznie przespała w chuście i jeśli umiecie się motać (Edwin mnie zbanuje za to słowo, bo go nie cierpi), to zdecydowanie zamiast wózka polecam wam właśnie chustę.

















No dobra, ale czy warto tam jechać? Jest powód, dla którego wstawiam tu tyle zdjęć – według mnie jedziesz tam właśnie dlatego klimatu na pograniczu świata fantasy, a nie dlatego żeby dowiedzieć się ciekowastek o różnych rodzajach skałek. Chociaż fani geologi na pewno też będą zachwyceni. Mnie zdecydowanie bardziej ujęła ta pustka, cisza i wyobrażanie sobie, że właśnie zaliczam swój wielki życiowy quest.
A jak już się zmachacie na tych wszystkich schodach, to nic tak dobrze nie smakuje jak zimne piwo i smażony ser. Polecamy się udać do Trutnova i restauracji Pod Lekarnou: jest parking blisko, można płacić kartą, jedzenie jest pyszne, porcje dużo, kelnerzy i kelnerki uroczy – było tak fajnie, że następnego dnia poszliśmy tam jeszcze raz. Znów na smażony ser 😀


