Say No To The Dress

Published by Sara on

Już za chwilę na dobre rozkręci się sezon ślubny. Świadczą o tym dwa zaproszenia, które otrzymałam w ostatnim czasie. Jeszcze rok temu zapewne panikowałabym zastanawiając się co na siebie założę. Wolne godziny spędzałabym szukając inspiracji w Internecie, potem odpowiedniej sukienki w sklepie online, aż w końcu zmarnowałabym kilka sobotnich popołudni na jeżdżenie po galeriach by i tak wrócić rozczarowana. W tym roku postanowiłam sobie tego oszczędzić.

Nawet nie chce mi się odchudzać dla dzisiejszej mody.

Nawet nie chce mi się odchudzać dla dzisiejszej mody.

– NIE ZNOSZĘ ROBIENIA ZAKUPÓW –

W filmach i serialach przedstawia się kobiety jako istoty, dla których wycieczka po galerii i wydanie kilku stów jest lekarstwem na wszelkie troski. Kompletnie nie wpisuję się w ten stereotypowy obraz. Przede wszystkim męczą mnie galerie. Jest tam za gorąco, za jasno, za głośno. Męczą mnie tłumy a w nich ludzie, którzy nie mają lepszego pomysłu na spędzenie popołudnia niż wyprawa do sklepu połączona z fast-foodowym żarciem. Męczy mnie też ten konsumpcyjny trend. Kup! Wyprzedaż! Promocja! Musisz to mieć! Dlatego zwyczajnie wolę robić zakupy przez Internet. Mam spokój i ciszę, a co najważniejsze mam zdrowy rozsądek i łatwiej mi dokonać dobrego zakupu. Innymi słowy, kupię po prostu to, czego na prawdę potrzebuję.

– TRUDNO MI DOGODZIĆ –

Nic nie poradzę na to, że dostając zaproszenie ślubne od razu przed oczami staje mi wizja sukienki, którą bym chciała założyć. W tamtym marzyła mi się długa. Fakt nr 1: mam 160 cm wzrostu. Fakt nr 3: najszersze części mojego ciała to biodra i biust, a przy tym tułów jest o wiele krótszy od nóg. Wnioski? Dekolt każdej sukienki przymierzanej w sklepie kończył mi się na pępku. Na kogo oni szyją te ubrania? Mogłabym uszyć sukienkę, ale trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami. Poza tym krawcowe są zawalone robotą i niezbyt mają ochotę bawić się w nagłe wciskanie w grafik klientki – a odwiedziłam kilka salonów ślubnych, które oferowały szycie na miarę. Potem zamarzyła mi się sukienka a’la lata 50. Bardzo rozkloszowana. W sklepach sukienek o takim kroju jak na lekarstwo, albo bardzo drogie – jedyna, która w pełni mi się podoba kosztowała zaledwie 900 zł. Coraz częściej myślę, że powinnam nauczyć się szyć…

– SZKODA MI CZASU –

Pomijając już moją niechęć do zakupów, ja na prawdę nie mam czasu na wyprawy do galerii. W tamtym roku poświęciłam na to kilka sobotnich popołudni. Oczywiście, oczekiwanych rezultatów tj. zakupu sukienki, nie osiągnęłam. Zamiast więc szwendać się z jednego punktu do drugiego wolę wziąć KoCórkę i odwiedzić Babcię albo zrobić coś bardziej produktywnego.

– CO ZROBIĘ? –

„Wizja” weselnej sukienki dopadła mnie podczas seansu „Teorii Wszystkiego”. W jednej ze scen bohaterka ma na sobie prześliczną miętową sukienkę. Już pomyślałam, że czeka mnie nudny rajd po sklepach w poszukiwaniu tego cuda, gdy uświadomiłam sobie, że taka sukienka wisi w mojej szafie już od roku. A miałam ją na sobie tylko raz: na weselu właśnie. Przez chwilę powstrzymywał mnie modowy sawuar wiwre: goście się powtórzą a ja pokażę się dwa razy w tym samym stroju. Cóż to za stylistyczne fo pa! Wiecie, gdyby żenił się mój brat, albo no nie wiem, byłabym świadkową – na pewno przywiązałabym większą wagę do tego, czy sukienka jest nowa czy nie. A tak – nie muszę godzinami przeszukiwać sieci, nie muszę marnować godzin na łażenie po sklepach. Mam strój, w którym wyglądam ładnie, dobrze się w nim czuję i na prawdę jestem z niego zadowolona. Mam to porzucić, „bo tak wypada”? Idę w mojej mięcie i w nosie mam to, że już się w niej pokazałam. W końcu żadna z moich znajomych nie prowadzi rubryki plotkarskiej, w której dokonuje przeglądu i oceny naszych stylizacji.

Oczywiście, jeśli przypadkiem trafię na przyjemną dla mnie i mojego portfela sukienkę, nie będę marudzić. A mam do tego talent. Na wesele kuzynki znalazłam sukienkę przypadkiem w piątek przed ślubem, kosztowała 50 zł i zaliczyłam w niej już niejedną imprezę.

 

Czasem zazdroszczę mężczyznom... via:weknowmemes.com

Czasem zazdroszczę mężczyznom…
via:weknowmemes.com

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
4
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x