Małe przyjemności, których potrzebuję.

Published by Sara on

Nie da się ukryć, że odpoczynek jest nam potrzebny. W codziennej gonitwie między pracą, przedszkolem i ogarnianiem domu łatwo poczuć się wypalonym. Niestety, nie zawsze możemy sobie pozwolić na wakacje. Będę z wami szczera: tak właściwie od wrześniowego urlopu w Chorwacji nie mieliśmy chwili przerwy od obowiązków. Niby zaliczyliśmy wypad do Gdańska na See Bloggers, ale z mojego punktu widzenia było to bardzo intensywne szkolenie bez chwili na odpoczynek. Gdybym więc miała chwilę na relaks, jak bym ją wykorzystała?

1. Przeczytałabym książkę.

Jestem istotą czytającą i fakt: czytam dużo, praktycznie codziennie. Od jakiegoś czasu są to głównie materiały do pracy i te niezwiązane z życiem zawodowym, ale też będące pewnego rodzaju szkoleniem. Innymi słowy, to co czytam wymaga ode mnie dużego skupienia. Nie pamiętam kiedy czytałam coś ot, tak dla samej przyjemności czytania.

Nadrabiam zaległości w prasie.

Nadrabiam zaległości w prasie.

2. Obejrzałabym serial albo film.

Podobnie jak w przypadku książek, nie mam za bardzo czasu na oglądanie telewizji (pomijając już fakt, że nie posiadam telewizji w domu). Po powrocie z pracy wypadało by pobawić się z dzieckiem, ogarnąć mieszkanie, może spotkać się z przyjaciółmi. Gdy w końcu kładziemy się do łóżka najczęściej przez chwilę oglądamy jakiś kanał na YouTube i oczy same nam się zamykają ze zmęczenia. Czasem udaje się na Playerze obejrzeć „Prawo Agaty” (bu, właśnie się skończyło!), ale taki seans najczęściej przybiera formę walki ze zmęczeniem.

3. Wyspałabym się.

Pamiętacie czasy, gdy chodziło się do szkoły i nie czuliśmy na sobie ciężaru odpowiedzialności, bo przecież byli rodzice, którzy wszystko „ogarną”? Przychodziły wakacje i spało się do 11…Teraz wcale nie czuję potrzeby by spać do południa. Raczej chciałabym móc zasnąć bez świadomości, że następnego ranka muszę wprowadzić faktury, zrobić wycenę, o szóstej rano włączyć pranie. I to byłoby cudowne!

4. Spacer.

Spokojne i wolne popołudnie w parku albo w lesie z rodziną. Z szalejącą KoCórką i wyciszonym telefonem (dziś zadzwonił o 6 rano, serio! W końcu go wyłączyłam). Byleby nigdzie się nie śpieszyć i nigdzie nie gnać. Tylko tyle i aż tyle.

Nasz pierwszy raz w Beskidach...

Nasz pierwszy raz w Beskidach…

5. Masaż.

Staram się wstawać od biurka w czasie pracy, ale bądźmy szczerzy: czasem tak się przykleję do komputera tworząc zlecenie, że potrafię się ocknąć dopiero po kilku godzinach. Nie ma się czym chwalić, bo to bardzo niezdrowe, ale zdarzają się takie sytuacje. Pilnuję by ćwiczyć 3 razy w tygodniu, ale i tak są takie momenty, że nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć. A jak nie poćwiczę, to od razu odzywa się kręgosłup zmęczony siedzeniem. Tak, masaż i jakieś spa (choćby i domowe), to coś co by mi dobrze zrobiło.

6.Podroż.

Na wakacje muszę jeszcze poczekać ponad dwa miesiące. Razem z Muffin Man’em już wyraźnie czuliśmy, że musimy podładować baterie. Zwłaszcza, że na wolne kwietniowe i majowe nigdzie nie pojechaliśmy. Nawet więcej – nie siedzieliśmy odpoczywając i leniąc się w domu, bo była praca do zrobienia. To jedna z większych wad własnej działalności. Nie ma, że 15 i do domku – zlecenie trzeba skończyć. Z drugiej strony możemy nie przejmować się terminami urlopów i nie podporządkowywać swoich wyjazdów pod święta państwowe i Kościoła Katolickiego i gnać razem z resztą Polski na weekendowy wyjazd. Dzięki temu mogliśmy aktualny weekend przeznaczyć na szybki wypad w góry i właśnie relaksujemy się w Beskidach pod Żywcem w nowo otwartym Hotelu Żywieckim.  Od wczoraj resetujemy nasze umysły. Już sama jazda (ja prowadziłam) nieźle wycisza i pozostawia klientów i rachunki za mleczną mglą zapomnienia – chociaż korki w Żywcu są przerażające. Już udało się zrealizować kilka punktów z mojej listy relaksacyjnej. Co prawda KoCórka ściągnęła nas z łóżka o 8, bo „ona chce jeść”, ale za to cały poranek upłynął nam w miłym rozleniwieniu z obowiązkami pozostawionymi w Piotrkowie.

Dziewczyna z nizin - wjechałam, nie zatarłam sprzęgła #soproud

Dziewczyna z nizin – wjechałam, nie zatarłam sprzęgła #soproud

Lubimy jeździć.

Lubimy jeździć.

Napiszcie w komentarzu jaki jest wasz sposób, na „podładowanie baterii”.

Na Facebooku, możecie dokładnie zobaczyć miejsce, w którym się zatrzymaliśmy.


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
45 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
45
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x