Jak wybrać idealną suknię ślubną?
Spróbujcie powiedzieć jakiejkolwiek pannie młodej, że za wiele uwagi poświęca swojej sukni ślubnej. Te godziny spędzone na przeglądaniu Internetu, te kilometrowe spacery po wszystkich salonach w powiecie, a czasem nawet w województwie. No i straszna ilość pieniędzy wydana na kieckę, którą założy się tylko raz w życiu – tak myślą sceptycy i ojcowie panien młodych…
W rzeczywistości nie ma znaczenia, czy suknia będzie biała, ecru czy może w żywych, intensywnych kolorach. Nie ważne, czy jest długa z trenem czy krótka. Twoja suknia ślubna może być kupiona w drogim salonie, albo możesz znaleźć ją w komisie. To na prawdę nie ma znaczenia. Istotne jest to, by Twój strój idealnie pasował do Ciebie!
Jak to osiągnąć? I co to znaczy, że suknia ślubna jest idealna?
By odpowiedzieć sobie na te pytania, spotkałam się z panią Anettą Kamińską, która prowadzi Salon Sukien Ślubnych w Piotrkowie Trybunalskim. Pogadałyśmy sobie i specjalnie dla was, drogie czytelniczki, bazując na wieloletnim doświadczeniu pani Anetty, zebrałam kilka wskazówek dotyczących wyboru pięknej i perfekcyjnie dopasowanej do nas sukni ślubnej.
Figura
Czy nam się to podoba czy nie: nasz typ sylwetki ma sporo znaczenie przy wyborze sukni ślubnej. Najpierw mierzenie proporcji. Dziewczyny, nie musimy wyglądać jak Anja Rubik! Wystarczy, że uda nam się osiągnąć efekt klepsydry. U mnie było blisko, ale ramiona okazały się minimalnie szersze od bioder. Pani Anetta zaproponowała zrównoważenie sylwetki przez rozszerzany dół stroju. Przydałoby się też wydłużyć stan – mam z tym problem nawet przy zakupie normalnych sukienek. Kiedy już wiemy, co chcemy podkreślić, a co zakryć, dobra stylistka powinna zaproponować nam różne suknie do przymiarki. Dlaczego różne? Bo na jednej sylwetce suknia księżniczka świetnie zrównoważy figurę, a u drugiej sprawdzi się odpowiednie uszycie góry i zastosowanie asymetrycznego ramiączka.
Bardzo się ucieszyłam, gdy pani Anetta zaproponowała mi przymierzenie pięknej, prostej sukni z kieszeniami Julia Rosa nr 628. Niestety, suknia chociaż „technicznie” leżała dobrze, okazała się kompletnie nie odpowiadać mojemu charakterowi.
Osobowość
Nasz charakter, to drugi z czynników, który powinnyśmy brać pod uwagę przy wyborze sukni ślubnej. Nieśmiała i cicha dziewczyna nie zdecyduje się na suknię rzucającą się w oczy. Podobnie panna młoda o bujnej osobowości, nie zamknie się w sukni a’la komunijna alba. W pełni zrozumiałam to po przymierzeniu modelu 928: taką suknię na pewno mocno brałabym pod uwagę, gdy wychodziłam za mąż 5 lat. Dziś jednak czułam, że to za mało – chciałam czegoś mocniejszego, większego. Co ciekawe pani Anetta „tę jedyną”, którą w końcu wybrałam, znalazła i zaproponowała mi jako pierwszą do przymiarki. Podobno moja mina była mocno sceptyczna. Zawsze sądziłam, że suknie księżniczki to, coś od czego powinnam trzymać się z daleka.
Zanim zrobiliśmy zdjęcia trafiłam w ręce makijażystki – Angeliki Pasieczyńskiej. Zrobiła mi próbny makijaż w moich ulubionych fioletach. Dzięki temu tym lepiej mogłam wczuć się i przypomnieć sobie atmosferę ślubnych przygotowaniach. Co ciekawe, pani Anetta i Angelika regularnie współpracuję, dzięki czemu każda przyszła panna młoda może liczyć na w pełni kompleksową obsługę.
Wiem, że wiele z was zastanawiało się po co mi ta cała akcja z sukniami ślubnymi. Nie, nie wychodzę drugi raz za mąż i Muffin Man może spać spokojnie. Ten wpis powstał przede wszystkim dla dziewczyn, które praktycznie codziennie wpisują w Google „suknie ślubne” i wchodzą na mojego bloga. To też wpis dla mieszkanek Piotrkowa Trybunalskiego i okolic, które planują ślub. Ja żałuję, że planując własne zamążpójście nie trafiłam na kogoś takiego jak pani Anetta, która zaproponowała mi coś czego nigdy sama z siebie nie wzięłabym pod uwagę, a jednocześnie w wybranej sukni wciąż byłam sobą. Jeśli potrzebujecie takiej przyjaciółki, która doradzi wam w wyborze ślubnej stylizacji, to Anetta Kamińska jest odpowiednią osobą na właściwym miejscu. Mama czy świadkowa nie zawsze powie nam, że w tym modelu wyglądamy grubo 😉
Najfajniejszą jednak sprawą było to, że nosząc tę suknię (model Nicola, kolekcja Ola La, Annais Bridal ), przez chwilę znów poczułam jak to jest być panną młodą. Ta niepewność, motylki w brzuchu i cudowne oczekiwanie. Muffin Man stwierdził, że znowu się zakochał 🙂 Nie namawiam was oczywiście, drogie mężatki, do szturmowanie salonów z modą ślubną. Jednak moje odczucia pokazuję, ile siły i uczucia może pomieścić „kawałek szmatki”. Właśnie dlatego warto poświęcić chwilę czasu na znalezienie odpowiedniej sukni i oddać się w ręce specjalistów.
Swoją drogą ciekawe, jak wy oceniacie moje suknie i w której mnie bardziej „widzicie”? Tej, którą wybrałam dzisiaj, czy może tej, którą szyłam 5 lat temu? Piszcie!