Rodzicu, musisz mieć twardy tyłek!

Published by Sara on

Co robi dziewczyna po dwudziestce skazana na leżenie w łóżku z powodu choroby? Ano, najprawdopodobniej sporą część czasu spędza z telefonem lub tabletem. Pewnie nawet zajrzy na fejsbuka. A jak już tam jest, to możliwe, że jakiś amerykański portal rodzicielski wyświetli jej mega-wielkiego niusa związanego z Mariah Carey i tym, że jej czteroletni syn wciąż ssie smoczka. Taką dziewczynę nie zbyt obchodzi znana piosenka, ale tu musicie wiedzieć, że nasza osłabiona chorobą istota jest też blogerką. Co oznacza, że potrafi z jednego zdania zrobić wpis na minimum 1000 słów (merci się chowa). Załóżmy więc, że nasza dziewczyna jest koleżanką Mariah. I co dalej?

Czterolatek ze smoczkiem? Szok!

Wyobraźmy więc sobie taką sytuację: wracam z pracy do domu przez moje osiedle. Po drodze spotykam moją koleżankę, Marysię. Marysia ma syna Franka. Franek ma cztery lata i smoczka w buzi. Czy pomyślę, że to już trochę za długo na ssanie smoczka? Na pewno. Oj, już nie kręćcie noskami w imię poprawności społecznej. Weźcie pod uwagę, że na tę, jak i na każdą inną sprawę, patrzę ze swojej perspektywy. A wygląda ona tak: moje dziecię smoczka nie lubiło więc choćbym nie wiem na jakie wyżyny empatii się wspięła – nie zrozumiem, jak wygląda walka z „odsmoczeniem”.

Za to inną kwestią jest to, jak potraktuję Marysię. Czy obrzucę jej syna zdegustowanym spojrzeniem? Czy powiem, że „wiesz, kochana, on to chyba za duży na smoka, co?”. Może gdyby Marysia zapytała mnie o zdanie, to bym coś powiedziała. Ale przecież: a) nie spytano mnie o opinię, b) to nie moja sprawa, c) nie znam wszystkich faktów – może chłopczyk ma jakieś problemy emocjonalne? No i Marysia mogłaby się przyczepić do tego, że spaliśmy z Mają za długo, podczas gdy jej Franek od urodzenia miał spać sam w swoim łóżeczku.

Brakło rytmu, brakło taktu.

Może więc w idealnym świecie przestaniemy wyrażać swoje opinie? Znajomy powie nam, że widział świetny film, a my na to „mhm, fajnie”, chociaż tak naprawdę główny bohater działał nam na nerwy? Nie tędy droga panienki. Tak już mamy, że lubimy rozmawiać i trudno się powstrzymać od wypowiadania swojego zdania. Nawet jeśli powyższe nikogo nie obchodzi. Idealnym rozwiązaniem byłaby więc nauka taktownego wyrażania opinii.

Przykładowo Amerykanki wyzywające Mariah od „złej matki, robiącej dziecku krzywdę” mogłyby napisać: „moim zdaniem to już troszkę za późno na smoczka, ale w końcu to twoje dziecko”. Chociaż akurat w tym wypadku mogłyby zamilknąć całkowicie, bo nawet moja hipotetycznie dobra odpowiedź może zostać źle odebrana.

No właśnie, jako rodzice jesteśmy wyjątkowo drażliwi. Przykłady? Bardzo zależało mi na tym, żeby urodzić Maję naturalnie i potem karmić piersią. Poświęciłam wiele czasu na merytoryczne przygotowanie się do tematu i znalazłam osoby gotowe podzielić się fachową wiedzą i wsparciem, gdyby zdarzyły się problemy. Można powiedzieć, że miałam szczęście, bo poród był lekki i szybki, a karmienie nie wiązało się dla mnie z większymi trudnościami. Osobiście myślę, że to moje przygotowanie pomogło, ale na potrzeby tego wpisu załóżmy, że to tylko kwestia przypadku. Przez całe swoje macierzyństwo starałam się nie dyskredytować matek, które miały cięcie cesarskie lub karmiły mlekiem modyfikowanym. Wystarczy jednak powiedzieć , że czuję się dumna, bo udało mi się urodzić i karmić w taki, a nie inny sposób, a na pewno znajdzie się jakaś Oburzona Obrażona. I wmówi mi, że nie szanuję innych kobiet.

Rodzicielstwo wiąże się z tyloma aspektami, że to niemożliwe by wszyscy się ze sobą zgadzali. Niektórym uda się zachować milczenie, inni kulturalnie wyrażą swoją opinię, ale zawsze znajdą się tacy, którzy uznają cię za najgorszego rodzica, bo np. nie szczepiłaś na rota.

Utwardź zadek!

Jak to się mówi: umiesz liczyć? Licz na siebie! Każdy rodzic prędzej czy później (raczej prędzej) spotka się z krytyką. Bo dziecku za zimno bez czapeczki. Bo kotlecika nie dali, a on tak wodził oczami. Bo dali kotlecik, a gdzie eko i BLW. Bo Barbie jest antyfeministyczna. Bo nie kupuje dziewczynce różowych zabawek. Bo śpi z dzieckiem za długo ( to ja, to ja – tak odnośnie smoczka 😉 ).

Można się oburzać. Można wylewać żale na fejsie, lub na blogu jeśli się go ma. Można też spiąć pośladki i olać sprawę. W końcu strona urażona, też kiedyś była stroną obrażającą – może nieświadomie, ale na pewno każdemu z nas się to zdarzyło.

Gdy planowałam nosić Maję w chuście, koleżanki podzieliły się ze mną swoimi negatywnymi komentarzami. Starsze panie biadolące nad domniemanie zimnymi stópkami dziecka. Ludzie wpatrujący się ze zgorszeniem. Byłam na to gotowa i postanowiłam się tym nie przejmować. I wiecie co? Może i zdarzyły się jakieś negatywne komentarze, ale ja pamiętam tylko te pozytywne, których było naprawdę sporo.

Słucham więc i kiwam głową, gdy słyszę różne uwagi *. Jeśli mi się chce, to dyskutuję. Jeśli nie, to się nie przejmuję. Zdarzają mi się chwilę słabości np. gdy padam z nóg i czekam w kolejce z zakupami, a jakiś gościu kupuję whisky i widzę, że próbuje się przede mnie wcisnąć. Po takim dniu mogłabym napisać istną epopeję na temat zła na świecie, zła ludzi, zła wobec ciężarnych; generalnie zła ogólnie. Ale wchodzę do domu, zsuwam buty, padam na łóżko i zapominam. Tylko tyle i aż tyle.

*Czasem jednak mówią mądrze więc warto ich posłuchać. Większość z tych babć, ciotek czy koleżanek nam i naszym dzieciom dobrze życzy. Nie obrażajmy się niepotrzebnie!

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
33 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
33
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x