Jak się przygotować do karmienia piersią?

Published by Sara on

Cokolwiek chcielibyśmy w życiu osiągnąć, możemy do tego podejść na dwa sposoby: spontanicznie lub z rozsądkiem połączonym z planowaniem. Załóżmy, że marzy ci się własny biznes. Możesz przeanalizować potrzeby rynku, napisać biznes plan, postarać się o dotację i reklamę. Lub możesz po prostu złożyć papiery w urzędzie. Jak myślisz, w którym przypadku masz większe szanse na sukces? Z karmieniem piersią jest podobnie.

Do tej pory sądziłam, że miałam szczęście. Ot, przystawiłam dziecko do cycka w szpitalu i karmiłam ją 18 miesięcy, gdy to postanowiła się sama odstawić. Im dłużej jednak o tym myślę, tym bardziej widzę, że były pewne elementy, które o tym zadecydowały i znacznie ułatwiły mi karmienie.

Uwaga: Jeśli obrzydza cię karmienie/nie chcesz karmić piersią/ chcesz mi napisać, że jestem terrorystką laktacyjną – wyjdź z bloga. Serio! Jeśli uważasz, że tym tekstem sprawiam ci przykrość, bo mi się udało, a tobie nie – też wyjdź. Osobiście nie mam nic do karmienia butelką. Samej zdarzało mi się karmić nim Maję, bo nie ogarniałam laktatora. Rozumiem też, że są przypadki, w których karmienie jest wyjątkowo utrudnione lub praktycznie niemożliwe. Tekst piszę na podstawie własnych doświadczeń – jeśli do tej pory nie uciekłaś i nie boisz się ewentualnej moderacji komentarzy, czytaj śmiało dalej.

Jak się przygotować do karmienia piersią?

Zdobądź wiedzę.

Gdy zaszłam w ciążę z Mają, postanowiłam sobie, że będą ją karmić piersią. Nie przyświecała temu żadna ideologia ani głębsza wiedza. Założyłam, że tak będzie i tyle. Dziewięć miesięcy to jednak kawał czasu i po prostu z nudów zaczęłam czytać na ten temat. Przez moją głowę przepłynęły setki informacji: jak przystawić dziecko do piersi, jak sprawdzić czy się najada, jakie mity towarzyszą laktacji, jakie problemy mogą nas spotkać. Do torby szpitalnej spakowałam małą książeczkę, w której pokazano jak prawidłowo przystawić noworodka do piersi i pokazano kilka wygodnych pozycji. Co mi to dało?

Cóż, nie pamiętam, czy Maja za pierwszym razem przyssała się prawidłowo. Pamiętam za to, że wkrótce nie miała z tym problemu. Owszem, po powrocie ze szpitala zaliczyłam nawał, ale przygotowana na to teoretycznie, nie panikowałam, tylko wiedziałam, co robić. Gdy z dnia na dzień Maja postanowiła się odstawić, ze stoickim spokojem kupiłam szałwię: 1,5 dnia leżenia z kapustą połączoną z popijaniem herbatki i po laktacji – bez bólu, bez płaczu.

Przykład prawidłowego i niepoprawnego przystawienia. Źródło: Pinterest

Przykład prawidłowego i niepoprawnego przystawienia.
Źródło: Pinterest

Dzisiejszym przyszłym matkom polecam bloga Hafiji – dużo rzetelnej wiedzy popartej badaniami. Wystarczy wybrać temat „karmienie piersią” i czytać, czytać, czytać.

Znajdź grupę wsparcia

Karmienie piersią to przygoda, w czasie której możesz spotkać się z różnymi problemami, negatywnymi komentarzami oraz nawet ze swoimi wątpliwościami. Osobiście polecam Internety. Sama będąc w ciąży korzystałam z pewnego forum i jeszcze przed urodzeniem Mai czytałam o przeżyciach dziewczyn. Niektóre karmiły ponad dwa lata, inne dwa tygodnie – ale to nie miało znaczenia. Każda kropla mleka się liczy, a ja dzięki ich doświadczeniu zyskiwałam wiedzę, na razie tylko teoretyczną.

Dlaczego lepszy Internet? Cóż, trudno szukać wsparcia u starszego pokolenia, bo często wciąż żyje mitami na temat karmienia piersią. Koleżanki niekoniecznie mogły się zdecydować na karmienie piersią, a jeśli nawet – to przecież niekoniecznie przeżyła to co ty, a ile masz znajomych, z którymi możesz swobodnie na ten temat pogadać? W Internecie spotkasz wiele osób z różnymi przeżyciami i doświadczeniami, a pisać jest łatwiej niż mówić.

Jeszcze jedno: czasem się zdarzy, że taka mama, która zrezygnowała z piersi trafi na grupę/forum, w którym 90% się udało karmić. Logiczne, że może poczuć się zaszczuta, bo stanowi mniejszość. Ja kiedyś z ciekawości weszłam na bloga zachwycającego się mlekiem modyfikowanym – to był dla mnie kompletnie inny świat i nie moje klimaty. To tak jakby ktoś nie lubiący Ewki Chodakowskiej napisał 1 negatywny komentarz na 99 peanów na jej cześć na jej fanpage’u. Jeśli czujesz się osaczona atmosferą panującą na tych kilku blogach promujących karmienie – po prostu tam nie wchodź 🙂 To i tak zaledwie mały odsetek, biorąc pod uwagę ilość reklam mleka modyfikowanego w mediach.

Wyedukuj męża

Zaraz tu mnie feministki zjedzą, bo „moje piersi, moja sprawa”. Nie ukrywajmy jednak: jeśli masz pełne wsparcie swojego partnera i ojca twojego dziecka, po prostu będzie ci łatwiej. Nie zapominaj o mężu – owszem, to ty karmisz, ale on może ci pomóc!

Wyobraź sobie taką sytuację: ty wiesz, że możesz karmić na żądanie (patrz punkt „Zdobądź wiedzę”). Nie powiedziałaś o tym, jednak swojemu mężowi. Jego mama, a twoja teściowa zaczyna siać wątpliwości: „a bo pewnie ma za chude mleko”, „dziecko zagłodzicie”. Mąż cię kocha, ale kocha też dziecko. Nie posiada wiedzy od ciebie, więc posłucha mamy i też zacznie to powtarzać. Ty się poczujesz zdołowana i zrezygnowana. Dopiero co zostałaś matką, a już ci pokazują, że się do tego nie nadajesz.

Spokojnie, nikt nie wymaga by teraz posadzić partnera w ławce i prowadzić wykłady na temat laktacji. Gdy ja czytałam różne materiały, wspominałam o tym mężowi. Przytaczałam różne mity dotyczące karmienia („po pół roku, to już woda leci”), opowiadałam o pozytywnych skutkach, mówiłam jakie mogą być problemy. I co? Mąż zawsze brał moją stronę, jeśli ktoś rzucał swoje uwagi – uwierzcie, to naprawdę pomaga! Czy szczególnie interesował go temat laktacji? Wątpię, ale wiedział, że to dla mnie ważne i podzielał mój pogląd, że to dobre rozwiązanie dla dziecka. Podobnie ja niekoniecznie zachwycam się drukarkami wielkoformatowymi, ale słucham jego opowieści i oglądam filmiki z nim, bo go kocham i to dla niego ważne. Na tym polega małżeństwo, między innymi 😉

Utwardź tyłek i wygładź piórka

Ten podpunkt równie dobrze może wziąć sobie do serca mama butelkowa. Już w ciąży przygotuj się na to, że usłysz niejeden komentarz, który ci nie będzie pasował. Ja mam szczęście, bo moi przyjaciele idealnie łączą troskę z nienarzucaniem się – praktycznie nie słyszałam tekstów w stylu: „jeszcze karmisz” itp. Jedynie moja kochana babcia potrafiła walnąć: „zakryj sobie cycki, bo mleko przeziębisz”. No, ale to jest starsze pokolenie 😉 Za to zdarzały się teksty o zimnych nóżkach i Cyganach, gdy nosiłam Maję w chuście – ale to od obcych ludzi na ulicy.

No i właśnie: w macierzyństwie nieraz dostaniesz jakimś komentarzem między oczy. Czy to chodzi o karmienie piersią, butelką, ubranie dziecka, danie słodyczy…To może być cokolwiek. Ludzie gadają – tak po prostu mamy, że lubimy wyrażać swoją opinię, nawet jeśli ona nikogo nie obchodzi. Uwierz mi: taka przeciętna staruszka mówiąca o czapeczce w upalny dzień, sąsiadka twierdząca, że takimi piersiami, to nie wykarmisz dziecka – one nie chcą cię zranić. Pewnie, że lepiej by było, gdyby się nie odezwały, ale znów – to wymaga pewnej sztuki 😉 Ba, takie osoby za chwilę zapomną o tej rozmowie, po co więc ty masz się zadręczać, że jesteś złą matką?

Może faktycznie, jakiś maleńki odsetek stanowią wredne baby, które chcą ci sprawić przykrość. Ale wiesz co? Jeśli spotkam mamę na osiedlu z dzieckiem w podobnym wieku i ona zapyta mnie czym karmię, a ja odpowiem, że piersią, to wcale nie chcę sprawić jej przykrości – serio. Dlatego: gdy chce ci się tłumaczyć i walczyć z mitami – zadbaj o twardy zadek. A jak nie, to niech to spływa po tobie jak po kaczce. Jakie znaczenie ma dla ciebie to, że córka sąsiadki dopaja dziecko glukozą?

W tym podpunkcie warto wspomnieć o lekarzach. Nie chcę kwestionować ich kwalifikacji, ale nie zawsze mają odpowiednią wiedzę odnośnie karmienia. Przecież nie powierzyłabyś dermatologowi operacji na otwartym sercu, prawda? Tak samo twój pediatra, czy lekarz rodzinny, niekoniecznie może się znać na laktacji -> znów kłania się zdobywanie wiedzy i odsyłam do bloga Hafiji.

Ja miałam trochę szczęścia: po porodzie chodziłyśmy do rewelacyjnej pediatry i lekarza rodzinnego. Karmi pani? Ok, zaraz poszukamy odpowiedniego leku. Zero komentarzy, a jeśli już to pochwała. Teraz ta pani doktor już nie pracuje w moim ośrodku, ale za mną idzie doświadczenie i nie dam się stłamsić 😉

Daj sobie czas

Paradoksalnie uważam, że za sukcesem mojej laktacji stała…moja anemia. Prawidłowe wyniki mieszczą się w zakresie 12 – 16. Wyszłam ze szpitala z hemoglobiną na poziomie 5,6 – na własne żądanie. Tu brawa dla mojej mądrej pani doktor, która stwierdziła, że w szpitalu tylko bym się męczyła, a dobrą dietą i odpoczynkiem zaraz wrócę do formy. I miała rację!

Co nie zmienia faktu, że przez pierwsze dni byłam kompletnie nie do życia. Pamiętam, że wyszłam z domu, gdy Maja miała 1,5 tygodnia. Do tego czasu byłam żywym zombie. Leżałam sobie z Mają w łóżku. Gdy ona spała, ja spałam. Chciała jeść, to dostała. Nie odwiedzał mnie nikt, poza najbliższą rodziną. Właściwie leżałam wtedy u teściów, przyjechała też moja mama i one dwie wokół mnie skakały podając to soczek, to wołowinę, to warzywa. Przy tym nie komentowały mojego karmienia. I wielkie brawa dla nich! Ja odczuwałam wyrzuty, że tak leżę i leżę, ale literalnie nie miałam siły wstać – zaraz zaczynało mi się kręcić w głowie i zaczynałam mdleć.

Dlatego jeśli mogę przepisać receptę dla debiutującej matki, to przede wszystkim jest to spokój i czas. Ja wiem, że może ten mąż nie pozmywał po obiedzie, że czujesz, że musisz coś zrobić, ogarnąć mieszkanie. Nie rób! Leż i odpoczywaj! Daj sobie ten tydzień na uczenie się swojego dziecka. Jak drażni cię, że nie ma obiadu, albo pranie nie zrobione – zadzwoń do mamy, przyjaciółki – ludzie naprawdę chętnie ci pomogą. Jak się krępujesz odwiedzin, albo nie masz ochoty, to powysyłaj smsy z radosną informacją i dopiskiem, że dziecko chętnie pokażecie ale za (tu wstaw odpowiednią ilość czasu). Inteligentni ludzie zrozumieją aluzję.

Wszystko to razem: wiedza, wsparcie męża i innych kobiet, nie przejmowanie się komentarzami innych i dużo spokoju na początku, złożyło się na mój sukces w laktacji. Czy ta recepta jest dla ciebie? Nie wiem.

Pamiętasz przykład o założeniu własnego biznesu? Znajdziemy takie osoby, które wszystko zaplanowały, zbadały rynek a firma i tak splajtowała. Czasami się tak dzieje po prostu. Jeśli jednak chciałaś lub chcesz karmić piersią, jest jedna rzecz, która wyróżnia cię od przedsiębiorcy: Każdy dzień to sukces, a rezygnacja nie jest porażką. Po prostu zaczynasz inną przygodę!

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
54 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
54
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x