W obronie Brajanków i Dżesik.

Ciekawi mnie, czy jakakolwiek kwestia związana z powiększeniem rodziny wzbudza tyle komentarzy co…wybór imienia dla dziecka. Dla głównych zainteresowanych, czyli rodziców, jest to niezły zgryz a do tego dochodzą uwagi od rodziny bliższej i dalszej, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, obcych ludzi na mieście.
-Druga córeczka? A jak będzie miała na imię?
-Lea.
-A to nie znam.
To logiczne, że nie da się wybrać imienia, które by zadowoliło wszystkich i często jest to dla rodziców pierwszy sprawdzian z asertywności.
-Helenka? – piekli się babcia – Helenka, to mi w szkole zabrała kredki!
Smutne jest jednak to, że w dzisiejszych czasach tak łatwo jest wystawić swoje dziecko na hejt, tylko przez wybór imienia.
Przypadek Dżesiki
Ustawa 500+ weszła w życie. Najmłodszą beneficjentką okazała się być nieletnia Dżesika. Ludzie komentujący jej przypadek raczej nie wykazywali współczucia. Nie, jednym z najczęściej powtarzających się komentarzy było „Dżesika i wszystko jasne”. Tym samym jasno pokazali, co sądzą o tej nastolatce i jak nią pogardzają. Czy gdyby jej mama dała jej na imię, powiedzmy Kasia – to nagle wszystkie Katarzyny zostałyby uznane za przedstawicielki patologii?
Niestety, wszystko to potwierdza badania socjologów sprzed kilku lat. Wykształceni ludzie chętniej nadają imiona tradycyjne np. Antoni czy Dąbrówka. W naszych głowach utworzono obraz patologicznej matki i ojca chlejącego tanie wino pod sklepem, którzy by podnieść swój status zaczęli nadawać dzieciom zagraniczne imiona. I tak pojawiły się w Polsce Briany, Keviny, Samanthy…A jak się tak bardzo nie zgadzam na tę pogardę i „ja bym się wstydziła tak nazwać dziecko”.
Możliwe, że mamusia Antosia faktycznie co wieczór czyta poezję odziana w koronkowy szlafroczek. Może jego tatuś właśnie kończy pisać doktorat sącząc przy tym wyśmienitą whiskey. Może poślą Antosia na zajęcia z tenisa i nauka japońskiego. W tym czasie może rodzice Briana piją piwo z Biedronki i oglądają M jak Miłość. Bardzo uogólniam, ale mam nadzieję, że wczujecie się w klimat. Teraz zastanówmy się: czy mamy 100% pewności, że Antoś wyrośnie na porządnego człowieka? Czy dostał jakieś bonusowe punkty, bo rodzice w urzędzie wybrali taki zbiór liter? A może to właśnie Brian zatrzyma się na poboczu i pomoże ci wymienić przebitą oponę?
No tak, ale przecież o wiele łatwiej jest napisać w Internecie, że te dzieci, ich rodzice są gorsze. Że jest tyle pięknych, polskich imion a oni wymyślają zagraniczne. Serio?
Bo imię musi być polskie
Zasmucę cię, drogi czytelniku – najprawdopodobniej twoje imię wcale nie pochodzi z Polski. Wezmę przykładowe 10 imion z mojej rodziny:
Sara, czyli ja – imię żydowskie. 20 lat temu częściej wołano na psa Sara i nie było zbyt popularne. Teraz co chwila słyszę, że ktoś chce nazwać tak córkę.
Tymoteusz, mój brat – patrz wyżej. Mama usłyszała nawet, że wymyśla jakieś dziwne imiona. Teraz znajdziemy sporo małych Tymków i Tymusiów.
Grzegorz – imię łacińskie
Renata – imię łacińskie
Edwin – imię germańskie
Edward – imię angielskie
Maja – imię greckie lub rzymskie
Iwona – imię staroniemieckie
Justyna – imię łacińskie
Jakub – imię hebrajskie
Wychodzi na to, że mam wyjątkowo antypolską rodzinę, tak? A przecież każde z tych imion przez pewien czas było nowością. Weszło do kraju dzięki podróżującym; może jakaś żona władcy miała dwórkę o imieniu Renata i tak to imię weszło do naszej kultury?
Okres przejściowy
Nie ma co ukrywać, że żyjemy w czasach, gdy Polska otwiera się na resztę świata. Coraz więcej osób emigruje, coraz więcej ludzi przybywa tutaj. Powstają mieszane małżeństwa. Siłą rzeczy pojawia się coraz większa różnorodność imion.
Mnie i mężowi bardzo podoba się imię Zoe (wymowa „zołi). Gdybym miała pewność, że ludzie potrafili by je wymówić, to kto wie – może właśnie wycinałabym inne literki nad łóżeczko naszej drugiej córki. Oczywiście, istnieje polski odpowiednik tego imienia (Zoja), ale co poradzę, że bardziej nam się podoba i lepiej nam brzmi to nieszczęsne Zoe. Możecie nas wziąć za wspomnianą wcześniej patologię z biedronkowym piwem – nie przejmę się tym. A może chociaż szanujemy miejsce, w którym żyjemy to nie zamykamy się w jego granicach? I nie czujemy się lepsi od mieszkańców innych krajów?
Jakby nie było, oczy otworzyła mi rozmowa z pewnym dziesięciolatkiem:
-A wy macie jakiegoś Briana w klasie?
-No…
-No i co?
-No bawimy się normalnie.
Dla dzieci nasze ciasne gorsety nie mają znaczenia. One patrzą inaczej. Imię na papierze może się wydawać śmieszne, poważne, tradycyjne, nowoczesne. Dopiero poznając daną osobę, jej imię nabiera dla nas wartości i znaczenia. I właśnie dlatego, choćby i cała rodzina uwielbiała imię Marysia, ty nigdy nie dasz tak córce na imię – bo tak się nazywała była narzeczona twojego męża.