Boisz się jechać z dzieckiem w egzotyczne kraje? Wybierz Suwalszczyznę! Fotorelacja znad Hańczy.
Głośnio się zrobiło o zamachu w Tunezji. Jedni celebryci zachęcają by tam jechać, inni ich wyśmiewają i sugerują by na wakacje wybrać jakiś polski region. Nie mam zamiaru tu się mądrzyć i czegokolwiek odradzać (sami za miesiąc jedziemy do Chorwacji), ale jeśli boicie się niebezpieczeństw egzotycznych krajów, może warto rozważyć coś zdecydowanie niedocenianego w Polskiej turystyce: Suwalszczyznę! O naszym pobycie w Dworczysku nad Hańczą napiszę jeszcze nie raz, ale dziś zapraszam was na dużo, dużo zdjęć z pierwszego dnia naszych mini wakacji.
Mówcie co chcecie, ale McDonald’s jednak świetnie sprawdza się w trasie. Można napić się kawy, zjeść frytki bez ryzyka, że sanepid już dawno powinien zamknąć tę knajpę. No i dziecko może poszaleć, by w spokoju siedzieć następne godziny podróży. A jechaliśmy długo…
Jednak pan od geografii miał rację mówiąc coś o cyklu wegetacyjnym w Polsce. U nas już jaśmin przekwitł, tu pachnie w najlepsze. Po drodze żółciło się już zboże, na Suwalszczyźnie jest jeszcze zielone.
Idziemy nad Jezioro Hańcza. Docieramy nad ruiny dworu Stara Hańcza i moczymy stopy w wodzie. Jest zimna więc my rozkładamy się na kocu. Edwin bierze się za kryminał, a ja rzucam okiem na młodą i chłonę piękno jeziora.
W końcu znudziło mi się siedzenie na tyłku, a Mai brodzenie w wodzie ruszyłyśmy więc na spacer ścieżką poznawczą „Drzewa i krzewy parku podworskiego w Starej Hańczy”.
Ścieżka ma jakieś 1,5 km i nigdy nie pomyślałabym, że sprawi ona tyle radości mojemu dziecku. Biegała po ścieżce, wąchała kwiaty, szukała żab i jaszczurek. Będąc w okolicy na pewno warto pójść na taki spacer, ale pamiętajcie o czymś na komary (koniecznie) i na kleszcze (na wszelki wypadek).
Gdy wróciliśmy się do auto, wciąż było widno. Postanowiliśmy więc znaleźć gdzieś lokalne piwko (to dla nas) i coś na przegryzkę dla młodej. Jechaliśmy, jechaliśmy aż trafiliśmy na Litwę.
Na Suwalszczyźnie, podobnie jak na tym małym fragmencie Litwy, który widzieliśmy, znajduje się wiele opuszczonych gospodarstw. Wokoło tyle piękna i nie ma nikogo kto by się nim cieszył. W jednej ze wsi kupiliśmy kilka litewskich piw i kiełbasę – Edwin zamierza skrupulatnie zapisywać swoje odczucia by wiedzieć, co warto polecić 🙂
Za Wiżajnami kupiliśmy na spróbowanie lokalnego sera wędzonego, a młoda zaliczyła nieciekawą przygodę z krową – krasula dała do zrozumienia, że siusiać na jej polu, to tylko ona ma prawo.
Plan na jutro? Wyspać się i brak planu 🙂 Może ruszymy w kierunku Stańczyków, a może będziemy cały dzień leżeć na kocu i czytać. Zobaczymy…