Spróbuję nie zwariować w te święta. Nasze pierwsze prawdziwe Boże Narodzenie.

Published by Sara on

Połowa listopada za nami, przyzwyczailiśmy się już do czekoladowych Mikołajów w Lidlu i Biedronce, więc wreszcie mogę zasiąść do wpisu, który jest dla mnie bardzo ważny. W tym roku po raz pierwszy będziemy obchodzić święta Bożego Narodzenia. Właściwie, to już w tamtym roku nieśmiało, bo pod osłoną nocy, odważyliśmy się przynieść do domu choinkę. Wiązała się ona dla mnie z niemałym stresem – zawsze gdy pukał ktoś niezapowiedziany bałam się, że to bracia ze zboru i co ja pocznę z tym drzewkiem w pokoju. Teraz, gdy już oficjalnie odeszłam, mogę się swobodnie tarzać w bombkach! Muszę tu też sprostostować, że mój mąż w żadnym wypadku nie będzie obchodził świąt – on tylko zapakuje prezenty (bo robi to ładniej niż ja), zje te wszystkie pyszności, które zrobię, kupi lampki (bo jest specjalistą od LED) i będzie ze mną śpiewał w aucie „All I want for Christmas”.

Ex Świadkowie i Boże Narodzenie

A to „nieobchodzenie” świąt, to chyba taka pozostałość po byciu świadkiem. Ile byłych świadków, tyle sposobów spędzania tych dni. Niektórzy bez problemu wskakują w ten świąteczny rytm, bo mają wspomnienia z dzieciństwa lub nawet z dorosłego życia. Inni tak naprawdę nigdy nie przestali do końca świętować – tylko nie afiszowali się w zborze swoimi zwyczajami. Niektórzy mieli partnera, który nie był świadkiem więc siłą rzeczy w jakimś stopniu byli związani z tymi tradycjami. Są też tacy, którym się już nie chce i im radość sprawi siedzenie w ciszy i picie whisky. I dobrze, niech mają tak jak lubią. Ja to szanuję, proszę o uszanowanie tego, że mi się chce. Są tacy, którzy po odejściu ze zboru przyłączają się do innej grupy religijnej i święta obchodzą według zasad nowych kolegów. Też spoko.

No właśnie, tu bym mogła napisać długi elaborat dotyczący tego, dlaczego jako agnostyczka śmiem obchodzić święto katolickie. Generalnie lubi się nam przywalić (agnostykom i ateistom) argumentem, że nie mamy prawa się cieszyć, bo to nie nasz dzień, do roboty lepiej nam zapier…iść, znaczy się, iść. Można by tu pisać o tym, że ludzie zawsze coś świętowali i co ciekawe jakoś często wypadało to w okolicach przesilenia zimowego, na długo przed narodzinami Chrystusa. Można by powiedzieć, że po prostu lubimy te momenty, gdy możemy się spotkać z rodziną, dobrze zjeść, odprawić dawne rytuały, pośpiewać pieśni. Zaprawdę powiadam wam jednak, jak mi ktoś będzie bruździł, że nie mam prawa do Bożego Narodzenia to śmiało: mogę mówić, że obchodzę Szczodre Gody i w sumie to spadaj, bo Słowianie byli na tej ziemi pierwsi.

Wigilia? Z całym szacunkiem, ale jak to się je?

Pewnie część z was się zastanawia, co ja tak przeżywam. Ugotuj dziewczyno barszczu, postaw choinkę i już. No właśnie, nie. W przeciwieństwie do was nie mam nabytych przez lata domowych tradycji i zwyczajów, które tworzyłyby właśnie ten świąteczny czas. No dobra, co roku ciocia podrzucała mi makowczyk i piernik, więc chociaż te smaki znam, ale reszta?

W tamtym roku ustaliliśmy, że nie będziemy obchodzić Wigilii jako takiej i podejdziemy do tematu trochę w stylu amerykańskim: czyli rodzinne spotkania i obiady w 1 i 2 dzień świąt. Wigilia jest w moim odczucie właśnie mocno religijnym zwyczajem i czułabym się głupio i sztucznie w czasie łamania się opłatkiem czy śpiewaniem kolęd. W żadnym wypadku nie przeszkadza mi to, że inni to robią. Pewnie gdybyśmy spędzali ten dzień z katolicką rodziną, to dostowalibyśmy się do reszty, ale skoro jesteśmy w gronie „niewiernych”, którzy nigdy na Wigilii nie byli, to pewnie zrobimy tak jak w tamtym roku – czyli spotkamy się z kimś na kolacji, albo po prostu zostawimy ciasteczka dla Mikoła i wspólnie obejrzymy jakić ciepły świąteczny film na Netflixie.

Ktoś może mi napisać, że w świętach nie chodzi tylko o choinkę, jedzenie i prezenty i ja się z tym w pełni zgadzam. Dlatego właśnie tworzę ten wpis – żeby osiągnąć równowagę. Poza tym gdzieś tam w środku wierzę, że nawet jeśli przez cały rok komuś pomagamy czy wysyłamy tego SMSa na potrzebujących, to Boże Narodzenie może być okazją do pomagania w trochę większym zakresie. Rozmawiam na ten temat z moją starszą córkę i widzę, że dziecko zaczyna dorastać i rozumieć pewne rzeczy. Nie chciałabym też przesadzić z prezentami ze względu na wydatki oraz chęć zmiejszenia liczby śmieci. Co nie znaczy, że tych prezentów nie będzie. Mam wrażenie, że wychowanie bez wszelkich okazji powoduje w nas, byłych świadkach, jakiś syndrom niedoprezentowania. Całe szczęście, że moja mama potrafiła mi i bratu urządzić przyjęcie z tortem i szampanem np. z okazji rozpoczęcia wakacji. Z rozmów z innymi wynika jednak smutny wniosek: świadkowie mówią, że dają prezenty bez okazji, ale w praktyce nigdy ich nie ma.

W każdym razie u nas prezenty będą. Dla dalszej rodziny i przyjaciół zamierzam iść w kierunku DIY.

Może to być domowa granola, bo jest proste, ładne i pyszne.

Zrobię na pewno wpis z propozycjami prezentów dla dziewczynek. Może mało ambitne, ale przydatne. I wcale nie robi ich się szczególnie łatwo.

Co będziemy jedli

Ach, naprawdę sprawia mi ogromną frajdę to gotowanie. Nie jemy mięsa i ryb, ale i tak wypróbowałam już w zeszłym roku kilka pyszności, na których myśl już mi ślinka cieknie. W tamtym roku zrobiłam i na pewno powtórzę w tym:

Seler po kaszubsku – kojarzycie śledzia po kaszubsku? To jest podobne, ale z selerem. Pycha!

Seler jak śledź w musztardzie i cebuli – absolutny hit! Spokojnie można zrobić z tydzień przed świętami, niech sobie stoi w lodówce. A! Od razu zróbcie dwie porcje, albo nawet i trzy. To jest przepyszne!

Wegański smalec z białej fasoli – takie proste, zwykłe smarowidło do chleba. Zawiozłam ostatnio na urodziny. Z ogóreczkiem i chlebkiem sprawiło, że mięsożercy bili pokłony fasoli.

Bigos z boczniakami – dobra, jak pamiętacie smak mięsnego bigosu, to nie spodziewajcie się, że ten będzie smakował tak samo. Ale i tak jest pyszny.

Seler po grecku – dobre to jest.

Pasztet soczewicowy ze śliwką i pasztet soczewicowy z żurawiną – taakkk, jak ja uwielbiam takie rzeczy

Piernik pomidorowy – tak, dorzucasz do ciasta puszkę pomidorów. Tak, naprawdę. Bardzo dobre i robi się błyskawicznie. Upiekłam z 6 w zeszłym sezonie tak schodziły.

Makowiec japoński – jeśli tak jak my najbardziej z makowca lubisz mak, to polecam to ciasto.

Z cudownymi głosami Michel’a i Idiny zostawiam was z pytaniem: jakie wy macie tradycje świąteczne? Może pomożecie nam coś wymyślić? Póki co wymyśliłam, że co roku dziewczynki będą kupowały sobie specjalną bombkę, do której doczepię karteczkę z rokiem.


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x