#Były Świadkami Jehowy: Chrzest wzięłam ze strachu. Historia Martyny.

Published by Sara on

Dzisiaj mam dla was kolejną historię z cyklu #Były Świadkami Jehowy. Jeśli chcesz się podzielić swoją, napisz do mnie wiadomość.

Jak zostałaś świadkiem Jehowy?

Urodziłam się w rodzinie świadków Jehowy więc właściwie nie miałam wyboru. Zmuszano mnie do chodzenia na zebrania i na głoszenie (chodzenie od domu do domu). Szantażowano mnie, że jeśli nie będę tego robić zostanie mi odłączony internet, zabrane kieszonkowe, zabroni mi się wychodzić na dwór. Później metody szantażu trochę się zmieniły. Rodzice powtarzali najpierw : „kiedy będziesz pełnoletnia”, które ewoluowało później w „dopóki mieszkasz pod naszym dachem”.

Wszystkie te lata określiłabym jako życie bez wolnej woli. Świadkowie szczycą się tym, że mają wolną wolę, ale chyba po to, żeby nie można było z niej korzystać, zadawać niewygodnych pytań, ani żyć w zgodzie z własnymi potrzebami oraz przekonaniami. Tam coś takiego nie istnieje. Albo wierzysz we wszystko, albo wylatujesz.

Co sprawiło, że odeszłaś z organizacji?

Odeszłam, ponieważ nie była to moja bajka. Od zawsze czułam, że to nie jest to, jednak pod presją znajomych, rodziców i starszych zboru oraz groźbom, że tylko świadkowie przeżyją Armagedon, a wszyscy inni umrą, zdecydowałam się na chrzest. Z perspektywy czasu uważam to za najgłupszą decyzję w moim życiu. Oni tego oczekiwali, a ja byłam młoda, znałam tylko świat, który pozwolili mi poznać, ponieważ izolowano mnie od reszty.

Starsi zboru przychodzili raz na miesiąc czy dwa, kładli Biblię na stół i kazali mi się rozstać z partnerem, którego kochałam, a który był innego wyznania.

Z czasem zaczęłam się buntować przeciw tej inwigilacji. Zaczęłam słuchać własny potrzeb i żyć w taki sposób jaki odpowiadał mi, a nie obcym facetom w wieku 50-70 lat, który mówili mi jak mam żyć i z kim mam sobie ułożyć życie. „Bóg dał nam wolną wolę” i tylko jedno życie, którego nikt nie przeżyje za mnie.

Jak się czułaś jako kobieta będąc w organizacji?

W tym konkretnym temacie raczej nie miało dla mnie znaczenia to, czy byłam kobietą czy mężczyzną. Najbardziej bolało mnie pozbawianie od najmłodszych lat możliwości dokonywania własnych wyborów, wywieranie presji, zastraszenie i wtrącanie się osób trzecich w moje życie. I chociaż byłam pełnoletnia, rodzice pozwalali na to, aby obcy mężczyzni przychodzili do domu z kazaniami, jak mam żyć i jakie decyzje podejmować. W dodatku byli to dla mnie obcy ludzie. To samo dzieje się, gdy nastolatka zapali papierosa albo pójdzie na imprezę świecką (czyli taką nieorganizowaną przez świadków). Wtedy powołuje się komitet sądowniczy, a nad dziewczyną wisi 2 lub 3 starszych mężczyzn, którzy mają ocenić, czy okazała wystarczającą skruchę czy trzeba będzie ją wykluczyć i skazać na ostracyzm.

Ostracyzm jest straszny. Jeśli postawimy obok siebie mordercę, który zgwałcił dziecko i odsiedział swój wyrok, a potem wyszedł na wolność obok wykluczonego Świadka Jehowy (np za papierosy), który jest dobrym człowiekiem i nigdy nikogo nie skrzywdzi,ł ale nadal jest WYKLUCZONY to komu świadkowie podaliby rękę a kogo potraktowaliby jak zbrodniarza?

W organizacji czułam się pozbawiona wolności myśli. Musisz wierzyć w absolutnie wszystko, a jeśli zaczniesz zadawać pytania zostaniesz uznany za odstępcę i każą innym członkom ograniczyć z tobą kontakt. Taki ostracyzm jest okrutne: świadkowie publicznie linczują swoich ex wyznawców i sprawiają, że ci pogrążeni w depresji i samotności wracają do zboru, kajając się i godząc na olewczy stosunek do nich. Chodzą na zebrania i znoszą poniżenia, aby tylko znów czuć się akceptowanym przez grupę, do której kiedyś należeli. Rodzina ogranicza kontakt, przyjaciele się odwracają, znajomi udają, że cię nie poznają na ulicy. Jeśli się nie ma „twardego tyłka” łatwo można popaść w chorobę albo zatracić się w używkach. Ja miałam to szczęście, że znalazłam przyjaciół poza organizacją, którzy trwali przy mnie. Ale są tacy, którzy wracają z podkulonym ogonem, poniżeni, bo poza świadkami nie mają nikogo.

Jedną z najgorszych rzeczy jest to jak bardzo niepewnie czuje się dziecko wychowywane w tej religii. Całe życie wpaja się mu, że trzeba być dobrym dla innych i nie dbać o siebie. Jak na takie podstawie można wykształcić charakter? Jestem poza organizacją już kilka lat i masę czasu zajęła mi nauka tego by żyć po swojemu, rozumieć swoje potrzeby i dbać o własny komfort. Musiałam nauczyć się asertywności i tego by ni próbować uszczęśliwiać innych tylko dbać o własne dobro i szczęście. Wreszcie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwą kobietą, która wie czego chce. Jestem świadoma własnych potrzeb i tego kim jestem. Dzień, w którym odeszłam to dzień, w którym odzyskałam życie.

Świadkom Jehowy życzyłabym otwartości umysłu i miłości do własnej rodziny zamiast do obcych ludzi, bo to rodzina stanowi największą wartość.


 


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
20 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
20
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x