Last Month – Czerwiec’18
Mam wrażenie, że ktoś mi w tym czerwcu zakrzywił czasoprzestrzeń. To pewnie dlatego, że wróciwszy do domu z wakacji miałam sporo dni do skreślenia i kartek do wyrwania. Edwin się nawet śmieje, że to moje maltretowanie kalendarzy to jakaś nerwica natręctw. Skończył się więc jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku. Dla nas ważny, bo w czerwcu braliśmy ślub i w tym miesiącu urodziła się też Leosia. W tym roku jednak świętowanie było skromne, a przyjęcie naszej panienki zostało przesunięte – wymusił to nas wyjazd na wakacje.
W zamian za to mieliśmy piękne, słoneczne dni i obchodzony pierwszy dzień dziecka. Maja zakończyła naukę w zerówce, a ja przekonałam się do turbanów!
Wreszcie się odważyłam na turban!/Jak zrobić wegański sos czosnkowy? Zmiksuj tofu z czosnkiem, solą i ziołami/ Dzień Dziecka w naszym mieście i wata cukrowa dla dziewczynek.
W Dniu Dziecka było też malowanie twarzy oraz pyszne lody miętowe/Oswajanie się z turbanem ciąg dalszy/Świetny numer oraz okłada Wysokich Obcasów. Szykujemy się na urodziny Leosi – arbuzowe talerzyki oraz kubeczki kupiłam w Home&You/Odliczamy dni do wakacji/Piękne róże!/”Wszyscy powinniśmy być feministami” – to jest krótka książeczka, ale kay powinien ją przeczytać! Festyn rodzinny u Mai w zerówce/Jeden dzień w Warszawie i pewne osiedle w Warszawie – w czasie naszych wakacji wiele miast mnie zachwyciło, ale tylko do polskiej stolicy jestem gotowa się wyprowadzić/Turban,arbuz i kolczyki – włączam wakacyjny nastrój (kolczyki kupione w Rossmann)/Przekąska w biurze: pomidorki koktajlowe, nasiona i orzechy. Obiad w pracy: warzywne leczo oraz kotlety z kaszy jaglanej/Wypad z Leośką na lody/Urodziny mojej ukochanej Babci/Kościół w jakimś czeskim miasteczku. Po drodze był korek i na kilkadziesiąt kilometrów zjechaliśmy z autostrady. Lubię to! Uliczka przy której mieszkaliśmy w Chorwacji/Dziewczynki w chorwackim ogródku/Leosia na plaży. Aperol Spritz w pizzeri w Primosten/Boję się jeździć jednośladami, ale takim cudeńkiem może bym się przejechała/Gdzieś na Chorwacji/Most Triumfu w Rogoznicy. Śniadanie: soczyste pomidory i kruh, czyli chleb./Trogir oraz stoisko targowe w tym mieście/Na granaty jeszcze za wcześnie niestety. Rogoznica nocą, a niżej widok z wioski, w której mieszkaliśmy.