Bez Internetu jak bez ręki? Niestety tak.

Published by Sara on

Ostatni wpis opublikowałam tydzień temu. W zeszłą środę ruszyłam do Zakopanego i nagromadzone przez ostatni okres różne napięcia i konflikty w końcu pękły. Strzeliłam focha na Internet. Z premedytacją nie publikowałam żadnych nowych wpisów, nie wchodziłam też na inne blogi. Przestałam zaglądać na moje, ulubione do tej pory media społecznościowe: Pinterest i Instagram. Na Facebook’a zaglądałam tylko wtedy, gdy musiałam to robić ze względu na pracę i nawet specjalnie wyłączałam wifi w telefonie by chociaż popołudnia nie były przerywane charakterystycznym brzęczeniem oznaczającym nowe powiadomienie: pochodzące od znajomych lub związane z obowiązkami zawodowymi.

Nie spodziewałam się, że przyjdzie mi to tak łatwo i że wystarczy zaledwie kilka dni bym nie chciała wrócić w Internety. Przypuszczam, że gdyby nie praca to bym już dawno usunęła konto na fejsie, który wbrew pozorom jest bardzo męczący i eksploatujący – pewnie każdy, kto prowadzi jakikolwiek fan page przyzna mi rację. Do blogowania pewnie bym w końcu wróciła, bo brakowałoby mi pisania, ale wpisy pojawiałyby się znacznie rzadziej, aż pewnie ostatecznie blog umarłby śmiercią naturalną – za dużo razy widziałam jak to się odbywa.

Przez tydzień zrozumiałam tych moich znajomych, którzy nigdy nie założyli sobie konta na Facebook’u; tych, którzy nie mają Instagrama, o Snapchacie nigdy nie słyszeli i nie wiedzą, co to Pinterest. Czy to znaczy, że oni nie korzystają z Internetu? Oj, nie – ostatnie dni pokazały mi, że możemy oszczędzić nasz czas marnowany w socialach, ale bez Internetu, a zwłaszcza Internetu mobilnego, ciężko sobie poradzić.

Internet Mobilny – jak bez niego żyć?

Początek listopada to też czas, gdy odwiedzamy rodziny lub wyjeżdżamy na weekend za miasto. Sami wybraliśmy się do Zakopanego i było cudownie nie licząc mega-hiper-ogromnych korków w drodze powrotnej. Jakoś jednak do tego Zakopca trzeba było dojechać. Oczywiście, są mapy papierowe i nawigacje, chociaż te ostatnie znacznie przegrywają z tymi w telefonach i tabletach. Po co kupować specjalne urządzenie, jak masz wszystko, co ci trzeba przy sobie. I tak Internet mobilny przydał się nam w podróży – przejechaliśmy przez Kraków, znaleźliśmy nasze mieszkanko w Zakopanem, z telefonem w ręku szliśmy do restauracji i szukaliśmy najbliższej drogi na Krupówki. W drodze powrotnej inteligentne Google Maps wyznaczyło nam alternatywną trasę – dłuższą, ale przynajmniej wyrwaliśmy się z korków spod Częstochowy.

Gdy z rodzicami wybrałam się na szlak, mąż kończył pracę. Listopad to idealny czas na zamawianie firmowych kalendarzy, ale najpierw trzeba je zaprojektować i zamówić. Gdy Maja rysowała, tata zarabiał, a potem poszli razem na spacer. Taka praca to i ogromna zaleta, ale też przekleństwo – zrozumie nas każdy  freelancer, grafik czy programista. Potrzebujesz tylko sprawnego komputera, odpowiednich programów i sprawnego Internetu – wiesz ile zajmują pliki zapisane w Illustratorze? Możesz pracować gdzie chcesz, ale wiele osób uważa, że tylko przerzucanie cegieł potrafi zmęczyć.

Z pracą w pewien sposób wiążę się blogowanie. W Zakopanem olałam temat, ale często przeglądam i odpowiadam na komentarze z tableta lub smartfona (dlatego tak lubię system Disqus). Idę z Mają np. do galerii po skarpetki z Elsą i przy okazji zaliczamy kulki. Ona ma pół godziny szaleństwa, ja piję pyszne cappuccino i odpisuję na komentarze lub maile. Mogę sobie zrobić przerwę od oglądania zdjęć ze ślubu znajomych, ale całkowite zignorowanie skrzynki pocztowej szybko przerodzi się w bezrobocie. Tu zapytanie o wycenę, tam prośba o projekt. Do tego jeszcze maile blogowe – negocjacje i zaproszenie na ciekawe szkolenie, które mogło mi śmignąć koło nosa. Zostawmy jednak biznes – mam rodzinę, która wyjechała daleko i jakoś kontakt trzeba i chcę się utrzymać. Wolę napisać raz na jakiś czas długiego maila – odzywa się we mnie sentyment do epistolografii.

Ostatnia sprawa, paradoksalnie najważniejsza: nie wyobrażam sobie stać w kolejce na poczcie, marnować wiele (kilkanaście lub więcej) minut i płacić rachunki. Wszystko załatwiamy za pomocą Internetu – praktycznie nie noszę gotówki przy sobie. Nieraz przy kasie w dyskoncie szybko logowaliśmy się z telefonu do banku (nasz ma genialną aplikację) i przelewaliśmy środki na kartę. Zapomniałam zapłacić za prąd? No problemo. Wyciągam z kieszeni telefon i za dwie minuty jest po sprawie. Mogę całkowicie zrezygnować z social media, ale muszę mieć Internet choćby dla tej bankowości.

A wy co sądzicie? Da się żyć bez Internetu w dzisiejszych czasach? Albo inaczej, bo na pewno da się żyć, ale ile czasu oszczędzamy dzięki np. mobilnej bankowości czy skrzynce mailowej w telefonie?

 

 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
12
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x