Dlaczego nie rzucę wszystkiego i nie kupię chatki do remontu?

Published by Sara on

Jedziemy przez wioski i wioseczki do moich rodziców. Nadkładamy drogi klucząc wokół Zalewu Sulejowskiego i ze standardowej trasy, która zajmuje nam 20 minut robimy prawie dwugodzinną wycieczkę. Taka namiastka Majówki 2020, skoro wyjechać nigdzie nie można. Dostrzegam kolejną opuszczoną, maleńką, drewnianą chałupkę. Z ogródkiem zarośniętym trawą i chwastem i bzem, który zaraz bujnie obficie i pachnąco z tyłu posesji. Zawsze, gdy dostrzegam takie domostwo, czy to na wsiach czy w naszym mieście, serce mi zaczyna odrobinę szybciej bić. Z każdą mijającą wiosną bije coraz szybciej i podejrzewam, że któregoś roku przejdzie w niebezpieczne migotanie, które może skończyć się jakimś szalonym czynem.

Tak, marzy mi się mały domek i kawałek ogródka. Kawa pita rano na tarasie i wieczorne ogniska z przyjaciółmi. Wsadzanie po Zimnej Zoście do gruntu wyhodowanych na parapecie roślinek. Spacerowania rano po trawie pokrytej rosą. Banalne i niewyszukane to marzenie, ale na przełomie marca i kwietnia zazdrościłam każdemu, kto ma własny dom z kawałkiem ogródka.

Skoro nam się marzy, to dlaczego nie lecimy załatwiać kredytu i szukać odpowniej działki lub domku?

Bo doceniam wygodę życia w mieście

Oboje z Edwinem znamy smak dojazdów do szkoły. Wczesna pobudka, marznięcie na przystanku a potem ścisk w autobusie by dojechać do szkoły. Nawet z samochodem nie jest zawsze wesoło: zwłaszcza, gdy w perspektywie mamy długie korki wywołane remontami dróg. Da się to przeżyć, jednak świadomość, że nie potrzebuję auta ani komunikacji miejskiej by każde z nas dotarło tam, gdzie dotrzeć ma (praca, szkoła, przedszkole) jest przyjemnie kojąca.

Mieszaknie w centrum nie jest oczywiście usłane różami. Więcej hałasu, więcej kręcących się nocami pijanym typów-kiboli wychwalających w głośnym śpiewie swój klub. Nie zmienia to jednak faktu, że jest nam obecnie wygodnie i oszcządzamy dużą ilość czasu dzięki bliskości strategicznych punktów.

Dobrze jest też wejść do mieszkania, w którym jest ciepło i można od razu wskoczyć pod gorący prysznic nie czekając aż ktoś rozpali w piecu. A jeśli spadnie śnieg, to nie przejmujesz się odśnieżaniem podwórka. Czasem ciągnie mnie do większych miast, bo uwielbiam jeść i fajnie byłoby zamówić coś, co nie jest pizzą albo nie rezygnować z wyjścia do kina, bo znów lecą tylko polskie fimy, które cię nie interusują a film, na który tyle czekałaś nie jest puszczany. Mogę jednak na pieszo iść do biblioteki, na zajęcia tańca, na spacer po parku. No, może obecnie to jednak skupmy się na spacerach…

Bo dom to decyzje

Pisałam o domku w konteście wsi, ale tę chałupkę, którą ostatnio wstawiłam na Instagram znalazłam na osiedlu blisko mojego obecnego mieszkania. Więc można mieć ciastko i zjeść ciastko. Oczywiście, jak ma się czas i siłę na podejmowanie całej masy decyzji. Nieważne czy remontujesz dom czy budujesz od podstaw: nagle trzeba czytać o ogrzewaniu i szukać ekipy od ogrodzenia, użerać się z gościem od płytek i słuchać: „kto to pani tak spierdolił”. Jeździć po budowlanych marketach i medytować nad panelami. To wszystko jest łatwe i przyjemne, gdy przed snem urządzamy sobie nasz wymarzony dom w głowie albo gramy w The Sims. W prawdziwym życiu – niekoniecznie. No chyba, że ktoś lubi takie klimaty. Z moją introwertyczną towarzyską niezrecznością, alergią na urzędnicze sprawy i późniejszym odreagowaniem sytuacji, gdy ktoś narusza mój dystans (ci wszyscy sprzedawcy, którzy będą chcieli mi wcisnąć swój produkt/usługę!) wcale nie ciągnie mnie do takiego przedsięwzięcia. I to pomijając obecnego gościa, który jakoś trochę za długo korzysta z mojej dobroci i nie potrafi się wynieść – depresji.

Bo kryzys i z kredytami to ja jeszcze poczekam

Jak w nagłówku. A najchętniej to bym uniknęła brania kredytu. Może trafi się jakiś bogaty wujek z Ameryki?

Bo jesteśmy jeszcze młodzi

Mamy czas. Dzieci więcej nie planujemy, nasze z każdym rokiem stają się coraz bardziej niezależne. Zabawa w dom i ogródek przed 40? Takie hobby zamiast trzeciego dziecka na odmłodzenie? Pożyjemy, zobaczymy. Na razie jestem na tak, ale zostawiam różne furtki otwarte.

A wy? Team mieszkanie czy domek?

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
15 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
15
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x