Baba z jajami? Nie, dziękuję!
Usłyszałyście chociaż raz w życiu, że lepiej być „babą z jajami”? Albo spotkałyście się z frazą „jeździ jak baba”. Ja tak. Co gorsze, zdarzało mi się ich używać – zwłaszcza gdy stoję przez 3 czerwone światła na skrzyżowaniu, bo pani przede mną nie potrafi skręcić w lewo. Dlaczego pomyślałam „baba”? Przecież znam pełno kobiet, które świetnie sobie radzą za kierownicą, tak jak są mężczyźni, którzy nie czują czterech kółek. Co sprawia, że tak łatwo nam obrażać same siebie?
Bez urazy dla firmy Always – nie przepadam za ich reklamami. Albo przypominają instruktaż wideo od lekarza, albo są to naszpikowane różem musicale z muzyką, której nie można zapomnieć – i my na prawdę nie śpiewamy z koleżankami o swojej miesiączce. No, chyba że po prostu nie doszłam do tego kręgu wtajemniczenia.
Coś się jednak zmieniło. Na tle wczorajszych reklam puszczonych w przerwach finału Super Bowl, Always wyróżnia się mądrym i dającym do myślenia przesłaniem. „Rzuca jak dziewczyna”, „Biega jak dziewczyna” – dla dorosłych to obelgi, dla małych dziewczynek norma.
Gdy oglądałam ten krótki filmik, zdałam sobie sprawę z tego, ile razy w życiu słyszałam: „musisz mieć jaja”. To dziwne, bo jednocześnie w pewien sposób izoluje nas się od „męskich” zajęć. Ileż to razy słyszy się, że dziewczynki są lepsze z przedmiotów humanistycznych, a chłopcy lepiej sobie radzą ze ścisłymi. Zawód dla dziewczyny? Nauczycielka, przedszkolanka, sekretarka. Chłopiec może otworzyć własną działalność, zostać strażakiem, hydraulikiem…Chociaż bądźmy szczerzy – w polskim społeczeństwie panowie też bywają ograniczani np. mało kto patrzy przychylnie na mężczyznę w roli wychowawcy w przedszkolu…
Ale, ale! Ten wpis to nie kolejny felieton na temat gender albo feminizmu. Mam na głowie ważniejsze sprawy niż zagłębianie współczesnej filozofii ( seans z Uciekającą Panną Młodą czeka! ). Po prostu zdałam sobie sprawę, że to od nas zależy, czy fraza „like a girl” stanie się pochwałą czy obrazą.
Parę miesięcy temu oglądałam wideo z budowy wielkiego kompleksu w Stanach Zjednoczonych. Były tam panie ( i panowie! ), którzy przygotowywali jedzenie lub zajmowali się urządzaniem ogrodu. Ale były też wesołe babki, które z uśmiechem na ustach dzierżyły młotki, albo i poważniejsze narzędzia w dłoniach, i wiedziały jak z nich korzystać. One nie były dla mnie „babami z jajami”. To były normalne dziewczyny, takie jak ja, które po prostu miały chęć wykazać się w budowlance. I w pełni to rozumiem, bo jako mała dziewczynka chciałam zostać dekarzem jak tata. Zdałam sobie sprawę, że jeśli będę miała takie życzenie, to w każdej chwili mogę się nauczyć obsługiwać wiertarkę. Nie muszę tego robić by coś komuś głupio udowadniać. A jeśli nie chcę, bo od rodzajów wierteł ( osobne do metalu, osobne do drewna, różne średnice – stop! Tyle mi wystarczy na razie ) wolę zgłębiać nowe przepisy na Moich Wypiekach, to przynajmniej wiem, gdzie znaleźć kogoś, kto umie tą wiertarką się posługiwać.
Najwięcej uczy mnie w tej kwestii KoCórka. Bezkarnie i nieświadomie robi to, co ją interesuje. Wkłada różowe spódniczki i buduje z klocków wspaniałe budowle. Prosi o pomalowanie paznokci i lepiej zna cyfry niż literki. Ogarnia smartfona i tableta lepiej niż Dziadek G. ( przepraszam, ale to prawda! ) by włączyć sobie Barbie.
Prowadzę samochód jak dziewczyna – nie dostałam ani jednego mandatu.
Biegam jak dziewczyna – czyli beznajdziejnie, bo nie chce mi się ruszyć tyłka do ćwiczeń tak jak większości populacji.
Obsługuję komputer jak dziewczyna – i udzielam korepetycji z obsługi WordPressa ( tak – da się; nie każdy jest blogerem ).
Gotuję jak dziewczyna – robię najlepszy rosół a jednocześnie nigdy nie wyszedł mi biszkopt.