Kupiliśmy czujnik czystości powietrza. Jak czyste jest nasze powietrze?

Published by Sara on

Rozkręciła się antysmogowa propaganda, a przynajmniej tak uważają niektórzy. Przecież to tylko wciskanie nam rosyjskich technologii oraz kolejna akcja polegająca na zarobieniu miloniów monet na biednych obywatelach. A zresztą, smog był zawsze i jakoś wszyscy żyjemy, prawda?

Czasem to mi ręce opadają, gdy słyszę takie gadki, chociaż z jednym muszę się zgodzić: ktoś tu nieźle zarobi. Tylko czy warto winić firmy, które próbują zarobić na antysmogowej gorączce? Gdybym produkowała maseczki, filtry powietrza albo chociażby pracowała w sklepie ogrodniczym, to pewnie też bym wykorzystała okazję do zarobku. Zwłaszcza, że w tej kwestii na państwo za bardzo nie możemy liczyć, jeśli chodzi o edukację w temacie i jakiekolwiek działania.

Jeśli chodzi o nas, to do tej pory nie robiliśmy za wiele w kwetii smogu. Codziennie sprawdzałam jakość powietrza, posiłkując się aplikacjami mobilnymi i czujnikiem zamontowanym w naszym mieście. Jeśli było złej jakości, to nie wychodziłam z dziećmi na spacer, przekonana że w domu jesteśmy bezpieczni. Jednak jakiś czasu okazało się, że nas piotrkowski czujnik był przez kilka dni popsuty i na stronach pojawiały się informacje o dobrej jakości powietrze, mimo że w rzeczywistości było odwrotnie. Wszystko to zbiegło się z naszym ubezpieczaniem się w Avivie, która oferowała dofinansowanie do sensora jakości powietrza. W ten sposób weszliśmy w jego posiadanie.

Sensor jakości powietrza – ile kosztuje?

Jak tylko pochwaliłam się naszym nowym gadżetem, zalały mnie prywatne wiadomości z pytaniem o cenę tego cuda. No niestety, jest drogie. Bez dofinansowania z Avivy kosztuje 599 zł i jest to moim zdaniem stanowczo za dużo, mimo jego niewątpliwych zalet. Nas kosztował on 100 zł i uważam, że to cena odpowiednia do jego funkcji. Sensor jest mały i bez problemu można go nosić ze sobą w torebce lub nawet w większej kieszeni kurtki, a ładujemy go jak telefon. Czujnik mierzy poziom pyłów, także PM 2,5, podaje temperaturę i wilgotność powietrza, oraz sprawdza prognozę pogody. Fajny gadżet, ale spokojnie można bez niego żyć, jeśli macie lepsze pomysły na wydanie 600 stów (ja bym miała!). Poza tym jestem przekonana, że niedługo pojawi się na rynku wiele podobnych sensorów, a cena tym samym spadnie. No dobra, to skoro go nie polecam, to dlaczego tak ostatnio dużo trąbię na temat czystości powietrza? A dlatego, że czujnik zweryfikował mi moje poglądy i udowodnił, że się myliłam w kilku sprawach.

Wieczór, Piotrków – chodźmy na spacer i oddychajmy świeżym powietrzem.

Mit 1: w domu smog nam nie grozi

Sensor odebraliśmy wieczorem i od razu sprawdziliśmy powietrze koło kiosku, w którym czekała nasza paczka: mocno powyżej normy, ale tego się spodziewaliśmy. Co nas zaskoczyło to fakt, że w naszym mieszkaniu powietrze wcale nie było czystsze. Człowiek ma wręcz wyrzuty sumienia, bo oddycha – można zrezygnować ze spaceru, ale skoru jesteśmy regularnie otruwani we własnym domu? Na wynik wpływa dodatkowo wysokość oraz to, że sąsiedzi pod nami regularnie smrodzą papierochy na klatce, a wszytko idzie do góry. Serio, na ich półpiętrze jest jeszcze normalnie, a już wchodząc wyżej mam wrażenie, że zwymiotuję od tych zapachów. I nie, nie da się z nimi nic zrobić, bo według ustawy to nie jest miejsce publiczne.

Mit 2: na wsi jest świeże powietrze

Skoro spacer po miejskim parku odpada, w domu też siedzenie nie wychodzi nam na zdrowie, to może odwiedzimy rodzinę na wsi? Może tam wreszcie, wśród krówek i świnek, będziemy odetchnąć pełną piersią? Nie byłam jeszcze z sensorem u moich rodziców, ale zabrałam urządzenie do babci Edwina – i kupa, bo powietrze takie jak w mieście, czyli grubo powyżej normy. Jak to możliwe, zapytacie? Nie chcę tu wyskakiwać ze sterotypami, ale to jakie mamy powietrze w najbliższym sąsiedztwie, w dużej mierze zależy także od świadomości sąsiadów. A jeśli ci nie interesują się tematem lub mają go w głębokim poważaniu, do tego palą w piecu czym popadnie, to rezultaty są łatwe do przewidzenia. Do tej pory najczystsze powietrze na zewnątrz udało nam się odnotować na przedmieściach, gdzie mieszka moja babcia, a w okolicy wiele osób ma założone ogrzewanie gazowe.

Jeden z najlepszych pomiarów, chociaż i tak ledwie „moderate”.

 

Mit 3: kwiatki pomagają, a przynajmniej nie w takim stopniu jak tego oczekiwaliśmy

Sama w domu nie miałam żadnych kwiatków. Jakoś do tej pory nie czułam ogrodniczego powołania. Załamani jednak stanem powietrza w naszym mieszkaniu, pognaliśmy do sklepu po rośliny, które miały się najlepiej sprawdzić w oczyszczaniu powietrza. Właściwie w ciągu godziny od pojawienia się kwiatów w domu, czujnik zarejstrował poprawę jakości powietrza o około 20 jednostek. Zawsze coś, ale wciąż mocno powyżej normy. Po kilku godzinach stwierdziliśmy, że kwiatki mają chyba swoją wydajność, bo nic więcej nie chciało spaść. Pojechałam więc dla porównania do mojej babci, która ma bardzo dużo kwiatów, w tym właśnie oczyszczających skrzydłokwiatów. Owszem, powietrze było tam najczystsze ale różnica między tym, co na zewnątrz, a tym co w domu wciąz wynosiła około 20 – 30 jednostek. Edwin zbadał trochę głębiej temat. Okazało się, że ważniejsze w oczyszczaniu powietrza są korzenie – my, pewnie jak większość ludzi, uznała liście za ważniejsze. Oczywiście rynek oferuje specjalne doniczki za grube pieniądze, ale my myślimy nad jakąś wentylacją korzonków stylu DIY…Jak wyjdzie, damy znać!

Zakup sensora otworzył mi oczy, na to jak wielkim problemem jest smog.  Ze zgrozą odkryłam, że w sumie nie mamy miejsca, w którym moglibyśmy się przed nim ukryć. Przed nami kolejne wyzwania i badanie tematu, bo wychodzi na to, że oczyszczacz powietrza w naszym przypadku to obowiązkowy zakup. Sensora nie kupujcie. Dołóżcie do tych sześciu stów i kupcie oczyszczacz. No chyba, że mieszkacie na totalnym odludzie – chociaż nawet tam za jakość powietrza głowy bym nie dała. Zawsze możecie mnie zaprosić na kawę! Zabiorę swój w torebkę i sprawdzę!

Categories: Lifestyle

Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x