Jak wygląda chodzenie z dziewczyną od świadków? Czyli nastolatka pod kontrolą.

Published by Sara on

Ach, znów mieć te naście lat! Móc martwić się jedynie sprawdzianem z fizyki i zakochać się po raz pierwszy. Trzymanie się za ręce i wyobrażanie sobie idealnego pierwszego pocałunku. Może i wydedukowałam, że Edwin może być mną zainteresowany za pomocą matematyki, ale są we mnie całe pokłady romantyzmu.

Oglądałam niedawno ciepłą komedię romantyczną dla nastolatków. „Do wszystkich chłopców, których kochałam” nie jest może dziełem szczególnie ambitnym i pełno w nim klisz, ale jest mistrzostwem jeśli chodzi o swój gatunek. Jeśli chcecie obejrzeć, coś lekkiego to film znajdziecie na Netflixie, a niezawodną recenzję znajdziecie u Zwierza.

Właściwie zawsze, gdy oglądam takie filmy myślę sobie, że fajnie byłoby móc jeszcze raz wrócić do tych niewinnych, młodzieńczych lat. Najlepiej z wiedzą, którą posiadam obecnie. Ponieważ jednak nikt na podróżach w czasie dobrze nie wyszedł, a bycie nastolatką to też problemy z cerą, zmieniające się ciało i ciągłe dramy, to ja jednak pozostanę tam, gdzie jestem teraz. Trochę jednak mnie już znacie i wiecie, że moje nastoletnie lata przypadły na żywe zaangażowanie w bycie świadkiem Jehowy. Oglądając więc nastoletnie komedie, przełykam gorzką tabletkę zastanawiając się, co by było gdybym wtedy nie była świadkiem.

Muszę tu zaznaczyć dwie rzeczy. Ten wpis nie jest krytyką zasad świadków Jehowy dotyczących nastolatków i randek. Może nawet mają rację – zależy, kto i skąd patrzy na te wskazówki. Jakbym się urodziła na innym kontynencie, to może moi rodzice znalezliby mi męża lub byłabym żoną dla trzech braci. Z tej perspektywy pogląd, że randki są tylko dla osób gotowe na małżeństwo nie wydaje się być taki przerażający – cóż mam poradzić, że dorastałam w kulturze, w której w pewnym wieku młodzi ludzie zaczynają się spotykać ze sobą, a nie na przykład w Himalajach?

Kolejna sprawa, to nie jest rozdrapywanie ran ani babranie się we własnej rozpaczy. Naprawdę nie mam na co narzekać i chociaż czasem mam różne „jazdy” emocjonalne, to nie są one skutkiem mówienia na temat świadków. Na pewno też nie zamierzam tam wracać i nie tęsknię. Po prostu jestem takim typem, który z jednej scenki na przystanku potrafi napisać tekst na blogu i dopiero wtedy zazna spokoju – możecie mnie kochać ze wszystkimi moimi wadami, albo przenieść się w inne zakątki internetu, gdzie nie będę was irytować. Pokój, przedpokój i wycieraczka z wami!

Randki u Świadków Jehowy

Wspomniałam już o tym, że randki u świadków są dozwolone tylko dla osób, które rozważają związek małżeński. Co to oznacza w praktyce. Ano to, że gdy przeciętna nastolatka w pewnym wieku zacznie się zakochiwać, może pójdzie z kimś na bal na zakończenie gimnazjum albo zabierze kolegę na wesele do cioci jako osobę towarzyszącą. Gdy chcesz być przykładnym świadkiem, możesz o tym zapomnieć. Iść na wesele z osobą towarzyszącą – przecież to tylko dla par, a jak para to narzeczeni przynajmniej. Tu muszę wyjaśnić, że ta kwestia akurat zależy od interpretacji Strażnicy przez młodych, ale w moich kręgach zdarzały się takie sytuacje. Ba, my sami z Edwinem byliśmy tacy gorliwi, że zapraszaliśmy bez osób towarzyszących – tak, wiem, do tej pory mi wstyd, ale wtedy nie byłam tego świadoma.

Oczywiście, nie chodziłam na szkolne imprezy – te oficjalne typu półmetek czy studniówka, ale też na te prywatne – niektórzy świadkowie nie mieli z tym problemu, ale o tak zwanym podwójnym życiu będzie dalej, przejdźmy do zakochiwania się.

Gimnazjum. Czas pierwszych zauroczeń. Ja też się zakochiwałam. W końcu byłam zdrową dziewczyną, w której buzowały hormony, a naczytawszy się romantycznych klasyków uwielbiałam samą ideę miłości i z wytęsknieniem czekałam na mojego pana Darcy’ego. Był tylko mały problem – nie miałam prawa do żadnej takiej relacji. Wszystkie moje ciche westchnięcia i relacje z chłopcami, a nie było ich wiele, bo z natury jestem monogamistką, okupione były więc ogromnymi wyrzutami sumienia. Nie mogłam powiedzieć rodzicom, że podoba mi się ten chłopiec. I to było trudne, bo lubiłam rozmawiać z rodzicami. Jakokolwiek relacja z chłopakiem ze świata, czyli spoza zboru by nie przeszła. Zresztą i tak byłam za młoda.

Masz więc te 16 lat i naturalną potrzebę odkrywania i spędzania czasu z ludźmi w swoim wieku. Nawet jeśli spotkasz fajnego chłopaka w swojej społeczności religijnej, nie czeka was długo i szczęśliwie. Nie możecie się spotykać sami. Ktoś zobaczy was razem w kinie? Zaraz zaczną się plotki i wizyty starszych. Ukrywać się? Udawać? Nie chciałam tego.

Niektórzy młodzi świadkowie prowadzą tak zwane podwójne życie. W niedzielę idą grzecznie wystrojeni na zebranie chociaż w rzeczywistości ukrywają kaca po sobotniej popijawie ze znajomymi spoza zboru. Widziałam to na własne oczy. Zmienianie partnerów czy partnerek, seks pozamałżeński, pijaństwo i marihuana. Wszystko ukryte przed zborem i rodzicami. I gdy matka znajdzie prezerwatywy w pokoju swojego syna, to uwierzy, że to jego kolega z klasy zostawił. Bo jej synek to pionier, on się dobrze zachowuje. I w tym wszystkim byłam gdzieś ja, jak to dziecko we mgle, które naprawdę wierzyło w zasady tej religii i nie chciało oszukiwać rodziców i Boga. Nieśmiała dziewczynka, która nie robiła nic złego, ale wiedziała, że nie mogła się zakochać. Przez długi, długi czas czułam się nic niewarta – widziałam inne dziewczyny ze zboru, które całowały się z chłopakami po kątach i zastanawiałam się czy to, coś ze mną nie tak, że nikt mnie nie chce? Teraz widzę, że żyjąc w narzuconej sobie klatce, nie potrafiłam nikogo do siebie dopuścić.

Ten wszechobecny seks

Zapomniałam o jednym: świadkowie muszą uważać na randkowanie, bo grozi także dopuszczeniem się niemoralności. No wiecie, będziesz w czasie jazdy samochodem siedziała koło chłopaka/mężczyzny i zaraz nabierzecie na siebie ochoty. W moim dawnym zborze przez pewien czas była moda na jeżdżenie z tyłu, co by brat, który był kierowcą nie odczuwał jakiś rozpustnych pokus.

I jak już tak sobie te nastoletnie lata zostawiłam to widzę, że strasznie nas tym seksem w zborach straszyli. A tu proszę, te moje niemoralne koleżanki ze świata, wcale jakoś nie były „puszczalskie”. A w tych okropnych filmach okazuje się, że główna bohaterka, z którą mamy sympatyzować wcale się nie spieszy do utraty dziewicta, a i tak kończy z fajnym chłopakiem.

Gdy więc oglądam filmy dla nastolatków, częściej na nie patrzę z perspektywy rodzica i tego, co zrobić gdy moje dziewczyny będą miały te naście lat. Wiadomo, że jako mamie ciężko mi myśleć o tym, że moje córki kiedyś będą chciały uprawiać seks. Ja przynajmniej dopuszczam taką kolej rzeczy, w przeciwieństwie do Edwina, który najprawdopodobniej będzie torturował każdego chłopaka, który zbliży się do jego dziewczynek. Moje zmartwienie nie dotyczy utraty mitycznego dziewictwa, któremu jakby nie było znaczenie nadali faceci: hej, patrzcie, mój penis jest tak niesamowity, że teraz ta kobieta dzięki mnie nigdy już nie będzie taka sama.

Martwię się o to, czy ich nikt nie skrzywdzi, czy nie będą tego żałować, czy nie zajdą w ciążę lub nie zarażą się jakąś chorobę weneryczną. Swoją drogą, mam jakąś dziwną rzecz z tymi syfami – spoko, jestem zdrowa, ale jak czasem rozmawiam z kimś, że został zdradzony przez partnera i myśli o pogodzeniu się, to jakoś zaraz mam w głowie myśl, czy zdradzający się przebada po skoku w bok. Pewnie to jakiś skutek naoglądania się w dzieciństwie sanepidowych ulotek na temat HIV – zresztą pewnie z tego samego powodu tak bardzo obrzydzają mnie papierosy.

Wracając jednak do seksu u młodych ludzi, większość świadków swój pierwszy zalicza po ślubie. Jakby nie było, jest to jeden z powodów, dla których świadkowie tak wcześnie się żenią. Czy gdybym mogła spotykać się z Edwinem bez ciągłego nadzoru lub może nawet zamieszkalibyśmy ze sobą, to czy wyszłabym za mąż mając lat 19? Pewnie nie, co nie znaczy, że zrezygnowalibyśmy z małżeństwa, w które wciąż wierzę. Z tą różnicą, że pewnie jak większość naszych rówieśników skupilibyśmy się najpierw na nauce/pracy, a ślub wzielibyśmy dopiero po uzyskaniu jakiegoś poziomu stabilizacji.

Pewnie piszę te słowa na własną zgubę, bo mi je córki za parę lat będą cytować, ale chciałabym być mamą – feministką. Chcę nauczyć je szacunku do swojego ciała i do samej siebie. Przede wszystkim chcę jednak nauczyć je tego, że nie muszą przede mną udawać i żyć podwójnym życiem. Wolę umówić je na wizytę u ginekologa, niż nie rozmawiać z nimi na te tematy i liczyć, że jak o seksie nie mówimy, to nikt go nie uprawia, niż bawić wnuki zrobione przez niedopowiedzialnego chłopaka, który nie uznaje gumek. No i niech wiedzą, że seks to przede wszystkim przyjemność 😉 Niech mają z tego frajdę i nie podejmują decyzji, tylko dlatego że facet naciska.

W sumie to nie ma co płakać za nastoletnimi latami. Im kobieta starsza, tym ma większą przyjemność z seksu. Korzystajmy!


Sara

Na co dzień szczęśliwa żona i mama Mai i Lei, które są uczestniczkami wielu wydarzeń z tej strony. Zawodowo spełnia się jako account manager i copywriter. Na swoim blogu uchyla wam rąbka tajemnicy swojego prywatnego życia oraz dzieli się tym co powinno was zainteresować.

Otrzymuj powiadomienia o komentarzach w tym poście
Powiadom o
guest
17 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
17
0
Przejdź do komentarzy i proszę zostaw swój.x