Książki przeczytane w Maju

Published by Sara on

Nie miałam ostatnio szczęścia do dobrych książek. Polecane i zachwalane klasyki męczyły i nie budziły zachwytu. Gdy sięgałam po jakąś nowość, to odkładam ją zmęczoną stylem pisania autora albo znudzona powtarzalnością bohaterów. Książkowa bogini uśmiechnęła się do mnie w maju i trafiłam na kilka perełek – tak jakby po tygodniach posuchy, wreszcie spadł deszcz.

Ojciech Chrzestny, Mario Puzo

Niełatwo udawać, że „Ojciec Chrzestny” nigdy nie powstał. Chociaż więc zawsze przełączam kanał, gdy ekranizacja powieści leciała w telewizji i do tej pory nie sięgnąłam po książkę, miałam jakieś tam pojęcie o co w tym chodzi. Przełączałam, bo film miał czerwony kwadracik, czyli był tylko dla dorosłych, a ja będąc grzecznym świadkiem Jehowy nie decydowałam się na oglądanie takich treści. Gdy więc w tym roku przełamałam się i wypożyczyłam książkę nie spodziewałam się, że tak z miejsca i natychmiastowo chwyci mnie za serce. Chłonęłam dzieje rodziny Corleone strona po stronie, rozkoszując się stylem pisania Mario Puzo. I chociaż z dzisiejszej perspektywy nie podoba mi się ten męski świat i narzucona w nim rola kobiet, to jednak szczerze przyznaję: dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Teraz pora na film.

Drzewo Migdałowe, Michelle Cohen Corasanti

Książki uwielbiam za możliwość podróży czasie i w przestrzeni. Pewnie dlatego stosunkowo rzadko siegam po polskie powieści współczesne, za to chętnie czytam literaturę, której akcja dzieje się hen, tam daleko. W miejscach, do których może nigdy nie trafię. Tak jest właśnie z Drzewem Migdałowym: historia rozpoczyna się po II Wojnie Światowej, gdy narrator, młody Palestyńczyk zostaje wygnany wraz z rodziną przez wojsko Izrealskie. Jest to opowieść o nienawiści, podziałach, o miłości i o wybaczeniu. Smutna, ale wciągająca od pierwszych stron.

Strefa Dobrego Zasięgu, Adam Boniecki

Pewnie bym nie sięgnęła po ten zbiór felietonów, gdyby nie moja przyjaciółka, która poleciła mi teksty Bonieckiego. Podeszłam do książki z dystansem, ale przekonana, że przyda mi się taka gimnastyka umysłowa. I faktycznie, momentami musiałam się wysilać, bo miałam wrażenie, że czytam podręcznik do fizyki (zwłaszcza, gdy chodziło o zawiłości Kościoła). Jednocześnie ze smutkiem pomyślałam, że więcej katolików mogłoby przejawiać, to o czym pisał Boniecki: więcej miłości do innych i danie im wolności, mniej wiązania polityki z kościołem…Plus kupuję określenie „katolik kulturowy” zamiast niepraktykujący.

Służące Do Wszystkiego, Joanna Kuciel – Frydryszczak

Wyobrażanie sobie, że się jest księżniczką czy hrabianką, delikatną i zwiewną, omdlewającą na wieść o nadchodzącym ukochanym, ma swój urok. Gdybyśmy jednak faktycznie cofnęły się w czasie, to okazałoby się, że rynek dumających hrabianek jest już przepełniony, a my pewnie robiłybyśmy to, co reszta dziewcząt: ciężko harowały.

„Służące do wszystkiego” pochłonęłam szybko nie mogąc się oderwać od książki. Bardzo cenię autorkę za pokazanie dwóch stron, bo łatwo byłoby przedstawić tylko te „panie”, które krzywdziły i wyzyskiwały, „panów”, którzy zostawiali z dzieciakiem w brzuchu i bez grosza przy duszy. A okazuje się, że często służąca to najsłodsza niania, prawie przyjaciółka rodziny, która chce z nimi zostać do końca dni. Najbardziej poruszył mnie rozdział dotyczący II Wojny Światowej, która swoją drogą przyniosła kres światu służących jaki był znany dotychczas. Jeśli wpadnie wam w łapki – polecam!

Statystycznie rzecz biorąc, Janina Bąk

Bardzo bym chciała napisać, że ta książka mnie porwała, zachwcyciła i nie mogłam przestać się śmiać. Tylko tak nie było – i piszę to z lekkim strachem przed linczem, bo naczytałam się tylu pozytywnych opinii o książce Janiny (którą swoją drogą lubię) i zaczyna mi się wydawać, że muszę być jakaś głupia, skoro innych zachwyca a mnie nie. Dałam dwie szanse: najpierw ebook, potem audiobook (obie wersje na Empik Go). Bardzo chciałam znaleźć książkę, która przystępnie wyjaśni mi statystykę, ale jednak wymiękłam na opisie irlandzkich alarmów przeciwpożarowych i tym jak autorka rozumie bycie żoną.

Moja znikająca połowa, Brit Benner

W sennym miasteczku w Stanach Zjednoczych najgorzej jest być czarnym. Mieszkańcy mają obsesję na punkcie jasnej skóry i robią, co mogą by była jaśniejsza, chociaż sami mają łatkę kolorowych. Z miasteczka uciekają bliźniaczki. Po czasie jedna z wyrodnych córek okolicy wraca z dzieciakiem tak czarnym, jakiego reszta sąsiadów nigdy nie widziała. Jej siostra znika, korzystając z okazji zaczyna udawać białą i zrywa wszelkie więzi.

Cudowna powieść o tożsamości, więziach, o poszukiwaniu siebie. Nieoczywiste postacie i ich wybory nie pozwalają się oderwać. Czytając czułam na skórze ten lepki, południowy upał, gdy powietrze stoi, marzy się o szklance zimnej wody i zza płotu podgląda cię wścibska sąsiadka.

A wy co ostatnio czytaliście?

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x