Związek jest jak Pokemon.

Published by Sara on

Kilka dni temu zmieniłam sobie nazwisko na Facebooku. Dokładniej wróciłam do swojego nazwiska panieńskiego i cała operacja odbyła się tylko na powyższym serwisie społecznościowym. Wywołało to żywą dyskusję, w której najczęściej powtarzało się pytanie: „czy aby się nie rozwodzimy?”. Dementuję. Nie rozwodzimy się, ani nawet nie jesteśmy w separacji. Co prawda dziś w pracy znów się pokłóciliśmy , ale zaryzykuję twierdzeniem, że wciąż nam jest dobrze ze sobą i zwyczajnie lubimy ze sobą być.

Wczesne początki

Poznaliśmy się, gdy chodziliśmy do szkoły średniej. Zakochane dzieciaki, ślub wzięły zaraz po maturach. Nie dlatego, że z brzuchem chodziłam, tak zadecydowaliśmy. Tak wtedy chcieliśmy. Po siedmiu latach małżeństwa nadal jestem zwolenniczką tej instytucji, jak to formalnie nazywa małżeństwo pani w urzędzie stanu cywilnego. Jednak zgodnie twierdzimy, że mogliśmy poczekać, mogliśmy pobrać się później.

Byłam bardzo nieśmiała i nie miałam poczucia własnej wartości jak nastolatka. Zanim odkryłam kim tak naprawdę chcę być, weszłam w rolę żony, a wkrótce później matki. Nie myślimy o naszym związku z żalem, nie zastanawiamy się co by było gdyby, ale jednak innym mówimy, żeby poczekali. Mimo że nam się udało.

Dojrzewanie

Często mówi się, że człowiek się nie zmienia. Faktycznie, może lepiej nie liczyć na to, że on po ślubie nagle zacznie sprzątać po sobie w kuchni, a ona w magiczny sposób polubi wczesne wstawanie (mój mąż chyba ciągle liczy, że może wreszcie zacznę rano wstawać radosna). Poznaliśmy się jako nieznające życia dzieciaki. Czas oraz różne sytuacje w naszym życiu zaczęły nas kształtować. Na pewno duży wpływ miało na to zostanie rodzicami oraz moja depresja i przyznanie się do niej, które  to przewróciły nasze życie do góry nogami. Krótko mówiąc zmieniliśmy się, chyba nawet bardziej ja niż on. Przez różne emocjonalne zawirowania i doprowadzenie wreszcie pewnych spraw do porządku, po raz pierwszy w życiu poczułam się…cóż, spuszczona ze smyczy. A jeśli wolicie ładniejsze określenie, to czułam się jak biała, niezapisana kartka. Musiałam się zastanowić kim chcę być i co chcę robić.

Pokemon Go!

Tak mnie ostatnio natchnęło, że ze związkiem jest jak z Pokemonem. W pewnym momencie przechodzi na kolejny poziom. Nie wiąże się to tylko z nabyciem nowej umiejętności lub ze zdobyciem nowych doświadczeń np. gdy pojawia się dziecko. Ten japoński stwór zmienia swoją nazwę oraz wygląd. Przekładając to na moją związkową metaforę: w pewien sposób na nowe ustalamy zasady w naszym związku.

Kilka lat temu namiętnie oglądałam serial  „Jak poznałem waszą matkę?”. W finałowym sezonie moja ulubiona para, Lily i Marshall powtarzają sobie przysięgi małżeńskie. Tym razem nie jako młodzi, zakochani narzeczeni ale jako para małżeńska z długim stażem, rodzice. Pamiętam, że wtedy pomyślałam sobie, że to fajny pomysł, ale nie do końca rozumiałam jego znaczenie i symbolikę. Teraz już rozumiem.

W Stanach odnawianie przysiąg jest bardzo popularne. W Polsce sporo osób uważa to za przerost formy nad treścią, chociaż z drugiej strony znam pełno osób, które bardzo hucznie obchodzą rocznice ślubu. Abstrahując od tego, czy ten zwyczaj się komuś podoba, czy nie, to myślę, że warto go pielęgnować między sobą. Zatrzymać się i spojrzeć na to, jak zmieniliśmy się przez te X lat małżeństwa. Kim stał się on? Kim ona? Czy dalej chcemy być ze sobą? Nie namawiam tu nikogo do rozwodu, raczej na chwilę refleksji, która może poprzedzać podjęcie odpowiednich kroków w celu ratowania małżeństwa. Oczywiście, można też udawać, że problemu nie ma i ocknąć się po dwudziestu latach jako obcy sobie ludzie…i wtedy często nie ma już czego ratować, ale przecież wszyscy dokoła wiedzą lepiej, prawda? Przecież byliście taką piękną parą…

Nie jestem już siedemnastoletnią dziewczynką. On nie jest osiemnastoletnim chłopcem, ma swoje zmartwienia i role do wypełniania, rolę ojca, rolę właściciela firmy. Ja dopiero uczę się tego, kim chcę być. Usiedliśmy razem i obiecaliśmy sobie: ja pomogę mu w jego rolach, on wesprze mnie w odkrywaniu siebie.


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
2
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x