Migawki: Po co dziecku dwoje rodziców?

Dawno nie było tu Migawek. Obraziłam się trochę na aparat, który powoli pokrywał się kurzem na szafce. W codziennym biegu nie miałam ochotę na ciągnięcie go wszędzie ze sobą i zadowalałam się zdjęciami z telefonu. Wczoraj jednak nastąpił przełom!
Obudziło nas piękne słońce. Maja miała nie iść do przedszkola – możliwe, że złapała ospę i nie chciałam wywołać epidemii wśród przedszkolaków. Postanowione! Bierzemy hulajnogę i idziemy do parku <pustki były tam straszne; najwyżej zaraziłaby drzewo>.
Po spacerze zabrałam ją do naszego biura, gdzie czekały na nią farby, kredki i karty z Czu-Czu. Jako ostateczny cios miałam przygotowany YouTube z bajkami. Jakby nie było, matka musi popracować. Oczywiście, nie obyło się bez przerw w postaci:
-Mamusiu, wydrukuj mi motylka.
-Chodź ze mną do łazienki.
-Zróbmy koronę!
-I dla taty też!
-A co masz w torebce?
I tak dalej, i tak dalej. Jednocześnie zaczęła się stawać coraz bardziej marudząca, a mi wzrósł wskaźnik irytacji. Nie lubię jak się mnie odrywa od projektu, to raz. Dwa, pod wieczór zazwyczaj mam wysoki poziom normalnego ciążowego zmęczenia. Jeszcze się w sobie trzymałam, ale mało brakowało i zaczęłabym warczeć. I właśnie od tego jest drugi rodzic!
Edwiniasty skończył ważną wycenę i przejął dziecko. Pojechaliśmy na zakupy i ja trzymałam się ze swoimi nerwami z daleka. Oni sobie gadali i wygłupiali się, a ja mogłam się uspokoić. Bo to normalne, że czasem już nie wytrzymujemy.
To nie jest na pewno najważniejszy powód, dla którego rodziców powinno być dwoje. Niemniej jednak pokazuje, że łatwiej jest, gdy ma się tę drugą osobę obok. Dlatego jeszcze bardziej podziwiam samotnych rodziców, którzy po prostu muszę zamknąć w sobie negatywne emocje i często brakuje im nawet małej chwili na złapanie oddechu.
Ps. Ospy nie ma, ale jest przeziębienie – stąd to wcześniejsze marudzenie. I śnieg. Bu!