Nasz tydzień #2
Moje dziewczyny,
Zapraszam was na relację z ostatniego tygodnia.
Poniedziałek 26 Czerwca
Wstajemy próbując ogarnąć się po wczorajszej imprezie. Więcej dowiedziecie się z tego wpisu: Nasz tydzień #1 . Babcia ma dziś być później więc nie muszę się spieszyć do pracy. Wkładam Leosię do chusty i razem z Mają idziemy do Rossmana po płyn do prania. To są zalety mieszkania w centrum: wyjdę z kamienicy i mam wszystko bliziutko. Wracamy do domu i wstawiam pranie. Akurat podjechała teściowa, która przejmuje młodszą córkę. Starsza chce iść ze mną do biura.
W pracy jak to w pracy. Dostałam ochrzan od klientki, w 30% słuszny. Robię postępy. Kiedyś po takiej tyradzie płakałabym przez pół dnia. Popołudnie mamy deszczowe i boli mnie głowa. Jakoś tak…nic nam się nie chce. Wracamy do domu, dziewczyny się razem bawią, a my pocieszamy się Netflixem.
Wtorek 27 Czerwca
Obudziłam się jakaś wypluta. Jakby ktoś wyssał ze mnie energię. Dobrze, że urlop blisko. Nic mi dzisiaj nie idzie. Trochę sobie płaczę po południu, ale muszę się ogarnąć, bo wieczorem mamy gości. Robię curry z ciecierzycą. Ciecierzyca rozumie.
Środa 28 Czerwca
Jest lepiej, ale nadal bez rewelacji. Dzień jakoś mija i o 20 wreszcie mogę uciekać na tańce. Teraz już wiem czego mi brakowało i skąd mój brak humoru. Jaki człowiek był głupi w liceum, że zajęć z wychowania fizycznego nie doceniał! Za tydzień ostatnie zajęcia, a potem zaczynamy z Edwinem intensywny kurs salsy. Będzie gorąco!
Po tańcach nie mogę zasnąć. O trzeciej Edwin wyjeżdża do Koszalina po samochód. Zabiera Maję, mojego brata, teściową…Zawsze przeżywam, jak gdzieś jadą beze mnie. Jakby to, że jestem z nimi w aucie miało ich ochronić przed wypadkami.
Czwartek 29 Czerwca
Niewyspana. Spałam tylko kilka godzin, poza tym stresuję się ich podróżą. Nie bardzo mam jak pracować z Leosią, ale jednak muszę się pokazać w biurze i dopilnować kilku spraw. W międzyczasie śledzę lokalizację telefonu Edwina.
Kupili auto i jadą nad morze! Mają piękną pogodę i ciepłą wodę. Edwin pisze mi, że musimy pojechać latem do Mielna chociaż na weekend!
Wracają do domu o północy.
Piątek 30 Czerwca
Dziś znowu bez męża. Pojechał rano do Warszawy na cały dzień. Uciekam do pracy, a po południu zabieram dziewczyny na lody. Po drodze łapie nas ulewa. Zmoknięte wpadamy do mieszkania i razem robimy kolację dla taty: domową szarmę i pieczone bataty z tzatziki.
https://www.instagram.com/p/BV_8Ncmj74b/
Sobota 1 Lipca
Rano przepinamy foteliki do nowego auta. Wreszcie są isofixy! Zastanawiam się, czy jeśli przekręcę fotel Mai tyłem do kierunku jazdy, to czy nadal to będzie rwf 😉 Jedziemy na zakupy, a reszta dnia mija rodzinnie. Trochę u nas, a trochę u moich rodziców.
Niedziela 2 Lipca
Uwielbiam takie dni, gdy wszyscy jesteśmy razem! Maja pomaga mi zrobić śniadanie: puszyste pankejki z morelami polane syropem klonowym. Po śniadaniu zastanawiamy się co dalej. Postanawiam jechać do galerii po parasolkę dla Leosi. W tym czasie nasza młodsza córka stawia pierwsze samodzielne kroki! Nawet nagraliśmy tę wyjątkową chwilę, ale że akurat nie wysprzątałam mieszkania pod blog, to wam nie pokażę 🙂
Kupujemy wózek i postanawiamy wypróbować auto w trasie. Śmigamy autostradą do arboretum w Rogowie. Byłam tam parę razy, gdy chodziłam do szkoły. Jest to bardzo ładne miejsce, zwłaszcza w maju lub na jesień, ale troszkę nie dopracowane marketingowo. No i przydałby się chociażby mały plac zabaw, który byłby dodatkową zachętą dla dzieciaków.
Wracając do domu odwiedzamy jeszcze babcię mojego męża. Ostatnio bardzo lubimy słuchać opowieści z życia naszych babć (mojej i Edwina). Fajnie tak spojrzeć na te dojrzałe kobiety i posłuchać o ich życiu z czasów, gdy były młodsze niż my teraz.
A jaki był wasz tydzień?