Everyday #1
Od dwóch tygodni żyjemy w nowej rzeczywistości. 30 czerwca moje życie znowu się zatrzymało na chwilę i zaczęło się kręcić od nowa w zupełnie innym rytmie. Wolniejszym i pachnącym dziecięcym małym ciałkiem, chociaż jednocześnie nie pozbawionym wad i podkrążonych oczu.
Chociaż początki nie były łatwe. Na początku nie mogłam zrozumieć tego, że teraz mam drugie dziecko. Potem czułam dziwną irytację w stosunku do Mai. Rozumiałam, że ona nadal jest moją małą dziewczynką i ma prawo zachowywania się jak typowa pięciolatka. Za to moje emocje „widziały” ją jako bardzo dużą i poważną dziewczynkę i potrzebowałam kilku dni by poukładać sobie wszystko w głowie. O tym się nie mówi – raczej oczekuje się od kobiet, że od razu zaleje je fala miłości i radości. Ja się jednak nie boję przyznać, że zaliczyłam mały bejbi blues – trwał on na szczęście tylko kilka pierwszych dni po porodzie. Nie zmienia to jednak faktu, że po ciąży, porodzie i całym tym hormonalnym zawirowaniu znalazłyśmy się w nowej sytuacji i mamy prawo nie czuć się szczęśliwe.
Po dwóch tygodniach mogę już napisać, że zaczynam ogarniać tę nową rzeczywistość. Codziennie wstaję i się ubieram, a nawet gotuję obiady chociaż podkrążone oczy i ogólna bladość wciąż świadczą o mocnym osłabieniu organizmu. Są dni bardzo dobre, gdy wszystko się udaje. Są też takie, że olewam sprzątanie i drzemię z młodszą w ciągu dnia – jakby nie było wciąż trwa połóg. Generalnie jednak jest dobrze, a mój mózg zamienił się w mleczną papką, bo mam ochotę robić moim córkom zdjęcia i rozpłynąć się w tej słodkiej rzeczywistości.