Last Month, Grudzień 2019

Published by Sara on

Czy wy też czujecie niewyjaśniony smutek związany z tym, że święta się skończyły? Chociaż po drodze złapałam zapalenie zatok, to w tym roku święta wyjątkowo się nam udały – nie było idealnie (w zeszłym roku jedzenie lepiej doprawiłam), ale było tak jak chcieliśmy. I aż żal się żegnać z tą świąteczną atmosferą.

Te ostatnie dni grudnia to trochę trwanie w zawieszeniu. Nie bardzo wiem jaki jest dzień tygodnia, dzieci snują się po domu nie pozwalając na produktywność, czekam na nowe i czystą kartkę. Zrobię jeszcze podsumowanie całego roku, ale zacznijmy od grudnia.

Pełne zanurzenie w świąteczny klimat przyszło w wieczór przed Mikołajkami.
Upiekliśmy ciasteczke dla Mikołaja!

W grudniu robiłam wyjątkowo mało zdjęć. Raz, że zwyczajnie nie miałam czasu. Dwa, któreś z naszej czwórki co chwila smarkało lub kaszlało więc pozowanie na Instagramie zdecydowanie zeszło na dalszy plan (nie to, żeby wcześniej było szczególnie priorytetowe). Zanim jednak ubraliśmy wspólnie choinkę udało mi się wybrać samotnie do biblioteki i przy świątecznych przebojach wypić w spokoju kawę.

Nieidealna. Nasza.
Amatorska wigilia firmowa (catering zamówiony w piotrkowsiej Karuzeli Smaków). Znów usiedliśmy razem przy stolu i wspominaliśmy najśmiejsze momenty w pracy.

W tym miesiącu poszliśmy do kina na nowe Gwiezdne Wojny i stało się, to co przewidywałam: znów wpadłam w shippowanie i czytanie fanfiction. Sercem nadal jestem mocno przy Reylo, jednak premiera Wiedźmina na Netflixie sprawiła, że wszyscy zaczeliśmy nucić „toss a coin to your witcher”. Wiedźmin zapewnił mi kilka godzin fajnej rozrywki. No dobra, nie mogłam się oderwać, co nie zmienia tego, że nie uważam tej produkcji za jakiś wybitny serial. Nawet powiedział Edwinowi, że Internety nim wzgardzą ze względu na brak memogennego potencjału. No cóż, myliłam się. Internauci pokochali Jaskra, Płotkę i wszystkie „hmm” oraz „fuck” Geralta. Wczoraj byłam w bibliotece i z ciekawości zajrzałam na półkę z Sapkowskim – pusto, tylko kurz został. Czekamy na drugi sezon.

A potem to już przyszła Wigilia i kuchenne czarowanie: barszczyk, kapusta, ziele angielskie, liść laurowy, goździk i jałowiec. Mak. Szelest papieru w nocy, gdy Edwin zawijał prezenty. Stół czekający na bliskich nam ludzi. Granie w planszówki z pełnym ale nie napchanym brzuchem. Może nie czekamy na tę jedną chwilę cały rok, ale ta bliskość i miłość szczególnia wybrzmiewa właśnie w grudniu.

Poranek z prezentami

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x