Panie, ale tam jest taniej!

Published by Sara on

Kochane pieniążki, ciągle was za mało. Mieszkanie trzeba opłacić, prąd, wodę i gaz. Coś do jedzenia kupić. Samochód zatankować. A to przecież tylko najpilniejsze potrzeby. Dzieciom buty na zimę kupić. Jeszcze jakaś rozrywka by się przydała – może kino, może weekend za miastem, albo chociaż abonament w ncplus czy innym polsacie.

Nie ważne jaki mamy stan konta: pewne potrzeby i zachcianki mamy podobne. Za to od sumy naszych pieniędzy i priorytetów, zależy jak będziemy je zaspakajać. Przykładowo: nie zależy mi na markowym T-shircie, i tak wszystko tak samo siebie warte, więc polecę po niego do Pepco lub znajdę coś w lumpiku. Za to kawa musi być dobra i żadna najtańsza z biedronki nie wchodzi w grę. Jako konsument staram się kupować możliwie jak najtaniej. To do mnie należy przegląd tego, co oferuje mi rynek i zweryfikowanie tego z jakością produktu lub usługi oraz moimi potrzebami.

Ale o co chodzi, zapytacie? Widać nie dla każdego to jest oczywiste, i to potrafi napsuć krwi.

SYTUACJA NR 1 – Sara Biznesowa

-A panie, a te banery to po ile?

-Netto, czy brutto?

-No, niech będzie netto.

-X za metr.

-Cooo? Przecież są taniej.

-Tak, na Allegro.

-No i w naszym mieście są taniej – powiedziane z fochem, bo przecież cała Polska powinna oferować jedną cenę niezależnie od stosowanych materiałów i trwałości produktów.

Aż chciało się rzec: „to proszę tam sobie iść”, ale tylko (nie)grzecznie wzruszyliśmy ramionami.

SYTUACJA NR 2 – Sara Lidlowa

Stoję sobie w kolejce w Lidlu. Przede mną dwie osoby. Młoda kasjerka nabija produkty mężczyzny, za nim stoi kobieta, na oko po 60.

-A ten płyn do mycia naczyń, to za ile?

-Skończę obsługiwać pana i zaraz sprawdzimy – rzecze kasjerka z uśmiechem.

-Bo, on miał za 2,49.

-Dobrze, zaraz zobaczymy.

Mężczyzna się zbiera, dziewczyna sprawdza cenę.

-3,79 – odpowiada.

-Ale jak to? Ta było napisane, że kosztuje 2,49. Pani się pomyliła.

-Może go ktoś przestawił. Tu wychodzi 3,79.

-Ale ich tam stało dużo!

-Rozumiem, ale cena tego produktu to 3,79 – Tu muszę wam strącić, że kasjerka naprawdę była bardzo sympatyczna i grzeczna, a klienta leciała w coraz bardziej agresywne tony – To odstawiamy go?

-Nie, proszę go naliczyć, ale zdzierstwo, zdzierstwo i oszustwo.

-To będzie 14,99.

-Za trzy produkty?!?

-Podgrzewacze 8,99, płyn do mycia naczyń…

-Aha

-Dziękuję i zapraszamy ponowie.

-Więcej u was nie kupię!

Ok, rozumiem, że markety nie zawsze są fair w stosunku do klienta, ale wydzierać się na biedną dziewczynę, za to, że ceny są takie a nie inne? Zwłaszcza, że na rynku są dostępne tańsze płyny i to nie był błąd kasjerki. Co innego się działo ostatnio w biedrze: Edwin wraca do domu i patrzy, że mu dziwnie duży rachunek wyszedł. Patrzy, a tam wszystkiego po 2, 3 kilo więcej naliczone. Wrócił do sklepu a kasjerka na jego widok o mało nie zemdlała. Okazało się, że waga jej szwankowała i zwrócili nam 70 złotych, no ale to już inna sprawa. W tej historii lidlowej jest duże prawdopodobieństwo, że klientka źle spojrzała na cenę.

Mam więc dla bojkotujących klientów, krótką instrukcję obsługi:

  1. W naszej kulturze raczej się nie targujemy. Oczywiście, można negocjować cenę ale to raczej przy dużych zamówieniach więc jeśli przeszkadza ci, że w osiedlowym sklepiku cukier jest o złotówkę droższy, to po prostu przejdź się kilometr dalej do tego dyskontu.
  2. Nikt nie lubi, jak się na nich krzyczy albo ma się wieczne pretensje. Zwłaszcza, jak się nic nie kupiło, tylko się „tak, tylko pytam (a i tak kupię taniej w Internecie, ale wam tego nie powiem)”.
  3. Najważniejsze: istnieje coś takiego jak grupa docelowa. Wiadomo: klient ma zawsze rację, ale nie o każdego klienta będziemy się bić. Wyobrażacie sobie, że idę do luksusowego butiku i wydzieram się na ekspedientki, że ulicę dalej, w Pepco, koszulki są za grosze? Wracając do sytuacji nr 1: są firmy które chwalą się, że są najtańsze na rynku. My się chwalimy tym, że klienci nie muszą się wstydzić naszego produktu i dajemy wieloletnią gwarancję na jakość. No, coś za coś, po prostu.

Dlatego drogi kliencie: daruj sobie to bulgotanie. Kup, albo znajdź coś innego – droga wolna.

Ps1. Sytuacja z Lidla wydarzyła się naprawdę. Tak mi szkoda było tej dziewczyny, bo dostało jej się niesłusznie i widać było, że posmutniała.

Ps2. Sytuacja z mojej firmy to wypadkowa różnych sytuacji i zebranych doświadczeń. Spoko, nie opisuję poszczególnych klientów.


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
13 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
13
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x